poniedziałek, 28 stycznia 2013

All I want is something new, something I can hold on to...

Siemka! Salut! Hello! - jak kto woli. ;) Moja szkoła ostatnio żyje balem, ale to zrozumiałe bo został do niego niecały tydzień i to mnie przeraża. Dopiero co pisałam, że jeszcze tyle czasu, a tu proszę - już w najbliższą sobotę będziemy szaleć po raz ostatni razem, po raz ostatni w takim składzie, ale poużalam się wam kiedy indziej. ;) Oczywiście jak to z naszą klasą nie obyło się bez problemów. My po prostu nie potrafimy się dogadać i zorganizować. ;p Nie wiedzieliśmy, jak udekorować naszą część korytarza - mieliśmy dylemat pomiędzy reggae a miastami nocą. Nasz problem rozwiązała wychowawczyni i zarządziła, że robimy zimę - będą gwiazdki, śnieżynki, balony i duuuuuużo niebieskiej bibuły. Ale i tak największy problem był z polonezem, w którym ostatecznie nie uczestniczę, jak spora większość mojej klasy. ;p Nie jest mi z tego powodu jakoś specjalnie przykro, bo sama nie chciałam. Na początku zaprosił mnie Sebastian, ale Paula oznajmiła, że mnie z nim nie puści, potem byłam zapisana z Pawłem, z którym ostatecznie tańczy Kinia. W końcu w akcie desperacji poprosił mnie Konrad, który miał wcale nie iść, ale go ładnie poprosiłam. ;p Najlepszy był moment, kiedy na chemii Adrian się mnie pyta, czy idę z Pawłem, odpowiedziałam, że przecież on idzie z Kinią, a Adi: "Paweł! Ty idziesz z Kinią, dzisiaj masz próbę!" No ładnie, nasz Pawełek był święcie przekonany, że idzie ze mną, bo tak mu Majster powiedział. Ale jest dobrze. ;) Muszę przyznać, że zima da się lubić z jednego powodu - sport. Biegi, skoki, piłka ręczna. ♥ Wiąże się to z sms-ami do Karolci. :) Kocham jej komentarze ponad wszystko - bez nich oglądanie czegokolwiek, co łączy się ze sportem jest bez sensu. :D Lubię, kiedy Sebastian nie chce nam powiedzieć, jak nazywa się jego brat, więc Łukasz podchodzi do niego w bufecie i pyta się: "Jak się nazywasz chłopczyku?" I kiedy Sebastian chodzi do wszystkich i prosi by pożyczyli mu dwa polskie grosze. ;) Lubię kiedy ja i Wera migamy się od zajęć artystycznych układając na kupki nasze ozdoby. Lubię, kiedy Kinia zaczepia z mojego facebooka chłopaka, który mi się podoba i kiedy wpadam na niego w najmniej odpowiednich momentach, np. kiedy idę sobie w dresiku, bo zeszłam po bluzę na w-f albo w bibliotece, albo kiedy siedzi sobie na zajęciach technicznych w naszej sali. Lubię, kiedy opowiadam wszystkim moje idiotyczne sny i kiedy nadajemy różnym osobom dziwne ksywki - Pasek, Ksiądz. <3 Lubię, kiedy na dodatkowym angielskim Kamilka tłumaczy centralne ogrzewanie jako "pik pik on the piecyk", lubię, kiedy na informatyce zmieniam temat mojej strony internetowej na każdej lekcji. Lubię, kiedy oglądamy po raz kolejny film o Paryżu, z którego zawsze ja, Paula i Karolka mamy polewkę i kiedy Paula zamiast dzielnice afrykańskie słyszy dziewice afrykańskie, a potem się dziwi, jak może być kilka rodzajów dziewic. xde Lubię, kiedy nasza geograficzka grozi nam, że następnym razem ona będzie nam dyktować pytania ze sprawdzianu, a my będziemy zapisywać je na własnych kartkach, a S. się pyta: "Mapę też będziemy sobie sami rysować?" Lubię, kiedy zawsze gdy staram się coś powiedzieć cicho, słyszą to wszyscy - np. krowopodobne o żubrach, co nie umknęło naszej biologiczce. Lubię, kiedy pani opowiada nam o populacji wymierającej, czyli takiej, która ma jednego potomka i kiedy znacząco patrzę na Charlotte, a ona z tą swoja poważną miną ogłasza, po tym jak nauczycielka powiedziała, że po takich rodzicach