środa, 21 marca 2012

I'll cross oceans like never before...

Salut! Wypadałoby coś napisać, nieprawdaż? :) Ostatnio jednak szczerze mówiąc nie wyrabiałam, a więc po kolei... Zaczę od soboty: trzeba było się ruszyć z chałupy do Charlotte, żeby z nią i Madzialenką zrobić gazetkę na francuski, właściwie było ok, ale: spadłam z krzesła haha + tylko Charlotte potrafi pomylić Brada Pitta z Robbiem Williamsem. No cóż, racja, na pierwszy rzut oka w ogóle nie widać różnicy. Niedzieli nie pamiętam, ale poniedziałek to próbne testy! Historia i Wos, potem polski - czyli szczyt głupoty, polegliśmy na prostej tabelce: z Nerona z "Quo Vadis" koleżanka zrobiła Neurona, ja<przez tatę i jego oglądanie filmów historycznych, wszystko mi się miesza> napisałam Juliusz Cezar(brawo!), a jaka z siebie dumna byłam jak to napisałam, tylko potem mi dziewczynki uświadomiły, że to jednak nie ta postać. Wtorek to testy przyrodnicze - biologia(chociaż nienawidzę tematów o roślinkach, a to też było) poszła mi bardzo dobrze i tak samo geografia, chociaż to nie jest mój ulubiony przedmiot, a chemię, którą szczerze lubię - zawaliłam, a najśmieszniejsze jest to, że pani powiedziała mi, że moje odpowiedzi w sumie są prawidłowe, ale to miało być na "chłopski rozum", a ja przekombinowałam, nie ma co, dzięki! Matematyka - no cóż, poległam na najprostszym, jak zwykle! A dzisiaj angielski, podstawa to śmiech na sali, to było proste, o ile nie narobiłam głupich błędów, a rozszerzony - już dwie rzeczy źle zrobiłam i to tak oczywiste, że masakra. Poza tym dzisiaj pierwszy dzień wiosny, czujecie ją? Ja tak, zdecydowanie, wiosnę mam nawet na zębach, gdyż w piątek zmieniłam ligaturki na różowe. :) Dziś z okazji pierwszego dnia wiosny w szkole był konkurs talentów i w pokoju nauczycielskim wisiała karteczka: "Wszystkie klasy na <którejś tam> lekcji schodzą na dół, oprócz<i tu została jako jedyna i wyjątkowa wyszczególniona moja klasa>." Nikt nie miał lekcji, oprócz nas oczywiście, gdyż nikt od nas nic nie przygotował. haha Plus był taki, że mieliśmy cały korytarz dla siebie i mogłam się dowoli drzeć: I like it, I like it, I like that munky funky. Cały dzień to katowałyśmy, nawet w ćwiczeniach od fizyki sobie to napisałam. Większość klasy dzisiaj uciekła i było nas... 10! W tym pan A. jak się dowiedział, z kim mamy fizykę, to chciał zwiewać. ;p Oczywiście inteligencja Majstra nie zna granić + jego teksty = cała klasa leży na podłodze. ;p Projekcik to luzik, Madzialenka się bawiła we fryzjerkę i robiła mi warkocza. ♥ Zacytuję wam mądry tekst: Ja: "Jak się pisze "chachać"? K.:"Przez dwa "ch" chyba..." Ja: "A no tak, od chichotać..." albo Ja: "Madzia jak utworzyć czasownik od chichotać?" I jak tu się dziwić, że pomyliłam Juliusza Cezara z Neronem?:) Dzisiaj siedziałam i zaczęłam słuchać piosenek, które kazał mi Majster. Nie jest źle, nawet jest dobrze. Coś miałam jeszcze napisać, ale nie wiem co, zdjęć brak, więc będzie jedno i to z wakacji. :) :

Ostatnio inspiruje mnie Birdy, nie dosć, że jest okropnie młoda, to jeszcze tak utalentowana. Birdy - Shelter "I find shelter in this way under cover, hide away can you hear when I say I have never felt this way..." <3
Au revoir. xoxo

środa, 14 marca 2012

Who would have thought it would end up like this?

