poniedziałek, 30 grudnia 2013

Now I’m at the age when I know what I need.

Hejka! Co powinnam robić? Uczyć się historii! Co robię? Siedzę i piszę notkę! Ale wiecie, kiedy czekają na was 3 tematy z historii pełne dat i nazwisk, wszystko wydaje się bardziej interesujące. Poza tym ten stosik książek - dziś zabrałam "Miasto kości" Werce i miałam go nie ruszać, póki nie dokończę "Dobranych", ale pokusa była silniejsza ode mnie. Najpierw zdałoby się naskrobać parę słów o świętach. Wigilia była fajna - przyjechała babcia, kolędy, dostałam cudowne życzenia. No i piekłam z moim tatusiem piernik(mama obawiała się, że to będzie się równać zakalcowi, ale wyszedł). A mój tatuś lubi "My słowianie". I chodzi i śpiewa "Bałkanicę", i sypie rymowankami. ;p Najśmieszniejsze jednak było to, że zrobiłam racuchy, a moja mama posypała je cukrem pudrem, który okazał się mąką ziemniaczaną. A babcia żeby nas nie obrazić(bo powiedzieliśmy jej, że to nowy przepis), to jadła te racuchy. I gdybyście zobaczyli minę mojej mamy, gdy spróbowała. A sporo tej mąki nasypała i cieszyła się, że będą taaaakieee słodkie. A wieczorem poszłam do Anetki, złożyłyśmy sobie życzenia i siedziałyśmy, rozmawiając o wszystkim przy ciepłej herbacie i z Buble w tle. Wtedy wszystko jest piękniejsze. A to życzenia od Mariki(cudowne są ♥):

Z okazji świąt Bożego Narodzenia
Marika śle Tobie najleepsze życzenia (jakie mogłam, bo nie miałam dużo czasu ;<)

Abyś zawsze była wesoła

Żebyś z powodu ocen nie łapała doła ;p

Żeby te święta były magiczne

I prezenty śliczne ;>

Także duuuuużo radości

Jeszcze więcej miłości <3

W karpiu mało ości

No i mało słodkości (bo wiem że nie jesz ;d)

No ale żeby życzenia nie były banalne

Czas je zmienić na mniej oficjalne ;p

A więc!:

Miłego sikaaaaaania xD

W dżakuzi zupki gotowania

Albo opalania (co kto woli) ;p

Miłych ćwiczeń na wf-ie w przyszłym roku

Oczywiście u mego i Werki boku ^^

A gdy zbijesz jedną bombkę

To nie smutaj, kup se pompkę!

Gdy podłączysz ją do gniazdka,

Napompujesz nawet ciastka! (mmm puuszystee ;>) -.-

Także biustu nie małego xD

I chłopaka też fajnego ;>> (mam go poznać!)

