środa, 27 czerwca 2012

We don't have the power but we never say never...

Dzisiaj miałam bardzo dobry humor, ale... Nie, w sumie to dalej mam i nic mi go dzisiaj nie popsuje. Dobrze się dzisiaj bawiłam, dziś jestem wiecznie młoda i niech tak zostanie. Bolą mnie nogi, chociaż wcale tak dużo dzisiaj nie chodziłam. ;p Zaczęło sie od tego, że przyszliśmy do szkoły, po czym ja, Paula, Karolka, Madzia i Majster mieliśmy iść do sklepu, żeby kupić nauczycielom coś słodkiego w podziękowaniu. Dziewczynki zrobiły listę i musieliśmy poczekać na pana M., żeby nam przywiózł pieniądze. W między czasie zrelacjonowałam im niezwykle ciekawy film o mormonach, który obejrzałam dzień wcześniej i z którego nic nie zrozumiałam xd, Majster chciał się zabić krzesłem, a ja mało nie zabiłam Majstra, gdyż się o mnie potknął. xde Potem wpadł wkurzony pan M.(nie wyspał się, bo go pani obudziła telefonem - och, jak mi przykro). Wychowawczyni do nas: "Tylko nie wpadnijcie pod samochód!" M. do niej z wściekłością(gdybyście to słyszeli ;D): "Ja ich przejadę rowerem!" Potem szliśmy do sklepu i prowadziliśmy ciekawe rozmowy, M. co chwila powtarzał, że nasza szkoła to "zasrany grajdoł", skończyło się na tym, że pan M. jak jest niewyspany, to gada jak pijany i że nie budzi się go, jeśli to dotyczy szkoły. A ponieważ ja i Karolka kochamy denerwować ludzi, to obiecałyśmy mu, że w wakacje zadzwonimy do niego o 5 nad ranem i zapytamy, co było zadane z matmy. ^^ W sklepie ciągle się śmiałam, czego oni nie robili. Na czekoladki, które zażyczyła sobie wychowawczyni, nie starczyło nam kasy, mogliśmy co najwyżej kupić rozpałkę. xdee(i taki mieliśmy zamiar ;D) Potem staliśmy w kolejce, sprzedawczyni się z nas śmiała, M. odwalał coś z batonem, na koniec zaczął się drzeć: "I to są dzieci z II gimnazjum!" omg. Potem chłopcy się zmyli, zarówno M. jak i Majster, dał mi jeszcze numer, żebym do niego zadzwoniła, jak już wszystko kupimy. Przeszłyśmy się do drugiego sklepu, pod drodze drąc się jak potłuczone. Ja: "Myślałam, że to policjant, a to dres." Doszło do bardzo ciekawej wymiany zdań między Karolką a panią sprzedawczynią nr 2, dziewczyny nie rozumiały, z czego się śmieję, a ja nie mogłam się opanować. ;p Karolka: "Po ile te czekoladki?" P: "Po 8"< w tym momencie wybuchłam śmiechem, bo miałyśmy równe 6.60 na każdego nauczyciela xdee> K: "A jest coś do 6, bo mamy limit?" P: "Czekoladki za 4" K: "A ile ma ich pani?" P: "2" K: "Tak jakby potrzebne nam 15.", wciąż mnie to bawi. Stwierdziłyśmy, że wracamy do szkoły. Zadzwoniłam do Majstra, a tu niespodzianka - odbiera jakiś starszy pan, nasza rozmowa wyglądała mniej więcej tak: J: "Z kim mówię?" P: "Z kim mówię?" J: "Z kim mówięęęęę?" P: "Z kim mówię?" J: " Z KIM MÓWIĘĘĘĘ?" P: "Halo?" J:"Nic nie słychać" P: "Ja słyszę wyraźnie" - wymiękłam, pan zaczął się mnie pytać, czy jestem Zosią czy Kasią, a ja nie wiedziałam, czy rzeczywiście zadzwoniłam pod zły numer, czy Majster sobie żartuje. ;p Wróciłyśmy do szkoły, poszłyśmy z wychowawczynią do sklepu, wzięła jakieś czekolady i poszłyśmy je poroznosić, a i tak jutro ja i Karolka będziemy musiały poroznosić resztę. Dowiedziałyśmy się, że nauczyciele lubią naszą klasę - really? Pani od chemii ma nadzieję, że wyniki naszej nauki będzie widać nie tylko na egzaminach, a pani od matmy z góry nas przepraszała, że za rok będzie jeszcze bardziej cisnąć, jeszcze bardziej? - ja nie dam rady. Najlepszy był pan woźny, idziemy z siatką czekolad, a on: "Tyle czekolad dla mnie? Ja nie dam rady." ;) Potem dziewczęta przyszły do mnie, znów grałyśmy w pingwiny - nie, nie mamy nic ciekawszego do roboty - poza tym Madzia, nie widziała pingwinków xdee. No więc Madzia grała<chodziło o to, żeby przyciskać pingwinka i on leciał w górę, wydając śmieszny dźwięk xdee>, a Karolka nagle: "Madzia gwałci pingwina już 110m." Paula: "Ja ostatnio gwałciłam przez 206m i było już ciemno i nie widziałam, co gwałcę." - jak ich nie ubóstwiać? ;D A na koniec taki suchar time: - Co robisz w wolnym czasie? - Gwałcę pingwiny. Myślę, że sporo rzeczy pominęłam, ale co z tego? Liczy się, że jesteśmy wiecznie młode i ścigamy słońce, które się uparcie przed nami chowa. ;)