zostanie jeden potomek: "Ma pani z tym jakiś problem?" Lubię kiedy Sebastian zamiast "strukturalny" mówi "struktualny". Lubię edb, kiedy Majster tak bandażuje S., że mu krew nie dochodzi do palców i kiedy pani się pyta jaki chcemy uraz, a Karola krzyczy: "Krocza!" Lubię, kiedy S. odstawia jakieś tańce w szatni i chwali mi się swoim sweterkiem. Lubię te wszystkie drobne rzeczy, które sprawiają, że się uśmiecham. Są też te większe rzeczy jak nasza faza na Dante Bonifante i Dragana Travicę, który zostanie moim mężem i będziemy mieli dziecko słomę. ;p A jak Travica mi podskoczy to mu zagrożę, że mu chwasty wyplewię. I kiedy dziewczyny stwierdzają, że muszę być wiatropylna, a ja kompletnie nieświadoma mówię: "Travica tylko dmuchnie..." I tu zaczyna się nasz dziki śmiech. :) Fajny był też odpał z S., który tłumaczył mi, Kini i Paulince, że chciał sobie kupić taki różowy sweterek i tu poszukiwał wzoru, żeby nam pokazać cóż to za cudowny odcień. Spojrzał na moją różową bluzę: "Nie taki chu*owy." J: "To jest malinowy!" S.: "Kur*a, to koło maliny nawet nie leżało." Albo ten moment, kiedy prześcigamy się z Kinią w robieniu sobie wstydu lub kiedy krzyczę do Pauli: "Ja to chyba wygrałam darmowe chu*owe dni" - i wtedy widzę stojącą na przeciwko mnie moją polonistkę. Przypomniała mi się Karolcia: "Ten Hemingway to ma jakiś problem z tym starym człowiekiem? Tam stary człowiek i morze, tu stary człowiek przy moście... Co on innych ludzi nie widział?" Cały weekend szukałam butów i rozwaliłam telefon, ale już mi go Anecia skleiła. Ale i tak nic nie pobije piątku. Wieczorem przyszła Anecia, ja byłam padnięta no i zaczęłam gadać głupoty. Zrobiłyśmy sobie "nastrój", siedziałyśmy przy lampce. Zaczęło się od tego, że stwierdziłam, że zawsze zaprzeczam, kiedy gadam idiotycznie. Potem powiedziałam, że moja poduszka mnie seksi(zupełnie tego nie pamiętałam;p). Anetka pomyliła mutanta z mamutem. Ja stwierdziłam, że ten nastrój mnie wynastroił, ale nic nie pobije tego, jak próbowałam nastawić budzik na kalkulatorze. Wcisnęłam 6000 i się zaczęłam wkurzać, Anetka: "To jest kalkulator, daj ustawię ci budzik. Na którą godzinę?" Ja: "Zweryfikowaną." Nie pamiętałam tego zupełnie, chociaż na pytanie, czy będę coś z tego pamiętała podobno odpowiedziałam: "No! Taaaaaak... 50%" ;D Nic też nie pobije dzisiejszego dnia w kinie. Robiłyśmy sobie sweet focie, Werka rozsypała popcorn. Kinia mi wrzuciła podczas seansu popcorn za bluzkę, który mi się pokruszył i wpadł tam gdzie nie trzeba i go wyjmowałam. ;p Poza tym kompletnie nam odwalało, Kinia klęła na całe kino i darła się "Zgredzio!", kiedy zapadła cisza, a później się okazało, że za nami siedziała dyrektorka, lololol. ;p Ale film był fajny, "Hobbit". Ostatnio same dobre dni za nami. ;)
Dzieło Kini na moich włosach z edb, się napracowała. <3
A dzisiaj Paulinka ma urodziny, ale dużo solenizantek ostatnio. :) Wszystkiego najlepszego skarbeńku. ;* Dużo Bednarka itp, dobrych ocen, wspaniałych przyjaciół, fajnego liceum, mnóstwo uśmiechu, spełnienia marzeń. Mmmm... szekszownego chłopaka ^^(my już mamy dla ciebie kandydata), mnóstwo odpałów, dobrych chilloutów(if you know what I mean) i czego sobie życzysz. ;***

Ostatnio zauroczyło mnie sporo piosenek, macie jedną z nich My Darkest Days - Every lie "Surrounded by every lie that won't come true, now you wanna take the time, but why would you? Think you're gonna make it right, but how could you? So I can't stay surrounded by every lie. Trying to undo, the love that I'm tied to, who haven't you lied to?"