Żebyśmy zawsze razem się wygłupiały

I na siebie nie gniewały ;d

A! I fajniej IT szkoły >.<

Pumpa życzy w ten dzień wesołyy!!! ;***



Wiem, że życzenia są do niczego ;p

Ale ogólnie to NAJLEPSZEGO!! <3

Powiedzcie mi, że ona nie jest genialna. :D Z tym sikaniem chodzi o to, że kiedy Marika napisze mi coś śmiesznego, to zawsze odpisuję jej: "sikaaam xd". ;p No i ogólnie życzenia tyczą się naszych odpałów na wf-ie, haha. No to przejdźmy do Bożego Narodzenia. Przyjechali goście, była moja mała Majeczka, która była zachwycona faktem, że mam jej zdjęcia na tapecie i latała po wszystkich gościach i im pokazywała mój telefon. No i kradła cukierki. ♥ Wieczorem znowu do Aneci - tym razem "Percy Jackson" i było fajnie. W drugi dzień świąt pojechaliśmy do babci. Mój tatuś pierwszy raz nie chciał wracać od teściowej(mój tata nie pała do niej sympatią, niestety...), zaczęliśmy żartować, że na następne święta przyjedzie ze śpiworem. W ogóle było śmiesznie. I jak zwykle zaczęły się te same co zwykle rodzinne opowieści, ale usłyszałam dwie nowe o mnie. Podobno mała Jeanette chodziła wokół samochodu z założonymi z tyłu rękami i powtarzała: "Ku*wa, spie*dalaj, ku*wa, spie*dalaj..." Ładnych rzeczy się uczyłam, nie ma co, ale to po dziadku. Albo podobno wujek z dziadkiem rozmawiali, że trzeba pomalować skodę, no ale jak tu zedrzeć farbę? Nagle słyszą: skrzyp, skrzyp. Patrzą, a Jeanette wzięła śrubokręt i zaczęła skrobać po skodzie, no bo jak trzeba to trzeba. ;p W piątek świętowałam z Anecią imieniny. Dostałam świetny prezencik i grałyśmy kilka godzin w Uno, maniaczki. ;p W sobotę widziałam się z Paulą - ciągle powtarzałyśmy: "are you lost?" - to przez memy, Paula je kocha. <3 A potem Paula sprawdzała, czy rzeczywiście mam wszędzie łaskotki, a ja ustawiłam jej na tapecie nasze kolana. :D Niedziela cała z książką. Ja już chcę marzec i premiery moich filmów, potrzebuję jak powietrza! No a dzisiaj spotkałam się z Mariką, Karolą, Werą i Kamą. Wera opowiada tragiczne historie, a my się z nich śmiejemy, Marika nie odróżnia piątki od żółwika, moja siostra mnie nie poznaje i ogólnie to bawi nas wszystko. Jutro tymczasem do Karoli, więc będzie ciekawie. Zdałoby się zrobić chociaż króciutkie podsumowanie roku, skoro już piszę. Dla mnie był dobry. Co się wydarzyło? Och, jak dużo! Przede wszystkim bal gimnazjalny, którego nigdy nie zapomnę, szaleństwa na parkiecie, bawiący się nauczyciele. Po drugie to Szkocja! Najlepszy wyjazd w życiu, pełen uśmiechu, pięknych widoków, ohydnego jedzenia, cudownych wspomnień i chęci jak najszybszego powrotu. Czasem myślę, że z chęcią spakowałabym walizkę i zamieszkała tam chociaż na troszkę(tylko ta pogoda!). Ale byłam tam z wspaniałymi ludźmi i nigdy tego nie zapomnę. W międzyczasie były egzaminy pełne stresu, ale w sumie zakończone pozytywnie. I pan na egzaminie z angielskiego jedzący ciasteczka podczas słuchania. ;') Potem mnóstwo uroczystości, nerwy związane z wyborem szkoły, jazdy po dniach otwartych. Konkursy - w tym ten z pierwszej pomocy i zabawni panowie strażacy. Realizowałam się jako dziennikarka i chemiczka. Po prostu cudowny okres. Potem próby do zakończenia, w końcu ten dzień pełen wzruszeń i ciepłych słów. Pożegnanie z wychowawczynią i szkołą, w końcu zgranie w klasie. Najlepsze zakończenie kiedykolwiek, dla takich słów było warto. Przed zakończeniem klasowe ognisko i drugie tuż po nim. Zabawy na trampolinie i słuchanie przebojów