czwartek, 30 kwietnia 2015

I've got thick skin and an elastic heart.

Może coś by się zdało naskrobać... Od początku kwietnia leczę katar, czuję się nim wykończona. Wielkanoc w tym roku była straszna - popadłam w jakąś śpiączkę, byłam chora i tylko w Wielką Sobotę zwlokłam się z łóżka, bo moja najukochańsza Marika zwana Maryś miała 18! ♥ Nagrałyśmy jej filmik z życzeniami i nieskromnie powiem, że wyszedł super, choć Wera składała go przez całą noc, no i ciężko było  zająć Maryś, by w międzyczasie móc nagrywać znajomych składających życzenia. Ale efekt genialny! <dumna> A za półtorej tygodnia do grona "dorosłych" dołączy Wasza Jeanette, co trochę ją przeraża, ale przecież jest niepoprawną optymistką. No i w ogóle to byłam na ognisku u Wery i te problemy, gdy mokre drzewo nie chce się palić. Ale było fajnie, tylko zimno. No i kiedy odwożą Cię do domu(tak się złożyło, że byłam w samochodzie jedyną osobą płci żeńskiej) i jeden z chłopaków pyta się drugiego: "Wiesz gdzie masz jechać?" On: "Nie" <odwracają się do mnie>: "Wiesz gdzie?" J: "Wydaje mi się, że jeszcze wiem, gdzie mieszkam." :p W ogóle to nie mogliśmy się dogadać w klasie co do wycieczki, ale padło na Sandomierz.  3-klasiści już poszli<spieszmy się kochać maturzystów, tak szybko odchodzą ;') >, zrobiło się tyle miejsca i jesteśmy najstarsi, ale moja Sylwuś też jest 3-klasistką i odchodzi z angielskiego, będzie smutno. ;c Dzisiaj ją żegnaliśmy i ciężko sobie uświadomić, że to już koniec naszych wspólnych powrotów, przecież my tak łazimy od podstawówki... A niechcący ostatnio ją "pocieszyłam", robimy jakieś zadanie, Sylwia: "Ale dobrze mi idzie!" J: "Nie ciesz się, niedługo matura!" Jeanette czasem zaskakuje samą siebie, ale ja naprawdę jestem miła! Doszłam ostatnio do wniosku, że jedynym plusem liceum są liczne wyjścia(odkrywam miejsca, o których istnieniu nie miałam pojęcia, a są magiczne), chodzimy na warsztaty, spotkania, a ostatnio byli u nas mikrobiolodzy i rzucali jakimiś tylko im zrozumiałymi żartami. Byliśmy też na spotkaniu ze świadkiem historii, który jako chłopiec przebywał w gettcie - naprawdę takie momenty i opowieści na długo zapadają w pamięć. Poza tym byłam na mistrzostwach w halową piłkę nożną ministrantów i lektorów. ;p Wszystko super oprócz tego, że zirytowałyśmy jeden zespół z Dorą. No bo umowa była taka: kończymy o 17, mówimy wszystkim, że mają się nie przebierać, jechać w strojach na inną halę i tam od 17.30 finały. No a złożyło się tak, że skończyliśmy o 15, ale jakoś z Dorą nie zgrzeszyłyśmy inteligencją. No i schodzimy posprzątać szatnie, został zespół, który miał grać finały i pytamy się ich opiekuna: czy oni się przebrali, on odpowiada, że tak, a my nieśmiało, czy mogą się znowu przebrać, bo powinni być w strojach. Po czym idziemy na górę, a Kuba: "Ktoś jest jeszcze w szatni?" My: "No kazałyśmy się znowu chłopakom przebrać." K: "Nie trzeba, bo mamy dużo czasu!"<zbiegł i kazał im się ZNÓW przebrać> Potem patrzyli się na nas, jakbyśmy im coś ukradły<czas na pewno ;p> I był taki fajny ksiądz, ja z Dorą zbieramy śmiecie, a on: "Można jeden worek?" Dałyśmy mu, a on do swojej drużyny: "UWAGA! Teraz chłopcy sprzątamy!" W ogóle ja i szczęście nie chodzimy w parze. Ostatnio biegnę z Maryś po zeszyt i spadłam z tylko jednego schodka, po drodze rozrywając bransoletkę, kalecząc rękę i obijając biodro - to też trzeba potrafić, prawda? :D No a jak ostatnio grałyśmy w nożną, to aby strzelić gola musiałam stawić czoła 3 dziewczynom sama i jedną poniosły emocje i dostałam kopniaka w staw, co jeszcze czuję. No jestem chodzącym pechem, strach wychodzić z domu. Zresztą ostatnio ciągle uciekały mi autobusy, więc w piątki rano jeszcze przed wf-em czułam się wystarczająco rozgrzana - ja i mój brak kondycji po 10 minutach biegnięcia z katarem mamy dość wszystkiego. Poza tym uwielbiam, gdy zachowujemy się z Maryś jak upośledzone i gdy Dominika mówi nam, że Hong Kong da się wypowiedzieć bez zamykania ust i dotykania językiem podniebienia, więc siedzimy 20 minut i powtarzamy. I pochwalę się, że jakiś dobry chłopak ustąpił mi miejsce w autobusie, sytuacja o tyle śmieszna, że były wolne miejsca, stanęłam, bo nie chciałam siedzieć, a on mówi: usiądź, ja, że postoję, więc on wstaje i mówi, żebym usiadła, bo on się będzie głupio czuł, no cuda się zdarzają. W ogóle to chyba ja i mój plecak wzbudzamy w ludziach litość i wszyscy chcą nam ustępować miejsca - mój plecak jest zawsze tak naładowany, że wyglądam jak żółwik i chciałabym tu żartować. ;p Poczułam też wiosnę, lubię chodzić z Agą na dworzec, słuchać ulicznych artystów i rozmawiać o skrzypłoczach. To takie fascynujące zwierzaczki, haha. Śmiejemy się wtedy głośno i łapiemy słońce. No chyba, że mamy 10 minut do autobusu, wtedy po prostu pędzimy na złamanie karku. Uwielbiam też, gdy umawiamy się ze znajomymi z wolontariatu z Matim, a on nie spóźnia się 15 minut czy pół godziny, ale 2 i pół godziny! Współczuję jego przyszłej dziewczynie! Co do Matiego, raz musiał u nas w wolontariacie zaprowadzić panią do radcy prawnego, wraca, pytamy się: "Dałeś radę?" M: "Tak, ale przeklinała..." My: "Co powiedziała?" M: "Nie powiem wam!" My: "No weź!" M: "Pani niedziewica spod latarni..." Mistrz definicji, ale! Potem rozmawiam z Maryś na fb, napisała coś śmiesznego, ja: "Prawie tak dobre jak niedziewica." M: "Jaka niedźwiedzica?" I dogadajcie się z moją przyjaciółką. Chociaż Maryś jest przynajmniej kochana, dogadać to się nie da z sorką od his-u. Ona mnie doprowadzi do nerwicy, przez jej lekcje cała się trzęsę i dostaję białej gorączki, nawet nauczyciele jej nie lubią. Sorka od polskiego powiedziała nam, że ona z nią nie rozmawia, bo po prostu nie rozumie tej kobiety, a wczoraj siedzę z Agą przed lekcjami. Uczę się tego his-u, podchodzi były sor od polskiego: "Czego się uczycie dziewczyny?" Pokazuje mu podręcznik. "A kto was tym męczy?<biol-chem wkuwa his, coś nie tak>" Ja: "Sorka K." Sor<śmiech, prawie się krztusi>: "No to się uczcie." Teraz rozumiecie. Kilka tekstów na koniec.