Salut! Długo mnie tu nie było, ale wróciłam. Dzisiejszy dzień do przeżycia(zresztą, jakieś inne wyjścia?;p). Najpierw dwa w-f. Ach, gimnastyka! Jeanette jest beznadziejna ze wszystkiego co jest związane z tą dziedziną sportu, poczynając od przewrotów a na mostkach kończąc, także ta dam dzisiaj po raz pierwszy ustałam mostek dłużej niż jedną sekundę, byłoby całkiem okay, gdyby materac mi się nie skończył. Uwielbiam mieć odpały z Paulą - dzisiaj stworzyłyśmy rodzinę: Ja wyjdę za Hazzę, adoptujemy resztę 1D, Kevina, Paulę i Eda Sheerana, który, jeśli Harry mnie nie zechce, zostanie moim mężem, ale wracając do tematu. Paula wyjdzie za Nialla, adoptują Charlotte i Madzię i będą mieli jeszcze około 20 innych dzieci. Karolcia adoptuje mnie i chociaż o tym nie wie, wyjdzie za Eda, czyli Ed będzie jednocześnie moim ojcem i synem. Madzia wyjdzie za Louisa, czyli swojego wujka. Ogólnie patologia, mówię wam. Druga godzina to koszykówka - luzik. Ja ciągle śpiewałam: "Na lewo most, na prawo most, a środkiem Wisła płynie..." haha dziewczynkom też się potem udzieliło. Chemia i kartkóweczka z soli - wydawała się nawet łatwa, spodziewałam się czegoś dużo bardziej skomplikowanego. Potem francuski, a właściwie zastępstwo, a żę nie wiedzieliśmy, w której mamy sali, to było fajnie. Następnie matma i angielski, czyli speaking(ja nie zdążyłam yeah!) i dyskusja na temat odpowiedzialności zbiorowej. Potem aktyw, który wielbię. Pani K. zapomniała co miałyśmy robić, więc nie robiłśmy nic, a że Paula była z nami, to nie było nudno. Odkładanie książek, czyli Paula: "Ale kto to w ogóle czyta?" albo "Zaraz zobaczysz, że weźmie tę książkę co ty, zobaczysz... Mówiłam!^^" Charlotte próbowała Pauli pokazać, gdzie książkę ma odłożyć, ale ona zawzięcie poszukiwała sama, co było baardzo zabawne: leżała, klękała, krzyczała na książkę etc.<nie do opisania> Potem projekcik, tutaj dopiero się posypały teksty. R:"A gdzie niby oni będą tę wodę przechowywać?" B:"W piwnicach!" R:"Oni mieszkają w gliniankach, nie mają fundamentów, a co dopiero piwnice..." B:"Muszą mieć! S... czy Kenijczycy w gliniankach mają piwnice?" S:"A skąd ja to mam wiedzieć?" Pytania W. i R. mnie przerażały, nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać ;p. W domu nudno, sprawdzałam dzisiaj Maggajwerkowej angielski, epickie to było. Ogólnie to ostatni tydzień jakoś minął, czekam na weekend, postaram się częściej pisać, ale nic się nie działo, więc mam nadzieję, że rozumiecie. A teraz zdjęcia:
1. Odkrycia Pauli. "Jelita" są intersujące... Paula zamiast "Król Chłopów" przeczytała "Król cienkopisów". Jak tu jej nie uwielbiać?
2. Paula i jej ukochana książka, której przez cały aktyw próbowała znaleźć dom haha.
3. Paula w trakcie poszukiwań.
4. Tak działa na Paulę biblioteka - wykańcza ją psychicznie. ;p
5. Drzewo genealogiczne naszej rodzinki narysowane przez Paulę. Jeśli nie ogarnęliście mojego opisu, możecie sobie zerknąć.
Dzisiaj męczę The Script - Before the worst . "There was a time, that we'd stay up all night best friends talking till the daylight took the joys alongside the pain with not much to loose, but so much to gain..." Na dzisiaj to tyle.
Au revoir. xoxo

czwartek, 8 marca 2012

This is a man's world but it wouldn't be nothing, nothing without a woman or a girl...