z dyskotek. Wakacje minęły niepostrzeżenie, nie zrobiłam nic pożytecznego. Oprócz tego, że w międzyczasie realizowałam moje postanowienie i testowałam moją silną wolę, rezygnując z cukru. Ach - no i zaczęłam przygodę z zumbą ze średnim efektem - chyba brak mi zapału. Problemy z wyborem szkoły, dylematy, potem żałowanie wyboru, w końcu poznanie nowej klasy. Na początku izolacja, ale z czasem przyszło przyzwyczajenie. Pierwsze sprawdziany, oceny, wpadki, zabawne momenty. Wycieczka do Czech - w sumie pełna wrażeń, krótko mówiąc. Zżycie się z nową klasą, przywyknięcie do nowej codzienności, 16432342 zajęć dodatkowych, pierwsza wigilia klasowa pełna świątecznej magii. Tak, to by było na tyle. To był udany rok. Pozostawił mi mnóstwo zdjęć i wspomnień. No i jeszcze ogrom dobrych piosenek. ;') Dużo mnie nauczył. Pokazał mi prawdę o różnych ludziach i chyba też sprawił, że zaczęłam bardziej doceniać tych wokół mnie. I nawet jeśli tego nie czytają(a może?), to chciałabym podziękować wszystkim osobom, które wytrwały ze mną ten rok, które były przy mnie, gdy czasami miałam ochotę przegryźć komuś tętnicę albo gdy już brakowało mi sił czy chęci do czegokolwiek. Chciałabym im podziękować za to, że są(nie ukrywajmy, że to prześliczne panie :D) niezastąpione i to jedne z najwspanialszych osób, jakie spotkałam. Większość z Was mam zaszczyt nazywać moimi przyjaciółkami i tym bardziej Was podziwiam, że ze mną wytrzymujecie, naprawdę dzięki. Wiem, że wiecie, że chodzi o Was. ;* Koniec wyżaleń, teraz pora jeszcze na podziękowania dla moich czytelników - blog zamiera, ale tym co z moimi wypocinami wytrzymują/ali dziękuję i ogromne uściski dla Was. Czasami warto pisać choćby dla jednej dobrej duszyczki, która wejdzie i przeczyta. No to na sam koniec jeszcze życzenia: Szczęśliwego Nowego Roku, żeby nadchodzący rok był lepszy od mijającego, przyniósł mnóstwo świetnych wrażeń, cudownych nowych znajomości, ale żeby nie zatracił starych, żeby przyniósł wam spełnienie marzeń, dużo radości i żeby zapisał w waszej pamięci tysiące nowych, wspaniałych wspomnień. ;*
Trochę cukru pudru i Jeanette ozdabia piernik zrobiony przez nią i tatusia. ;')
Cześć moja choinko, mówiłam, że Wam pokażę! :)
Dawno nie miałam takiego dylematu z piosenką, więc będzie taka od czapy. Chciałam "Bałkanicę" - przynajmniej klimatycznie by się zgadzała, bo "będzie się działo...", ale Karola protestuje. No to będzie cudowna piosenka, z którą chyba dużo ludzi się utożsamia, a że poznałam ją dzięki Karolci i katowałam w tym roku. I w sumie chyba trochę jest o tegorocznej sytuacji, niestety. Arctic Monkeys - Do I Wanna Know? "Nie wiem, czy Ty czujesz to samo co ja, jednak moglibyśmy być razem, gdybyś tylko zechciał. Czy chcę wiedzieć, czy to uczucie jest obustronne? Ciężko jest patrzeć, jak odchodzisz. W pewnym sensie miałam nadzieję, że zostaniesz. Kochanie, oboje wiemy, że noce zostały stworzone głównie po to, by mówić rzeczy, których nie możesz powiedzieć następnego dnia. Czołgam się z powrotem do Ciebie. Czy kiedykolwiek myślałeś o tym, żeby zadzwonić po paru drinkach? Bo ja mam tak zawsze. Może jestem za bardzo zajęta byciem Twoją, by zakochać się w kimś nowym? Teraz to przemyślałam, czołgając się z powrotem do Ciebie..." Ciekawe, ile razy się jeszcze przeczołgam w następnym roku, więc jeśli możecie, to życzcie mi, żebym jednak nie zniżała się do parteru. ;)
Au revoir. xoxo Do zobaczenia w 2014! *.*