Au revoir. xoxo Do napisania. ;*

piątek, 18 stycznia 2013

I’m gonna live my life no matter what, we party tonight...

Salut! Święta, święta i po... ;p Mamy już nowy rok i tak wiele się wydarzyło. :) Wigilia i Boże Narodzenie okazały się naprawdę wspaniałe. Moja najukochańsza i strasznie rozgadana siostrzenica potrafiła rozbawić wszystkich. :) W dodatku dostałam zaproszenie do Berlina od teściowej mojej siostry, które mam zamiar wykorzystać w któreś piękne wakacje. Zaraz po świętach były moje imieniny i nie obyło się bez małej imprezki. ;p Na początku przyszła Olivka z Kinią, potem doszła Anetka i na końcu Kasia. Olivka z Kinią przybyły z Piccolo, więc nie obyło się bez rozlania go po całym pokoju. ;p Ogólnie - odpałowo. ;) Problem pojawił się wraz z nadchodzącym sylwestrem - jak zwykle wszystko na spontana, w końcu dostałyśmy zaproszenie do Maćka(chłopaka Anetki ;p) i postanowiłyśmy je wykorzystać. Oprócz nas miała być jeszcze Aśka, Łukasz i Kamil. Zaczęło się od tego, że miała wyjść po nas Anetka - umówiłyśmy się na 18, ale się nie wyrobiła i była jeszcze u siebie w domu, więc wyszedł po nas Maciek. Od razu po wejściu przyczepił się do mnie jego pies. ;p Potem przyszła cała reszta. Z początku było drętwo, bo niby większość z nas się znała, ale nie wszyscy i ogólnie było dziwnie. W końcu Łukasz podłączył konsolę, i co? Jeden wniosek - konsola łączy ludzi. Łukasz uczył grać mnie i Kinię, ja ciągle przegrywałam, Olivka okazała się mistrzynią, bo ona często gra z braćmi ciotecznymi. Później graliśmy w taką wieżę z klocków, no i przyszła północ. W sumie to nawet nie widziałam zbyt wielu fajerwerków, bo nie chciało mi się iść po płaszczyk. Złożyliśmy sobie życzenia, a że ja naprawdę nie lubię szampana, to wypiłam może z pół kieliszka, a potem zamieniłam się z Kinią. :) Potem przyszedł czas, żeby obdzwonić znajomych, no i trzeba było zadzwonić do Sylwka, który świętował z kolegami. Za cholerę się ich zrozumieć nie dało, bo byli mocno pijani. xde Jeden wyznawał Olivce miłość, drugi rozmawiał z nami trzema, ale myślał, że rozmawia przez cały czas ze mną i twierdził, że mam ładne imię. ;D Po północy zaczęło nam mocno odbijać, Łukasz i Kamil ganiali się po domu. Potem dziewczyny i Łukasz znowu w coś grali, Olivka siedziała mi na kolanach i ja mówię: "Ale mi pachną tym szampanem ręce." Kinia: "Myłaś się?" Olivka: "Kinia szampanem, nie szamponem." ;p W końcu gdzieś koło 3 Maciek, Anetka i Kamil zmyli się do pokoju, a nasza czwórka postanowiła oglądać film. Oni chcieli horror, ja protestowałam, ale włączyli "Teksańską masakrę piłą mechaniczną". I wiecie co? Przez cały czas się śmiałam. "Ej to ona jest tą masakrą?" "Ale masakra to tytuł, ale nie to nie ona zabiła, teraz nie patrzcie, kto się boi." Ja: "Hahahahaahahahah, ale przecież to lalka, ej noo, zmarnowali lalkę." Olivka: "Bleee, no ale wyobraź sobie, że to naprawdę." Ja: "Ale to ketchup!" xde Niestety, włączył się nam limit, więc zaczęliśmy oglądać 2 część "Harry Potter i Insygnia śmierci" - wszyscy widzieli, ale każdy chciał zobaczyć drugi raz. ;p Oglądamy, a Łukasz: "Ej, ale który to jest Harry Potter?" O-M-G xde Nie skończyliśmy tego oglądać, ale zaczęliśmy jeszcze dwa inne filmy - wszystkie tak oglądaliśmy po 20 minut. W końcu około piątej stwierdziliśmy, że gramy w Eurobusiness. Było całkiem fajnie, w pewnym momencie poszłyśmy do