Dzisiaj mamy Dzień Kobiet moi mili^^, więc postanowiłam napisać notkę. Najpierw: Wszystkiego Najlepszego dla wszystkich Pań, a teraz przejdźmy do konkretów. Dwa polskie były epickie - dostałyśmy ptasie mleczko i wiadomo czyj to był pomysł... Nie byłyśmy zadowolone, bo my na prezenty dla chłopców się wykosztowałśmy, a ptasie mleczko było z biedronki, bo część chłopaków nawet nie raczyło zapłacić. Tutaj zacytuję wam moją rozmowę z Kinią: Ja: "Wiesz, gdzie oni sobie mogą ten prezent wsadzić..." Akurat zapadła cisza, a Kinia głośno i wyraźnie:"Niech sobie w d*** to wsadzą". Pani się obejrzała, ale chyba nie usłyszała(a siedzimy w drugiej ławce), nasz cały rząd zaczął się śmiać, ja się trzęsłam przez cały polski - epicko, mówię wam. Potem fizyka, nasza koleżanka rozwiązywała zadanie na tablicy: Ja do Kini:"Jaki szal..." K:"Ale z czego?" Ja"Kinia, nie żal, tylko szal..." K:"Ja wiem, ale z czego?" Ja:"Kinia, s-z-a-l" K:"Aaaa..." - no i w brecht. Albo przed fizyką na przerwie: Ja: "Będziemy pomagać dzieciom z Kenii" Madzialenka<siłując się z opakowaniem ptasiego mleczka>: "Pomóż mi!" J:"Madzialenko, czy ty jesteś dzieckiem z Kenii?"<lol>. Potem geografia i prezentacje - usłyszałam komplement od pana M.- taa, on naprawdę potrafi powiedzieć jakieś miłe słowo, niewiarygodne. Potem matematyka, no i histra - czyli Kinia i Jeanette biorą rozwód u Anny Marii Wesołowskiej. Ja: "Ale ona już wyszła z TVN-u" Kinia:"Ale lecą powtórki na TVN 7" ;p. Jak tu jej nie uwielbiać? Muzyka to było coś. Przychodzą chłopcy z innej klasy, dają pani kwiatka, a Caroline: "Ale nas jest szesnaście!" Albo Kondrad do pana M.: "Jedna uwaga ci nie zaszkodzi, 25 jak ja - to już szkodzi..." zdolny jest, nie ma co. Albo wczoraj chrupał paluszki i pyta się mnie, czy chcę, mówię, że nie mogę, bo to trzeba gryźć, a on: "To ja ci zmielę!" mwahaha słoodko ;p. Potem śpiewaliśmu "Makumbę" - O le le le wychodziło nam zdecydowanie najlepiej. Dzisiaj się ogólnie dużo działo i nie sposób tu wszystkiego opisać, Paula i Caroline przetrzymują mi książki - dzięki! ;* Ogólnie to fajnie było... A! Na dodatkowym angielskim Majster - jako, że jest jedynym chłopakiem w naszej grupie - dał każdej po tulipanie! To się nazywa gentelman, nie?:) Wieczorem przyszła Kinia z Livką - znowu rozmowa o kanapkach, dziewczyny w szkole mi dzisiaj po raz kolejny wypiły Grapcia - ja wam moze studnię wybuduję, albo coś? To by było na tyle... No to zdjęcia:
 

1. Caroline postanowiła zhandlować Paulę na allegro - taak, to jest kod kreskowy;p.
2. Prezent z okazji Dnia Kobiet od Caroline, który znalazłam w kieszonce płaszczyka, oryginalna karteczka, nie? Mam nadzieję, że możecie rozczytać... Dziękuuuujęęę;*!
3. Prezent od chłopaków...
4. Rewanż Majstra za nieudany prezent ze szkoły, ładny niee?
Piosenka na dziś to Ed Sheeran - Drunk kocham tą piosenkę, a dziś ją po prostu katuję... "Our house gets cold when you cut the heating without you to hold I'll be freezing can't rely on my heart to beat it 'cause you take part of it every evening..." Na dzisiaj to tyle.
Au revoir. xoxo

piątek, 2 marca 2012

Ain't no such thing as "it's too soon"...