PS Piękną mamy wiosnę tej zimy, prawda? Nie narzekam. ;)


poniedziałek, 23 grudnia 2013

You can't feel anything that your heart don't want to feel.

Mój blog chyba ostatnio zamiera, wiec muszę go reanimować. Biegając między kuchnią a pokojem, między sałatkami a ciastami, postaram się coś Wam naskrobać, bo wiem, że jutro nie dam rady. Mieliśmy Wigilię spędzać sami, ale w końcu po długich namowach przyjeżdża babcia - do nikogo nie chciała, a do nas się zgodziła, więc w jakiś tam sposób czuję, że jesteśmy wyróżnieni. ^^ Chyba zaraz oszaleję od tych pięknych zapachów. Chyba wypadałoby coś napomknąć, co takiego się działo. Po pierwsze - uwielbiam, kiedy moja nauczycielka od angielskiego, nie umie przeczytać mojego nazwiska - głowi się i głowi, aż w końcu krzyczy: "Pisz jak człowiek!" No bo piszę jak małpa, doprawdy... Albo kiedy pyta się, kto jej zrobi plakat i chłopcy krzyczą: "Grzesio!" A potem kto pójdzie na konkurs piosenki: "Grzesio!" Sorka: "No widzę, że Grzesio człowiek renesansu!" Śmieję się też, gdy na jakieś pytanie, sor od historii odpowiada Kubie: "Chyba cię pęczy!" A my znajdujemy 10 znaczeń tego zdania. ;p Wciąż bawi mnie wspomnienie Zuzi pytającej się sora od polskiego: "A jak mówię sama do siebie to dalej jest monolog?" <sor kiwa głową, minutę później> "A jakbym sobie jeszcze odpowiadała?" S: "To wtedy ma pani problemy ze sobą..." No a Karol na ustnej maturze ma zamiar USPAĆ komisję, haha. <3 No albo kiedy kobieta robi nam niezapowiedzianą kartkówkę z wok-u i jakimś cudem dostaję piątkę z dwoma minusami, mówię Marice, że zmyślałam, a ona: "Ja też." J: "Widocznie zmyślałam trochę lepiej niż ty." xd Lubię, kiedy chłopcy rysują Zuzi karniaki w zeszycie, a my przerabiamy je z Werą na ryby i samoloty, my artystki. :D Ale najbardziej ze wszystkiego kocham nasze wf-y, kiedy nic nie robimy, kiedy wspominam z Mariką gimnazjum albo kiedy we 3 - ja, Wera i Marika mamy totalny odpał i dziewczyny opowiadają mi "Śmierć na 1000 sposobów"<obrzydlistwo, bleee>. Marika przywołuje historię o pani, której wybuchła przednia część ciała, jeśli wiecie, co mam na myśli. I w ogóle to jesteśmy bohaterkami naszej klasy, bo podałyśmy im odpowiedzi do kursu z informatyki, drugie konta zawsze spoko. ;) Marika się nazwała Pumpa i to nasz największy odpał - historie o Pumpie są kultowe. ^^ Obiecała mi życzenia o Pumpie na święta. ♥ Albo tekst z wf-u, Marika: "Taka pompka, podłączasz do prądu i pompuje." Wera<z taką poważną miną>: "To się nazywa sprężarka..." Marika to jest w ogóle taki miszcz, że ojej. ;') Albo siedzimy na ławce, śmiejemy się i ja: "Hahahahah, ale z nas wariatki"<i dokładnie w tym momencie dostałam piłką w głowę, a najśmieszniejsze, że myślałam, że to Wera mnie ręką walnęła, lol> Albo siedzimy z Werą w sali informatycznej, kiedyś była taka sytuacja, że gadałyśmy o "Barwach szczęścia", a ja nie wiedziałam, która to Agata<so complicated xd>, Wera się mnie pyta: "Jak tam Ksawery?" Ja myślałam, że znowu mówi, o tych "Barwach..." i: "Wiem, który to Ksawery, teraz jest mały Ksawery, duży zmarł..." Wera: "Hahahahah, mi chodziło o huragan." Mój geniusz nie zna granic. xd Powiem wam, że jak człowiek musi w 10 minut dobiec na autobus w śniegu, na który przy ładnej pogodzie dochodzi w 15, to odkrywa w sobie nowe pokłady energii. I potem z uśmiechem wysyłam wiadomość do dziewczyn: "Jeanette, lat 16, oszukała przeznaczenie." Wciąż jestem zdania, że to dzięki poślizgowi przy zbieganiu. ;) W ogóle to kocham mijać choinki, idąc na dworzec, to takie urocze. *.* I tylko śniegu brak do pełnych świąt. Mieliśmy klasową Wigilię, ile miłych życzeń dostałam. Jak dziwnie słuchać, gdy życzymy sobie dobrze zdanej matury, niby dzieci, a jednak już nam bliżej do dorosłości(przynajmniej tej formalnej) niż dalej. Nasza wychowawczyni się popłakała, a my razem z nią. No i dzięki naczelnemu fotografowi Weroniczce(ale my mamy plany na przyszłość, haha <3) mamy mnóstwo zdjęć z Wigilii, jak słodko będzie na nie spojrzeć za trzy lata. Mamy też świetne zdjęcia z prezentacji z wok-u z Paulinką w ludowym stroju, która wyglądała ślicznie, ale: "Czemu mi nie mówiłyście, że to tak mnie poszerza w biodrach?!" Kocham. ♥ Poza tym w końcu mam czas na książki, teraz czytam "Nostalgię anioła" i już się zakochałam. Muszę jeszcze wygospodarować trochę czasu na filmy. Poza tym wielkimi krokami zbliża się koniec roku - ocenki nie z gorsza. Zbliża się też zaplanowany już Sylwester. *.* I cudowne ferie, na które jakieś zarysy planów też już są. :) Poza tym jutro w końcu ze szpitala wychodzi Madzialenka i cieszę się, tak jakbym sama z niego wychodziła. ;) W ogóle to jak poszłyśmy z Karolą odwiedzić Madzię, to się zgubiłyśmy. Dzwonimy do jej siostry, ona nam tłumaczy drogę, no weszłyśmy do jakiegoś szpitala, zostawiłyśmy kurtki, dzwonimy znowu, gdzie mamy iść: "Korytarzem" "Ale tu są 2." "Jak 2 jak jeden? Poczekajcie na mnie." Czekamy na krzesełkach, znowu telefon: "Ja już jestem." Karola: "A gdzie?" "Koło szatni." "To poczekaj ja pójdę.<...> No gdzie ty jesteś?" "No koło szatni." "To my chyba jesteśmy koło różnych szatni." Byłyśmy nie w tym szpitalu. <brawo> I wiecie co jeszcze? Kocham kiedy nasi skoczkowie mają taki luz w d*pie, że zgarniają wszystko. ;') Zdjęć będzie dużo, na razie nie dam wam naszej choinki(ale dziś ją ubrałyśmy z mamą:D), na nią sobie poczekacie,. ;p
Prezent mikołajkowy od Majsterka. I ten moment, kiedy przypomniał sobie, że ja nie jem słodyczy: "Jakbym pamiętał, to bym Ci z powietrza zrobił czy coś..."
W klasie też mieliśmy Mikołajki. ;) Mandarynek było więcej, ale nie mogłam się powstrzymać...
 Takie widoki sobie mijam, idąc na dworzec. Pięknie, prawda? :) Przepraszam za jakość.
Ubierając choinkę, znalazłam mojego Kubusia, teraz robi za ozdobę w pokoju. ;> Jakie wspomnienia...
Choineczka od Pani Magdy. <3
Moja choineczka, zawiesiłam na niej małe bombeczki jeszcze po mojej prababci. Jakoś tak je znalazłyśmy, a mama mi powiedziała, że jak byłam mała, to tak mi się spodobały, że zabrałam je właśnie prababci. No i wiszą... Lubię takie przedmioty.