toalety, a Kinia się mnie pyta: "Ej w co my gramy?" I był to znak, że trzeba się już zbierać, bo przestałyśmy ogarniać. Maciek z Anetką nas odprowadzili. Rano rodzice mówią, że wróciłam gdzieś koło piątej, a ja ich nie chciałam wyprowadzać z błędu, że było raczej bliżej 6. W dodatku spałam tylko 3 godziny, bo rano moja siostrzenica obudziła mnie wieszakiem. ;p Jeśli chodzi o rok 2012 to był na zmianę - wspaniały i okropny, ale chce pamiętać tylko te dobre chwile: to w tym roku byłam po raz pierwszy w Londynie, poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi, miałam pierwszą wakacyjną pracę, zaczęłam chodzić na basen, zaczęłam pisać bloga itd... :) Wciąż zadziwia mnie fakt, jak ludzie się zmieniają, np. taki S., który rok temu mnie wkurzał, a teraz jego krytyka mnie nie obchodzi - wystawiam mu środkowy palec i mówię: mów do palca, a potem i tak śmiejemy się z tych samych głupot i sprawdzam mu prace, niezwykłe, nie? Ja też się chyba zmieniłam, ale nie mnie to oceniać...  Powrót do szkoły był ciężki, ale w sumie jest OK, ciągle się coś dzieje. Były jasełka i pani od biologii pochwaliła Adriana - narratora, ale nie rozumiała, czemu aktorzy się śmiali sami z siebie(chodziło o Pawełka, który grał Heroda), na co ja jej odpowiedziałam: "Jakby pani stała na środku biblioteki w koronie księżniczki i różowej firance też by się pani śmiała." Oczywiście jak zwykle nasza dodatkowa fizyka była pełna głupich tekstów: "A dlaczego ten prąd płynie do mnie?" Pani: "Bo tak baterię podłączyli! Ludzie, a co ten prąd winien?!" Albo pani: "W mojej karierze nieraz słyszałam, że jak po lewej jest plus to po lewej jest N." S.: "Bo ja wcale tak nie mówiłem na ostatnich zajęciach..." Albo S. rysuje jakieś zadanie na tablicy, a Karola: "A to to jest dobrze tak jak jest?" A pani: "Aaaaa skąd, ale ładnie." P: "Jak mogą być w dwie strony linie?" S.: "U mnie dają radę." Na polskim też było zabawnie. Nauczycielka się pyta Sebastiana: "Jest charakterystyka dynamiczna i..." Sebastian: "Zwykła." xde Majster: "Zwykła i niezwykła. MAGICZNA!" ;p Ale chyba nic nie pobije religii, S. sobie kupił chipsy, ale katechetka mu nie pozwoliła jeść(oglądaliśmy film w bibliotece), więc schował do swojego plecaka, ale chciała mu zabrać, więc schował do mojego i wszyscy jedli, w dodatku musiałam siedzieć na brzegu krzesła, bo położyli sobie na nim paluszki. ;p Mateusz, jak jadł, to się pochylał za krzesło Karoli i nauczycielka eis pyta: "Mateuszu, co ty się tak ukrywasz?" M.: "Bo mnie plecy bolą." N: "No widać, że cię straaaasznie plecy bolą." Potem Mateusz kupił sobie colę w puszce i nie mogli jej po cichu otworzyć, więc postawili ją na krześle, a S. postanowił to zrobić szybko i oczywiście wylał wszystko na dywan. Śmiałam się przez całą religię. Godzina wychowawcza też była fajna, Konrad: "Dlaczego on mógł roznosić zaproszenia, a ja nie?" P: "Bo miałam z nim specjalna rozmowę." S: "A ty jesteś specjalnej troski." W ostatni piątek miałam naprawdę dobry dzień, przede wszystkim przeżyłam najlepszy wf w moim całym życiu. Chciałyśmy grać w unihokeja, byłam w fantastycznej drużynie składającej się z Karoli, Pauli i Kamilki(no i mnie xde). Wygrałyśmy około dziesięciu meczów, jedyny, którego nie wygrałyśmy to był ten, w którym nie grałyśmy xde. I chyba jeden został nierozstrzygnięty, grałyśmy do pierwszej bramki. Każda z nas strzeliła