Moja siostrzenica dostała rower, ale nie mogła nauczyć się pedałować, ale jak zrozumiała, to jeździła po całym domu, zaczęłam się z nią drażnić i stawałam jak jechała, więc musiała używać dzwonka, a ja wtedy uciekałam, a ona nagle mówi : "Dobrze, że ona ma oczy, bo by nie uciekała."

Ksiądz<do mnie, bo rozmawiałam z Werą>: Dlaczego mąż pożąda żony innego mężczyzny?
Ja: W sumie to nie wiem... Mężczyzną nie jestem, żony też nie mam...

Ksiądz<do Kuby, po dyskusji>: Inteligentnych ludzi brakuje, więc rozmnażaj się na potęgę... Ale dopiero po ślubie!
Ewa<zgłasza się>: Ale 90% inteligencji jest po matce!

Na matematyce, jakieś strasznie trudne zadanie, sor zdziwiony, że nie wiemy, jak zrobić, Kamila: Nie mieliśmy takich zadań.
Bianka: Miałaś to od zerówki...
Kamila: Ja nie wiem, co ty miałaś w zerówce!

Robimy zadanie: "Ciągnik ma 4 koła, z których..."
Sor: Koło traktora...
Zuzia: A skąd wiemy, że to jest traktor? ♥

Sorka od polskiego: Wasz kolega Mickiewicz...

 Sorka<dalej polski>: Jak już zostaniecie kardiochirurgami, to przypomnicie sobie o małej M.<sorka mówi o sobie> i pójdziemy na raucik... Niecny żarcik. ;)

Sorka cytując sprawdzian jakiegoś ucznia: Prowincja - miejsce, gdzie jednorożce biegają po zad**iach.

No to na razie tyle, łapcie zdjęcia. :*

1.,2.,3. Pieczemy z mamusią rogaliki! Takie zdolne ♥ <właściwie bardziej mama niż ja ;p>
4. Pozdrawiam z mistrzostw ministrantów.

Sia - Elastic Heart Wahałam się, ale to dobry wybór. "Oh, dlaczego nie mogę okiełznać miłości? I mogłam pomyśleć, że jesteśmy jednością, chciałam walczyć w tej wojnie bez broni. I chciałam, i chciałam tego bardzo, ale było tak wiele czerwonych flag."


Idę spać. Odpoczywać. Lenić się. Au revoir. xoxo

PS1 W szkole mieliśmy Dzień Sobowtóra. Wszystkie dziewczyny chciały być jak Audrey Hepburn i w ten sposób było ich z 10.
PS2 Kocham ludzi, ale ostatnio naprawdę igrają z ogniem i przekraczają cienką granicę mojej irytacji.
PS3 Wciąż lubię wracać do piłkarzy ręcznych w "Mamy cię" - tak mnie to bawi.
PS4 Mam manię na You can dance ostatnio - naprawdę jestem zakochana w tej edycji.