Bo kiedy mi i Marice nudzi się przed lekcjami, to lepię z jej gumki do ścierania ludziki - od góry: Fredek w kapeluszu i bez oraz świnka Pumpa. :D
No a kiedy Weroniczka jest chora, to Marika z Jeanette zamiast się uczyć, lepią jej Pumpę i układają wierszyk:
"Echem, echem(odchrząkują i recytują):

Pewna Weroniczka co święta chorowała,
więc Pumpa zdrowia jej życzyć chciała.
By gardełko leczyła
i nic już nie mówiła,
by szybko do swych dziewczynek wracała
i świat biologii z nimi odkrywała.
Wracaj Weroniczko miła,
byś z nami się wf-em cieszyła!
Pamiętaj, że Cię kochamy
i w szkole na Ciebie czekamy! ;*"


Musi być świątecznie...  De Su - Kto wie "Niejeden z nas czasem robi jakiś błąd, czasem się zdarza dwa razy pod rząd. Ufa tym, co nie warci ufania, kocha tych, co nie warci kochania. Ale kto wie, czy za rogiem nie stoją Anioł z Bogiem? I warto mieć marzenia, doczekać ich spełnienia. Kto wie czy za rogiem nie stoją Anioł z Bogiem? Nie obserwują zdarzeń i nie spełniają marzeń!" Kto wie, kto wie rybeńki...

No to i mi wypadałoby Wam czegoś życzyć, bo nie wiem, kiedy się spotkamy, no to: zdrówka, bo najważniejsze, duuuuużo miłości, bo najpiękniejsza, mnóstwo szczęścia, bo jest potrzebne i 1784526452426 powodów do uśmiechu i radości, bo bez nich trudno żyć. ;) Trzymajcie się dziubaski! ;* I mam nadzieję do zobaczenia w Nowym Roku, a może i wcześniej. ;> Idę zgłębiać "Nostalgię..." Trzeba odpoczywać, bo potem znowu nauka, nauka - zaczynamy rozszerzenia, jupii...

sobota, 30 listopada 2013

Fill my lungs, drain my heart...