przynajmniej jednego gola, Paula i Kamilka to najlepsze bramkarki świata, a Karola to mistrz obrony, żeby tego było mało, podając piłkę z połowy boiska strzeliła bramkę. <3 Było cudownie. Powinnyśmy częściej grać w takim składzie. :) Oczywiście musiałam się wywalić o moje własne nogi i potem miałam dwa ogroooomne siniaki na kolanach. ;p Potem Karola mi oznajmiła, że jak kiedyś postanowię usunąć bloga, to ona chce sobie to najpierw wszystko wydrukować, więc jej powiedziałam, że nigdy tego nie zrobię, a jak będziemy miały po 70 lat to będę opisywała nasze życie w domu starości: "A dzisiaj z Karolcią poszłyśmy sobie na..." Paula: "Na kleik!" Na chemii Karola mówi, że ona zrobiła akademię na internecie w sylwestra, a S.: "A co? 2 się skończyła?" hahaha Zapomniałam wam też swego czasu powiedzieć, że moje tajemniczo ginące buty okazały się sprawką Majstra - mieliśmy małą wojnę, ale nam przeszło, biedak - nie wieszał nawet kurtki w naszej szatni. Pewnego razu wyjął mi sznurowadła z butów, więc wyzwałam go od chamów. ;p Woźny stwierdził, że to pewnie taki podryw, tylko, że nasz Majsterek jest zajęty. Potem z Karolcią chciałyśmy mu zrobić psikusa i wywinęłyśmy mu płaszcz na drugą stronę, ale później okazało się, że to płaszcz Adriana. ;p Swego czasu miałyśmy manię na Pana Tomka - chodziło o to, że genialna Jeanette zamiast fantom, powiedziała pantom, no i Pan Tomek stał się naszym idolem, a szczególnie wyrażenie "dmuchanie pana Tomka". Jeśli chodzi o moją klasę to uwielbiamy również zajęcia techniczne, na których nasza nauczycielka na pytanie: "co?", odpowiada: "wiadro!" albo drze się, że nam powstawia jedynki, a Majster na całą klasę ogłasza: "Kolejną, kur*a!". A wiecie, że moja nauczycielka chemii była przez pół roku w Szwecji? omnomnom ♥ Zazdroszczę jej, zdjęcia? ;)
1. Moja choineczkaa. ♥
2. A u mnie był Mikołaj. ;D
3., 4. Imieninowo - nie ma to jak czekoladki z likierem. ;p
5. Sylwester i jakaś gra, w którą grała Olivka, zdjęcia bez lampy to katastrofa. ;)
6. To zdjęcie już kiedyś było, ale mam bardzo poważny powód, aby dodać je po raz drugi: moja Madzialenka miała tydzień temu urodziny, a więc: ta dam! Wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, takiego fajnego Patcha, żebyśmy kiedyś razem pojechały na jakiś mecz piłki ręcznej, ew. skoki, a! no i będę samolubna i pożyczę Ci, abyś musiała się ze mną użerać w liceum. :D

Ed Sheeran - Could just be the bassline mój geniusz ♥"Do you feel that you could love me and want me more than anybody else? But then again it could just be the bass line that made me close my eyes, opened up my mind. Could you come back with me tonight? It's not the first time that we've been on our own so I'll hold you close and never let you go..."
 Chociaż nowy rok już trochę trwa, to ja złożę Wam życzenia teraz: życzę Wam, żeby ten rok dawał wam 18445367458675 powodów do uśmiechu, żeby spełniły się Wasze marzenia i aby był lepszy od poprzednich lat.
                                                          2013, bądź dla mnie dobry...
Au revoir. xoxo

PS Przepraszam, że ta notka jest taka długa - so sorry ;( Moje postanowienie noworoczne to pisać krótsze notki, ale częściej, jeśli Was to pocieszy. ;) Tę notkę pisałam tydzień temu, ale nie miałam kiedy dodać, dlatego spodziewajcie się nowej notki już niedługo - nieco bardziej aktualnej, bo z minionego tygodnia. ;D