Piątek! Wreszcie, nareszcie ukochany piątek. No to po kolei^^. Najpierw godzina wychowawcza, czyli rozmowa na temat statutu i jaka nasza klasa jest poszkodowana. Potem WOS - uwielbiam pomysły pana Mx i jego porównania. Postanowił nam na przykładzie naszej klasy wytłumacyć akcje i obligacje czyt. Madzialenka jako seksowna sekretarka, ja zarywająca do pana Mx i poszkodowany Majster - świetnie. Potem sprawdzian z matmy - zawzięcie szukałam jakiegoś haczyka, religia, czyli planowanie rodzeństwa dla Majstra, no i polski, który był drugą godziną wychowawczą. Mieliśmy na pierwszej robić plakaty, ale się nie wyrobiliśmy, więc robiliśmy na piątej. Ja, Madzialena i Charlotte robiłyśmy plakat o jedzeniu francuskim, a Paweł ciągle powtarzał "les bagietas", w ogóle na tej lekcji działo się wszystko, ja przestałam ogarniać. Kondrad ciągle coś do mnie gadał i pilnie poszukiwał gumki. Następnie angielski i "Edward Nożycoręki" + moja dalsza część dubbingu: "Mówię wam, że on na nią leci" - jestem pewna, że wszyscy to usłyszeli. haha W-f - jeszcze trochę i wyplułabym płuca. No a potem łazienka i kłócenie się o mojego "Grapcia"(woda smakowa), poszłam do biblioteki z Caroline, no a potem kompletne odpały - normalka. Skończyłam czytać "Diupę" E. Nowak. Byłam tradycyjnie u ortodonty - mam białe ligatury, a chciałam szare, ale OK - beznadziejne, no ale cóż(w sumie to trochę sama jestem sobie winna;p). Potem z Kinią byłam u Livci - to jakaś masakra była: "Cześć kochanie, właśnie zjadłam kanapkę." - dzisiejsze rozmowy dziewczyny z chłopakiemO.O - nie ma co, interesujące. No a teraz jestem tu i sobie piszę, jestem pewna, że coś miałam jeszcze dodać, ale nie pamiętam... zapewne przypomnę sobie później. No to zdjęcia:
1. Caroline, Paula i Madzialenka malujące flagę Francji - im nie powinno się dawać farb, ale flaga wyszła fajnie;p.
2. Taka tam karteczka z wyznaniem miłosnym...
3. ...i dalszy ciąg karteczki, ktoś tu chyba został odrzucony?;)
4. Dzieło artystyczne Madzialenki - ma dziewczyna ten zmysł artystyczny, nie?;p
5. Mój soczek - jabłkowy of course<3.
Nie mam pomysłu na piosenkę to niech będzie Olly Murs - I'm OK "I'm ok I'm gonna live the life I wanted every day find someone to help me chase the clouds away if you wanna know it's written on my face when you see me smiling I'm ok..."
Au revoir. xoxo

czwartek, 1 marca 2012

Do you ever wonder if the stars shine out for you?