Hej! Notka miała być już dawno, ale będzie teraz. Wiem, że nie było mnie baaardzo długo, ale miałam totalny brak weny, przepraszam też, że nie czytałam waszych blogów, ale niedługo wszyściutko nadrobię, po prostu czeka mnie teraz trochę ciężki okres(ale mamy gotowca z geografii, więc może nie będzie najgorzej<3), ale potem święta i luz. Na razie staram się robić wszystko systematycznie i zaniedbałam bloga, ale kończy się listopad i jakoś - może bardziej ogólnie - trzeba go podsumować. Nie wiem, czy ktokolwiek poprzednią notkę przeczytał, bo zbytniego odzewu nie widziałam, ale rozumiem, że wszyscy pilnie się uczą, haha. Większość rzeczy pozapominałam, ale opowiem przy najbliższej okazji i większej ilości wolnego czasu(chociaż jak tylko go znajdę, to biorę książkę, herbatę i odpoczywam). Chyba powinnam zacząć od tego, że chyba zaczynam czuć sympatię do mojej klasy, tak - w końcu uważam ich za moich, jest naprawdę zabawnie, ciągle się coś dzieje i po mału zaczynam gdzieś tam znajdywać dla siebie miejsce. Te 3 miesiące w szkole tak wiele zmieniły, moja wychowawczyni zapamiętała moje imię, zdążyłam już podpaść, poznać pewne zasady rządzące moją szkoła i choć nadal jestem i jeszcze przez 7 miesięcy będę pierwszaczkiem, to już nie takim zagubionym. Ostatnie 2 tygodnie były OK, było trochę luźniej pod względem sprawdzianów, ale nie byłabym sobą, gdybym nie miała 17462654524 rzeczy do zrobienia. To dziwne - dopiero co było Wszystkich Świętych(lubię to święto, lubię odwiedzać groby, może to dziwne, ale zawsze przypominają mi się bliscy - tacy jak ich zapamiętałam i mam chwilę refleksji), a tu już w następnym tygodniu Mikołajki - dzisiaj byłam kupić prezencik. :D Wczoraj złapałam zamuła - chwilowy dołek, ale niezbyt głęboki na szczęście. Jeszcze w tym tygodniu czeka mnie ortodonta, ale przestał mi już obiecywać, że zdejmę aparat do zimy, teraz postawił nowy termin: wiosna. Powinnam jeszcze powiedzieć, że niektóre osoby denerwują mnie i Werę samym głosem, i że uwielbiam sweter Wery, który ma z tyłu zamek: Wera, ten zamek się rozpina do końca? W: Sprawdź! <rozpinam> J: Wera nie mogę zapiąć! Zaciął się! haha xd Poza tym jemy jabłka i mandarynki i jest ok. I mój "stary, dobry" kolega S. odzywa się, jak coś chce, ale podobno ze starej klasy tylko do mnie się przyznaje i dlatego na spontanie poszłam z nim do mojego gimnazjum, gdzie pani po raz kolejny powiedziała, że musimy się spotkać, że mogliśmy przyjść na Andrzejki, że mamy być grzeczni i gadaliśmy z panią dyrektor na temat Dnia Absolwenta. ;3 Poza tym byłam z Karolą i Werą na "Mój Biegun". Przepiękne <3 Karola nie płakała, ona wyła i ten jej głos: masz chusteczkę? ♥ Ciągle się coś dzieje - ciągle kogoś spotykam a to w autobusie, a to gdzieś - spontan na okrągło. Poza tym Jeanette i Wera to klasowe matematyczki haha, nie masz pracy domowej? Przyjdź do nas! Tak, tak. Co do nauki to - u nas w szkole działa niezła wymiana informacji i w ten sposób dajemy radę. xd I w ogóle to chłopcy uwielbiają czasami poirytować naszych nauczycieli. Szczególnie naszą wychowawczynię. ♥ Gadamy, zamieniamy numery klas, a ona myśli, że cała jej grupa uciekła, haha. A potem i tak dostaje się za to tej niewinnej grupie czyli mojej. xd Właśnie - w zeszłym tygodniu były próbne matury, więc trochę "oddechu", ale to uświadamia mi, jak szybko minie czas. Kilka tygodni temu tłumaczyłam dziewczynom, że tak naprawdę to listopad szybko minie, potem grudzień i święta, potem ferie - bo w tym roku mamy pierwsi, luty jest krótki, marzec najgorzej, Wielkanoc, matury, czerwiec, wakacje - i tak oto skończymy 1 klasę. Trochę masakra... Na razie czekam na święta. *.