1. Buty moje i Pauli, kiedy czekałyśmy, aż dziewczyny razem z wychowawczynią kupią czekolady. ;)
2. Buciki Pauuuli. ;D
A niech będzie optymistycznie. Travie McCoy - We'll be alright "We are young, we run free, stay up late, we don't sleep, got our friends, got the night, we'll be alright..."
Au revoir. xoxo

wtorek, 26 czerwca 2012

We’re drifting over the edge...

Ostatni tydzień szkoły. Jestem szczęśliwa, w końcu jest prawie dobrze... chyba. Nic mnie nie boli, czuję zapach wakacji i chciałabym zaśpiewać "...you'll find us chasing the sun...", ale niestety słońca jak narazie nie widać, nie szkodzi, już dawno się wszystko tak nie układało, no prawie wszystko... Przyszłam do szkoły, wychowawczyni sprawdziła listę, a w między czasie ja, Paula i Karolka rzucałyśmy sucharami np. "Tylko Chuck Norris potrafi być jednocześnie Chuckiem i Norrisem." Razem z panią od francuskiego poszliśmy oglądać dokument o Paryżu, nie obyło się bez naszych komentarzy - śmiałam się do bólu brzucha. Ja i Karolka: "Aux czy en Paris?" Paula: "W Paryżu. Jest polski, to używam." Dziewczynki zaproponowały, żebyśmy poszły do restauracji(tylko francuskiej!) głaskać ściany i trzymać kredens. ;) Kobieta na filmie czytała czas z mapy, jak to Paula skomentowała: "dobra jest". Ale nie! To nie koniec. ;p Paula: "Ona rzuca tym mięsem jak ciastem..." Karolka: "Bo to jest ciasto geniuszu!" Poza tym doszłyśmy do wniosku, że szlachta pierze ubrania w piekarniku. xd Poza tym Paula popisała się jeszcze czymś: "Patrz małpa! Nie, to człowiek..." Poza tym trzymamy kciuki za Karolkę, bo jak Karolka zbierze wystarczająco dużo puszek, to zabierze nas do Disneylandu. Było jeszcze mnóstwo innych równie "inteligentnych" tekstów... Potem robiliśmy origami(połowa klasy się zmyła do innej sali, zostałam ja, Paula i Karolka, dwoje dzieci z I klasy i jedna dziewczyna z III) - miała wyjść rybka, ale anglistka się poddała, przez nas sama nie wiedziała, jak to zrobić i nie skończyliśmy, chociaż mówiła, że będziemy siedzieć, aż zrobimy, bo chciała udekorować salę haha - a naszych dzieł to nie chciała xde. Ja złożyłam papier tylko raz - na pół, resztę złożyła anglistka albo dziewczyny, bo ciągle chodziłam do nauczycielki i jej jęczałam, że nie umiem, że to za trudne, że pan na filmiku nie umie tłumaczyć, a ona mi puszczała wszystko po pięć razy i kazała się patrzeć, a koniec końców i tak robiła za mnie. ;D Karolce zamiast rybki wyszedł wielbłądo - jednorożco - wieloryb ;p, a mi jamnik! Pani od geografii nie widziała w tym jednak jamnika, ale woźnemu się podobał. ;) Potem dziewczęta przyczałapały do mnie, w drodze złapał nas deszcz, to było przezabawne. ;) Paula musiała sobie kupić loda - zimno, wiatr, deszcz, a ta zadowolona idzie z lodem. Potem działy się różne dziwne rzeczy. Grałyśmy w jakieś brutalne pingwinki, robiłyśmy quizy za Paulę i było OK. To może zdjęcia? Oddadzą wszystkie emocje bardzo dobrze. ;D