 Salut! Miałam zamiar napisać, że nienawidzę czwartków, ale dzisiejszy był naprawdę sympatyczny. Na początku dwa polskie - nudy. Następnie fizyka, robiliśmy samodzielnie notatki na ocenę, tylko że Kondrad ciągle śpiewał "Nie, nie boję się..." i w żaden sposób nie mogłam się skupić, krzyczałam na niego, kopałam go, a potem nie mogłam opanować śmiechu. Biedna Charlotte musiała z nim siedzieć. Propozycja zamknięcia go w próżni wydaje się być kusząca. Potem geografia. Bartek znowu się do mnie przysiadł(w sumie to mogłabym z nim siedzieć;p), mieliśmy robić karty, przed nami siedział pan M., a przysiadł się do niego pan Marley tum tu dum. Skończyło się tak, że Bartek zrobił kartę i ćwiczenia, a nasza trójeczka sobie spisała i fajnie było, i daliśmy nasze karty do sprawdzenia, ja nie chciałam, ale pan M. mi zabrał i teraz wszyscy będziemy mieli ten sam błąd, oj tam, oj tam. Następnie matma i piąteczka z pracy domowej^^ - pozytywnie. Potem historia i kartkówka, której nie było, mazałyśmy sobie z Charlotte po rękach<czyt. pisałyśmy na palcach 'Ed Sheeran'>. Na przerwie Caroline próbowała mnie zrzucić z ławki, a tymczasem podszedł do niej od tyłu ksiądz i mówi: Nie męcz jąąąą<Caroline przestraszona>, nie bój sięę. Potem Caroline znowu mnie męczyła i znowu szedł ksiądz no i oczywiście nie powstrzymał się od komentarza: Rącki psy sobie. haha No i w końcu muzyka - przedmiot, którego zwykle nie lubię, z powodu, gdyż nasze lekcje są nudne, oglądamy tylko prezentacje, a poza tym to ostatnia lekcja i chcę już do domu. Dzisiaj jednak było inaczej, była prezentacja, ale pani się nas pyta: Kto ustalił skład orkiestry symfonicznej? - Mendelejew!. Potem chcieliśmy coś śpiewać, pani: Co? i włączyła youtube. Chłopaki od razu, że One Direction. Kinia spojrzała się na mnie i mówi, że jak pani puści One Direction to ona wychodzi. Pan M. przybiegł, wpisał One Direction i puścił "What makes you beautiful", pani powiedziała, że mamy śpiewać. No to Mateusz zaczął drzeć refren, ja się śmiałam i zacieszałam do projektora - no wiecie, nie zawsze można zobaczyć One Direction na ekranie wielkości tablicy. Kinia totalna załamka. Potem poszłam na spotkanie projektu, w którym miałam nie brać udziału, ale zostałam zmuszona. Właściwie to uważam, że jestem zbędna temu projektowi - mam być reżyserem i mam im mówić, kiedy mają wychodzić i wszystko ogarniać, a co to oni małe dzieci, żeby nie zapamiętali po kim mają wejść - no bez przesady, bez przesady, ale było zabawnie przynajmniej. Potem dziewczynki zaliczały/poprawiały kartkówkę z francuskiego, więc na nie poczekałam i poszłyśmy do toalety. To były kompletne odpały - udawałyśmy orki, walenie i foki(nie próbujcie sobie tego wyobrazić!). Kłóciłyśmy się czy w łazience mamy kamerę czy zraszacz w razie pożaru. W szatni nie było lepiej - śpiewałyśmy jakieś dziwne piosenki. W końcu wyszłyśmy, odprowadziłam dziewczynki kawałek i musiałam wracać sama:(. Poza tym zamieniłyśmy się z Caroline czapkami i ona moją wrzuciła mi w błoto, więc ja nie pozostałam dłużna. Problem jednak jest taki, że moja czapka jest czarna, a Carolina ma bardzo jasną haha. Potem dodatkowy angielski, a teraz w domu. Jutro mam sprawdzian z symetrii i może być kartkówka z błogosławieństw, także wypadałoby się pouczyć.
Takie z dzisiaj - moja rączka;p. Charlotte rysowała łapkę<3.
Z powodu mojego dobrego humoru i mojego uwielbienia Eda piosenka na dzisiaj to: Ed Sheeran - Sofa i nie potrzeba nic więcej. "We can go where you want, say the word and I’ll take ya but I’d rather stay on the sofa on the sofa, with you..." A teraz was opuszczam żebyście sobie mogli w ciszy i spokoju posłuchać cudownego Eda:).
Au revoir. xoxo