* Już je czuję, ale choinki na początku listopada to była przesada, tylko to zimno mnie trochę przeraża, ale będzie dobrze. Przypomniało mi się, jak wczoraj chłopaki pytają się pani, co znaczy jakieś słowo po niemiecku, ona: "powiedzieć". Oni chcieli napisać, że w wolnym czasie ze sobą rozmawiają i zaczęli: "W wolnym czasie powiadamy ze sobą, hahaha, nie powiadaj na lekcji!" Z Pauliną się tylko na siebie patrzyłyśmy i: "Chyba śmiejemy się z tego samego..." Poza tym w zeszłym tygodniu umówiłyśmy się na robienie projektu, a skończyło się na uczeniu matmy i Paulina musi kończyć sama, biedna. Muszę wam powiedzieć, że po naszym cudownym teście diagnostycznym z polskiego i ocenach, w klasie są zakłady, kogo sor będzie pytał. No i za pierwszym razem Karol mówi, że zgadł i chłopaki powiedzieli, że są zakłady, a sor: "Panie Karolu, dzielimy się po połowie." Wszyscy się śmiali, że nawiążą współpracę, na następnej lekcji Karol znowu zgadł, a sor: "Panie Karolu, tylko proszę mi te sms-y wcześniej przysyłać, bo mogę nie zdążyć odczytać!" xd Albo mi się przypomniało, jak pani od niemieckiego pyta się którejś z dziewczyn, jaki jest jej ulubiony przedmiot, a ona, że nie ma, pani: "Musisz mieć, bo przeczenie poznamy dopiero na następnej lekcji!" No nie mogę. xd Poza tym jesteśmy z Werą na stronie szkoły, bo byłyśmy na wolontariacie! Fajnie było, trochę się rozerwałyśmy i powróżyłyśmy sobie, Jeanette będzie prezydentem haha. :D Ale w cudownym psychoteście na PP wyszło mi, że nie mam szans na karierę przedsiębiorcy. ;p Poza tym ostatnio tyle cudownych piosenek... <3 Ale wróćmy do mojej klasy. Najzabawniej jest zawsze na polskim, historii i religii. Na religii szczególnie jak Kuba się pyta, czy to jest grzech, jak ktoś z kimś "się tenteguje" albo jak gadamy o Halloween, a Kuba: "Ale tak szczerze, to księża nie jedzą dyń?" Na historii gadamy o eciepecie - nie ma co wnikać xd. A na wos-ie rozkminiamy, co by było gdyby np. "A co jak w polskiej ambasadzie urodzi Amerykanka?" - któryś z chłopaków, a sor: "Ale ty nie urodzisz, nie grozi ci to." Na polskim gadamy od picia do dziwnych rzeczy. xd Czytamy tekst, a tam Brad Pitt. Tomek: "Co tu robi Brad Pitt?" Sor: "Jest. BP jest synonimem męskiego piękna panie Tomaszu dla dzisiejszych kobiet. Są tu jakieś wielbicielki? Żadna się nie przyzna..." Tomek: "Teraz Justin!" Sor: "A jak nie Justin to 1D..." On ma jakiś kompleks Brada Pitta - serio. ;p Albo: "Mamy trójkąt, ale nietradycyjny..." Albo "Dreszcze i gorąco... I to nie jest związane z tym co myślicie... Jak nie wiecie to dobrze, bo za młode na to drogie panie jesteście..." Tak omawiamy twórczość Safony. xd "Czyja to jest wina, że jest kryzys?" "Wina Tuska!" Albo "Katharsis..." Tomek: "Taki lek na katar jest..." "Panie Tomaszu..." T: "A po co pan sięgnie, jak pan będzie miał katar?" S: "Będę cierpiał w milczeniu..." T: "A mógłby pan wziąć katharsis..." Albo: <o pasterzach w starożytności w jakiejś tam filozofii chyba>: "Nie pracują, piszą wiersze i kochają..." Tomek: "Swoje owce!" Sor: "Wyleci pan!" Także tak nam mijają lekcje. Duzo jeszcze tego było, ale pozapominałam, jak mi się przypomni - napiszę. ^^ A teraz nie mam zdjęć, więc:
Czasem dobrze wspomnieć choćby letnie ognisko...
Mój humor oddają dwie piosenki, to która? To skoro jedna z nich czeka już tak długo na swoją kolej, to może jeszcze poczekać, łapcie: Marysia Sadowska - Kiedy nie ma miłości "Rano rodzi się hałas i umiera cisza, tak blisko jutra zaczyna się dzisiaj. Przejadłam myśli, wypiłam marzenia i przefiltrowałam moje serce z kamienia. Bo kiedy nie ma miłości, co dalej, co dalej? Tak mało mi zostaje - prawie nic, bo kiedy nie ma miłości, co dalej, co dalej? Dłużej złudzeń nie ocalę, więc co dalej?" No właśnie, co dalej? Na razie żyjmy nadchodzącymi świętami, coraz bliżej...
Au revoir. xoxo
PS Jak mogłam zapomnieć o sorze od infy! ♥ Jeanette w przedszkolu nie nauczyli włączać Worda, a Marika boi się klawiatury, i tak najlepiej było jak wszedł do nas do łazienki, bo wszystkie były pozamykane na piętrze, a my akurat z Werą byłyśmy jeszcze i tak się speszył: "Ale wy sobie nie pomyślcie, że ja coś!" looool