1.,2. Zaczynamy origami - Paula i Karolka.
3. Artystyczny zmysł Karolki.
4. Mój jamnik. :)
5. Tak to powinno wyglądać ;D - rybka pani anglistki(ona wciąż wierzy, że my to możemy zrobić ;p).
6. Nmw czyja to 'rybeńka'.
7. Mój jamnik i rybeńka... nwm, po paznokciu myślę, że Pauli, ale... ;p romantyczne ujęcie xdee
Of Monsters And Men - Little Talks to bardzo ładna piosenka, prawda? :) "Just let me go we'll meet again soon, now wait wait wait for me, please hang around, I'll see you when I fall asleep. Hey! Don't listen to the word I say. Hey! The screams all sound the same..." Jeśli to dalej czytacie, to kocham was rybeńki. :) A teraz do następnego i au revoir. xoxo






poniedziałek, 25 czerwca 2012

You turned your back on tomorrow, cause you forgot yesterday.

Salut! Wakacje, czuję wakacje... Właściwie to ostatnio nudy. W weekend(przedostatni) w końcu przeczytałam "Szeptem". ♥ W poniedziałek Bartek się popisał swoją inteligencją^^ Rozmawiał sobie z naszą anglistką o swojej przyszłości, pani:"Wiesz ja to widzę cię w psychiatryku..." B:"Ale jako pacjenta?" Poza tym w piątek(przedostatni) Bartek stwierdził, że jestem na niego zła i koniecznie chciał się dowiedzieć dlaczego, problem w tym, e ja nie błam zła... ;p Po lekcjach organizowaliśmy konkurs chemiczny dla klas I i było fajnie. Wtorek był całkiem, całkiem, doradzałam panu S. w sprawach sercowych, poza tym wy nawet nie zdajecie sobie sprawy, jaki my wspaniały mamy kontakt z naszą wychowawczynią: "Proszę pani, kto zrobił ten plakat?" wych.:"Ten co tu był" - i wszystko jasne. Najlepsze suchary rzuca nasza pani od biologii<na temat Euro>: "Grecy mają fetę, a my bryndzę". ;p Na w-fie rzucałyśmy piłką lekarską, ale najfajniej było na infie, a więc... Zasiadłam do komputera, a tu pan z przeuroczym uśmiechem, że zrobi nam "ćwiczenie praktyczne" z excela na ocenę, mieliśmy jedną lekcję, na której mnie nie było, fantastic, kiedy byłam na drugim z pięciu zadań cudem zaciął mi się komputer i... pani mi dał drugą dyskietkę i kazał siąść koło Majstra, chłopak nie mógł się patrzeć na taką sierotę jak ja i z początku wszystko mi mówił, ale że zaczęłam się śmiać jak wariatka, to wziął moją myszkę i kazał mi się tylko patrzeć, czy pan nie widzi i w ten oto sposób zrobił za mnie wszystko ;), tylko stwierdził że płacę mu za psychiatrę, no ale jak mu się dziwić, kiedy zamiast "0" wcisnęłam "o" albo nie umiałam czegoś tam zaznaczyć. Potem poszłam na konkurs z geografii<jeden z dziesięciu, chociaż bylo nas 11^^>, była Kasia, która była tak samo niekumata jak ja, ale wygrała ;p, no prawie... xdee pan. M. się na mnie uwziął i ciągle mi zadawał pytania, a ja jemu<brawo> I tak najfajniej było jak Maciek tłumaczył, czym jest morena: "To takie podwyższenie" p.:"A jak nazywamy podwyższenie w geografii?" M:"Yyy... No właśnie morena!" haha Potem chór i do domciu, a po południu spotkanie z Olivcią i