sobota, 31 sierpnia 2013

But if you close your eyes does it almost feel like nothing changed at all?

Hej, przepraszam, że ostatnio w ogóle się nie udzielałam, jakoś tak wyszło. Kończą nam się wakacje moi mili państwo i jeśli jest choć jedna osoba, którą ten fakt cieszy, to składam wyrazy szacunku. Jeszcze nie ma jesieni, a Jeanette już złapała przeziębienie i siedzę z katarem, bolącym gardłem i bólem mięśni, ale koniec narzekania. Plus jest taki, że mama pojechała do babci, a mnie zostawiła w domu, więc chyba się dzisiaj skuszę na kilka filmów, tylko nie wiem jeszcze jakich. Jutro czekają mnie ostatnie zakupy przed szkołą, więc trzeba się ogarnąć. Co się u mnie ostatnio działo? Nic. To najwłaściwsza odpowiedź. Wakacje zmarnowałam zupełnie, tak nudno nie było jeszcze u mnie nigdy i dostrzegam tylko drobne plusiki - trochę odespałam rok szkolny i nadrobiłam zaległości książkowe, ale o tym za chwilę. Jak wiecie byłam na wiśniach - uwagę wszystkich zwróciła starsza pani w czarnych, koronkowych spodenkach, które ukazywały jej białą bieliznę i żeby tylko... Właściciel sadu śmiał się, że za rok to będzie strój roboczy, który będzie obowiązywał wszystkie osoby płci żeńskiej. :D Przeżyłam drobną "depresję", bo moja nowa klasa to alkoholicy. Olivka stwierdziła, że teraz wszyscy piją. Ja wiem, ja rozumiem - sama nie piję, ale nie mam nic do osób, które to robią. Ich sprawa. Tylko w moim rozumieniu spotkanie klasowe jest po to(pierwsze spotkanie!), żeby się poznać, a nie żeby się od razu nawalić. Noż ludzie. Masakra. Chociaż gadałam z taką Olą i przynajmniej wiem, że na nauczycieli trafiłam całkiem fajnych, powiedziała, żebym się nie przejmowała tym, co mi na początku będą mówić, bo tylko "straszą". :) Mieliśmy się spotkać znowu na ognisku z moją poczciwą 3B, ale nam nie wyszło, no może się jeszcze jakoś zgadamy. Dziwnie będzie bez nich we wrześniu, nie wyobrażam sobie tego zupełnie. A dziś się zaczyna X factor UK, więc będę miała co oglądać w soboty. <3 Byłam też na grillu z okazji 5. rocznicy ślubu mojej siostry. Kiedy to minęło... W ogóle wzięło mnie ostatnio na wspomnienia i oglądałam zdjęcia i filmiki z zakończenia roku po raz setny. Miałam się ochotę rozpłakać i miałam łzy w oczach. Wydaje mi się, że to było tak dawno. Patrzę, jak nierówno się ruszamy, jak nauczyciele śmieją się z naszego kabaretu i już mam ochotę ich odwiedzić. Myślę, że nie odważyłabym się śpiewać i robić z siebie idiotki po raz drugi, haha. Poza tym wzięło mnie na rozmyślanie i zaczęłam mieć wątpliwości co do mojego biol-chemu, ale pożyjemy, zobaczymy. :) Ostatnio pospotykałam się z dziewczynami. Dobrze było je znów zobaczyć i wiedzieć, że ma się takie osoby, na których można polegać i dla których coś znaczysz. :) W każdym razie, jak szłam na spotkanie z Madzią i Paulą, to z naprzeciwka rowerem nadjechał chłopak, któremu miliony lat świetlnych temu podobno się podobałam, a z którym spotkania starałam się uniknąć. Wybuchłam śmiechem. Poza tym tańcząca młodsza siostra Madzi to najsłodsza rzecz pod słońcem. *.* Mam ostatnio dziwne sny. Po pierwsze nie czuję nadchodzącej szkoły, bo zazwyczaj tydzień przed śniło mi się, że przyszłam naga do szkoły albo że nie mam żadnych książek(co w tym roku jest nawet prawdą, posiadam długopisy i zeszyty i tyle mi musi wystarczyć na pierwsze dni, potem będzie kiermasz). Za to śniło mi się, że latam po galerii z chłopakiem, który strzelał do ludzi w kawiarni i inne podobne. o.O No nienormalne. Było też trochę snów, których lepiej nie ujawnię, bo pęklibyście ze śmiechu, a ja spaliłabym się ze wstydu. Byłam u Charlotte na urodzinach - jako jedyny gość honorowy, tak się jakoś złożyło. Trochę powspominałyśmy. ;') Jak mówiłam w końcu wzięłam się za książki. Sięgnęłam po "Jaspera Joonesa", zachęciły mnie dwa słowa na opisie z tyłu okładki "Zabić drozda" - a dokładniej coś w rodzaju: "jedyne połączenie "Zabić drozda" i "Buszującego w zbożu". "Zabić drozda" to jedna z moich ulubionych książek i od dłuższego czasu szukałam czegoś podobnego, a "Jasper Jones" pod tym względem jest idealny. To jakby druga część "Zabić drozda", co prawda historia jest całkiem inna, w zupełnie innym miejscu i bohaterowie również, więc to nie kopia. Ale styl i sposób w jaki poruszane są problemy bardzo podobny. Poza tym zachwyciłam się "Niezgodną", muszę przeczytać drugą część i czekam na film. *.* W końcu wzięłam się za "Poradnik pozytywnego myślenia", który dostałam na urodziny i rzeczywiście jakoś tak pozytywnie nastawił mnie do świata. Myślałam, że Karola ze mną oszaleje w bibliotece - bo brałam i odkładałam książki, a ona: "A już myślałam, że jesteśmy w połowie." Pani bibliotekarka stwierdziła, że chyba za mało jest książek w bibliotece dla mnie. ;p W końcu zdecydowałam się na "Był sobie chłopiec" i dwie inne. Jednego dnia przeczytałam końcówkę tej książki, całą "Czerwień rubinu"(muszę pójść po kolejne części) i zaczęłam "Nawiedzone miasteczko Shadow Hills". Ostatni raz tak się rzucałam na książki w 2-3 klasie podstawówki. ;p Wczoraj byłam z Madzią, jej siostrą i koleżanką siostry w kinie na "This is us". ♥ Madzia się popłakała. Było cudnie. Przyjechałyśmy dwie i pół godziny wcześniej, żeby odebrać bilety bez kolejki, bo na "Mieście Kości" dziewczynom przepadły przez to rezerwacje. Niektóre fanki zachowywały się dziwnie, my wszystkiemu przyglądałyśmy się z daleka i miałyśmy trochę polewkę, sorry not sorry. Ale np. przez piski dziewczyn wyłączyli zwiastun. Albo jak zaczęli nas wpuszczać do sal(obsługa dawno chyba takich rzeczy nie widziała - meeeega kolejka, a potem stali w sali kinowej i z zaciekawieniem przyglądali się, jaka będzie reakcja na początek), dziewczyny zaczęły krzyczeć(no dobra... to jeszcze rozumiem), ale puściły się biegiem do sal, jakby ktoś miał im zająć zarezerwowane miejsca, no proszę was. W każdym razie film był genialny, dobrze było sobie przypomnieć całą tę przygodę. Słodkie było to, że z Madzią na tych samych momentach patrzyłyśmy się na siebie i uśmiechałyśmy się. Na koniec wszystkie dziewczyny wstały, zaczęły klaskać i śpiewać - a to było urocze. Tak w ogóle to mam postanowienie, że skoro będę teraz dojeżdżać do szkoły do miasta, gdzie jest porządne kino, to zacznę częściej tam bywać, a nie okazjonalnie dwa razy do roku, bo "przecież można zobaczyć w Internecie". Ostatnio coś dużo mam tych postanowień - ciekawe ile z nich spełnię, haha. Czekając na autobus, spotkałyśmy Adriana z kolegą - nawet się przyznali. Poza tym widziałam sporo znajomych osób. Dobra koniec. Zdjęć za dużo nie ma. ;p
1. Karola powiedziała, że skoro nie chciałam przyjść na maliny, to one przyszły do mnie. Mniam. I siedziałyśmy ławce, gadałyśmy i wżerałyśmy maliny...
2. Wydrylowałam z 8 kg wiśni sama, tym samym rujnując mojej mamie kuchnię. Bajzel był niewyobrażalny. Moje stanowisko pracy. :D
3. No i bilecik z wczoraj. :)