Kinią, przebywanie w ich otoczeniu nie wpływa na mnie najlepiej, np. mój tekst: "Jak się nazywa osoba, która czeka w kolejce? Kolejarz?" i wiele innych. Potem siedziałyśmy u Olivii i próbowałyśmy podejrzeć numer telefonu, na co Olivcia: "Albo tam jest dużo siódemek albo w h** jedynek" omg Ummm... W środę na w-f dwa razy byłam mokra  - raz walczyłam z kranem<czyt. myłam ręce i zalałam sobie całą bluzkę>, a drugi raz M. wylała na mnie moją wodę truskawkową i stworzyłą niezwykłe arcydzieło na moich spodniach, Kinia zrobiła mi kłosa, a dziewczyny plotły wianki i założyły mi jeden - byłam "wodną" rusałką, rozumiecie ironię? ;) Na chemii z Karolcią sprzątałyśmy kwasy i zalała się HCl, po czym zaczęła się śmiać, nadal tego nie rozumiem. Na francuskim i angielskim gadaliśmy o przyszłości, liceach itd., anglistka nie chciała uwierzyć, że ja z Karolcią będziemy zbierać puszki haha. Jedyną moją dzisiejszą atrakcją było pójście do pielęgniarki. Czwartku nie pamiętam, wiem, że na dwóch polskich oglądaliśmy "Pieniądze to nie wszystko", a ja ćwiczyłam się w jedynej dziedzinie, w której jestem mistrzynią - lenistwie. Natomiast później nie mieliśmy muzyki, więc ja, Charlotte i Paulinka poszłyśmy na lody. Potem Charlotte miała oddać jakiejś pani książkę i miały mnie odprowadzić do domu, ale zaczęła się burza i skończyło się tak, że mama Charlotte zabrała nas do niej i było faaaajnie. :) W piątek cały dzień graliśmy w karty. Najlepiej było jak graliśmy w kenta, a M. nie znała zasad: "Mam kenta. Mogę powiedzieć? KENT!" haha. Do tego doszedł ciągle oszukujący Majster i Paweł, który mu ciągle mówił, jaką kartę kładę, ale później przeszedł na dobrą stronę - czyli moją ;p. Dwie ostatnie lekcje - angielski i w-f oglądaliśmy "Niepokój", bo nie mogli nas zwolnić. Za to w sobotę kupiłam sobie nowy telefon i jestem z tego powodu bardzo zadowolona. ;D Natomiast dzisiejszy dzień był bardzo udany, szczególnie po południu, kiedy Charlotte z Karolcią do mnie przyszły, miałyśmy ustalać szczegóły projektu, ale... hahaha nic z tego nie wyszło. Wciąż nie wiemy, czy Shannon nazywała się Sarah czy Sasha... Ummm... Podsumowując! Charlotte ma wymyśloną przyjaciółkę - Shannon, która mieszka w Narnii, ale Charlotte nie pamięta jej imienia, więc Shannon jest z tego powodu smutno... Zbyt skomplikowane? No bo to my! ;D

Taka tam nasza linia wysokiego napięcia zrobiona ze słuchawek. :)
Piosenka na dziś to Lewi White ft. Devlin, Ed Sheeran, Yasmin and Griminal - Young Guns "And the feelin’ of thunder, storming from my hunger and I’m traveling higher, should we wake up the fire? That’s why they call me a young gun and now my name is getting bigger, press the music like a trigger, I’m a young gun and now my future’s looking brighter, never stops cause I’m a fighter, I’m a young gun..."
Au revoir. xoxo

poniedziałek, 11 czerwca 2012

I had a dream that I could fly from the highest tree.

Salut! Naszła mnie wena na napisanie notki, szczególnie, że ostatnio dużo się działo... Nie jestem w stanie wam opowiedzieć wszystkiego, więc zacznę od najciekawszych momentów, czyli środa - ostatnia lekcja, angielski. Siedzimy sobie spokojnie, kompletna cisza, pani P. jakby wkurzona, a tu nagle Bartek postanawia się wyróżnić, puszcza z telefonu dźwięk świerszcza i krzyczy jak potłuczony: "Świerszcz! Świerszcz! Słyszy go pani? Gdzie on jest?" - nasze miny były bezcenne. Czwartek minął spokojnie, natomiast piątek - Anecia wyjechała do Francji buu..., potem ja, Kinia i Kasia świętowałysmy moje urodziny(które były miesiąc temu ;p) - nie ma to jak "oglądanie meczu" czyt. Kinia mieszka niedaleko barów i wszystko słychać, ja: "Strzelili gola?" K: "A nie słyszysz?". Poza tym wcinałyśmy pizzę, a potem poszłyśmy na spacer i wyrażałyśmy kibickie emocje czyt. darłyśmy się: "nic się nie stało" i "Polska - biało-czerwoni..." Zaczęli nas gonić jacyś kolesie, chowałyśmy się po krzakach i śmiałyśmy się wniebogłosy - bajecznie. Sobota - festyn, poszłam z Kasią, moją siostrą i Małą Zemstą, ale spotkałam mnóstwo znajomych osób, poszłyśmy na lody, a moja sis wszystko inteligentnie komentowała haha. Do tego doszła inteligentna rozmowa z Łukaszem na temat jeżów i mojej nieskromności. ;p Niedzielę wam pominę - Mała Zemsta swoim weekendowym zwyczajem zrobiła mi pobudkę - nie pamiętam tylko, czy zrobiła to za pomocą kluczy, szczotki do włosów, czy łokci. ;) Natomiast dzisiejszy dzień określiłabym krótko - omg ♥.♥ 2 francuskie - chłopcy zmagali się z francuską fonetyką, ale ogólnie było spoko. Potem ja i Madzialenka odkryłyśmy, że w łazience jest turkusowo - zielone mydło i... musiałymy je wypróbować czyt. wymazałyśmy w nim całe ręce i cieszyłyśmy się, że musuje i łaskocze - wtf? - wciąż nie rozumiem jak to możliwe, ale jednak. Niestety, naszą fascynajcę pianą musiał nam przerwać dzwonek - pech. Potem histra - luz, no i dwa angielskie - kompletne odpały. Tutaj nie ma innego sposobu niż przytoczenie tych jakże inteligentnych i wspaniałych wymian zdań(pani P. stwierdziła, że chłopcy naoglądali się za dużo kreskówek) + połowę lekcji przegadaliśmy, yeah. Dialog nr 1 Pani: "Oglądałam nawet horror z panią Paris Hilton..." Adi: "Ta i co? Zarżnęli jej ciułałę?" Dialog nr 2 Bartek: "A windsurfing jest ekstremalny?" Pani: "No." B: "A to uprawiam sport ekstremalny." P: "Pewnie zależy w jakim stylu..." B: "Zabójczym." ^^ Potem było nawiązanie do historii ze świerszczami, którą Bartek podsumował tak: "Ja mam kontrolę nad świerszczami? Same kicają!" Popisał się jeszcze pan M., gdy robił zadanie: "I hope to see you." P: "A bardziej rozwinięte?" M: "I hope to see you soon." <brawo> Książkę mam całą pomazaną, bo Madzialenka składała mi autografy na co drugiej stronie ;p. Do tego robiliśmy zadanie i pojawiło się słowo "pears", Madzia dopisała "s" i wyszło "Spears", ja dopisałam "Britney" i zacieszałam, że mam autograf. Wszyscy się mnie pytali, co ja ćpałam. haha Potem spędziłyśmy godzinkę w bibliotece(ja poprawiałam jakiś tekst) i poszłysmy na dodatkową chemię, gdzie mazałysmy się kredami, a potem ja i Madzia nimi rzucałyśmy. :D Poza tym cierpię na chroniczny brak zdjęć, wiecie co to znaczy? Dam wam zdjęcia sprzed dwóch lat z wakacji w Zakopanem, wróciłabym tam. ♥




Macie jeden z najseksowniejszych męskich głosów. ^^ Michael Bublé - Feeling Good  "Birds flying high you know how I feel, sun in the sky you know how I feel, breeze driftin' on by you know how I feel, it's a new dawn, it's a new day, it's a new life for me and I'm feeling good..."
A na koniec cytat z "Pamiętnika Narkomanki", który bardzo mi się podoba i jest strasznie prawdziwy: "Nie ma ludzi niebezpiecznych dla otoczenia. To otoczenie jest dla nich niebezpieczne. Oni się tylko bronią." Żegnam was tą myślą, do następnego i au revoir. xx