Tak w ogóle to miał być remont i go nie było. Mamie skończył się urlop, z malowaniem znowu trzeba czekać rok, chyba prędzej się wyprowadzę, niż się doczekam. No w każdym razie jestem w trakcie prawie generalnych porządków. Jakoś idzie. Z piosenką może być kłopot, bo sporo rzeczy ostatnio wpadło mi w ucho. ;) No to niech będzie to The Vamps - Wildheart "Wiem, że jest późno i wiem, że jest zimno, ale jesteś właśnie tutaj i przysięgam, że nigdy nie pozwolę Ci odejść. Sposób w jaki się poruszasz jest wspaniały, zróbmy to teraz, bo pewnego dnia oboje się zestarzejemy. Dzisiaj będziemy tańczyć, będę twoja, a ty będziesz mój. Nie będziemy patrzeć w tył, chwyć moją rękę, a będziemy błyszczeć..." Zdecydowanie potrzebuję dzikiego serca... ;)

Au revoir. xoxo

PS Obejrzałam ostatnio dokument o Bolcie. Chciałam go obejrzeć po olimpiadzie i zapomniałam, ale MŚ w lekkoatletyce mi przypomniały, na szczęście. Jaki ten człowiek jest pozytywny, zaraża pasją. Po obejrzeniu tego, ja - osoba nienawidząca biegać, miałam ochotę wziąć buty i wyjść na przebieżkę. Masakra. Muszę przeczytać jego książkę, która niedawno wyszła, zdecydowanie. :)

PS2 Czy ja wam mówiłam, że sobie w tym roku tak spaliłam nogi, że nie mogłam chodzić? ;p Jestem genialna, a śmiałam się z Olivki, że kto normalny od razu idzie "na całość". Nieprawdopodobne, a jednak... ;)