poniedziałek, 14 października 2013

There's a place in my heart where my courage is kept.

Jou! Nie każę Wam tym razem zbyt długo czekać na notkę, bo mam czas, a sporo się działo i trzeba coś napisać, bo od tego tygodnia utknę w podręcznikach na dobre. Powinnam zacząć od tego, że bardzo lubię złotą jesień i mam nadzieję, że będzie mi dane choć odrobinę się nią nacieszyć. Chociaż jeśli mam być szczera - ostatnio słuchałam świątecznego Buble i niczego nie żałuję, aczkolwiek Mikołaje w sklepach to dla mnie lekka przesada. No ale... Nie w zeszłym, a jeszcze w poprzednim tygodniu mieliśmy bardzo interesującą lekcję języka polskiego - mianowicie omawialiśmy dwa cudowne dzieła sztuki, ściślej rzecz biorąc - obrazy. Na jednym z obrazów w tle był widoczny jakiś jegomość. Ktoś: "Co on robi?" Nauczyciel: "Pan oddaje mocz..." Tomek: "URYNĘ!" Co ja wam piszę? o.O I dalej o tym samym panu: "To jest w książce?" Ktoś: "A co? Chcesz zbliżenie?" Nauczyciel: "Żadnych pikantnych szczegółów pan nie zobaczy." albo "Czy to coś oznacza?"<dalej temat pana z obrazu> Nauczyciel: "Nie, to średniowieczne poczucie humoru, ich to bawiło. Pana Grzegorza też bawi." I nas wszystkich pozostałych również. Trochę jeszcze  o tym było, a następnego dnia na polskim, pan: "Chłopcy, na co wy się patrzycie?" "Bo my się zastanawiamy, co przedstawia tamten obraz." P: "Wydaje mi się, że po wczorajszej lekcji wystarczy nam interpretacji dzieł sztuki na jakiś czas..." Po lekcjach poszłam z Olivką do centrum handlowego po prezent dla mojej Paolki. Jak szłyśmy spod naszej szkoły, to Olivka nie chciała mi zaufać, że znam drogę, stoimy na przejściu, a ona: "Mam jedno poważne pytanie - gdzie ja ku*wa jestem?" W sobotę impreza. Najpierw przyjechała babcia z wujkiem. Babcia jak zwykle mnie rozbawiła. Kazałam Pauli sprawdzić, o której mam autobus, idę na przystanek, czekam, nic. Sprawdzam rozkład: "Paula, u mnie na rozkładzie pisze, że ten autobus jest od pon-pt, dzisiaj jest sobota..." W końcu mama Pauli po mnie przyjechała. Poza tym miałyśmy takie odpały, no i ja, i Paolka jesteśmy złe do szpiku kości. Jeszcze Madzia kazała mi Pauli kupić "Percy Jackson i Morze Potworów". Przyszłam, a Madzia: "Wiesz co, ja ci kazałam kupić drugą część, no nie..." Oczywiście Paula chciała pierwszą, ale my takie nieogary - no nic, do którychś tam urodzin skompletuję jej całą serię i po problemie. xd W poniedziałek pojechaliśmy na wycieczkę do Czech. Siedzimy z Werką w samochodzie - nikogo nie ma na placu - no super. Zaczęli się schodzić. Potem cały dzień w drodze - wszystko mnie bolało i tylko: "Nudzi mi się... Chyba coś sobie zjem..." Albo Wera gadała z moim jabłkiem, ja chciałam je zjeść, a gadałyśmy coś o skutkach choroby lokomocyjnej, if u know what I mean, i ona: "Trzymaj się stary!" W domku byłam z Werką - z którą spałam na połączonych łóżkach. *.* Z Gosią, Pauliną, Olivką i jej koleżanką z klasy - Patrycją. Spadłam ze schodków autobusowych, cudownie. ♥ Miałam takiego guza, że bajka. Parę osób mnie irytowało, z niektórymi złapałam całkiem fajny kontakt. Opowiadałyśmy kawały, klasa mocno zabalowała - część nawet pozaliczała zgony, jak to Olivka z Patrycją mówiły: "YOLO, YOLO!" My miałyśmy jeden wielki zgon w postaci Olivki w domku, narobię jej wstydu - a co tam: "Dajcie mi ręczniki!" W: "Co chcesz?" O: "Ręczniki!" W: "Chusteczki?" O: "Tak! Chusteczki!" Mamy nawet filmik, masakra. Albo: "Jeanette, przepraszam, wybaczysz mi? Kocham cię..." Jak to Ania podsumowała: "Słodko!" Lub "Wera, ja cię przepraszam, ja nie wiem, czemu ta woda tak cieknie, ja cię przepraszam..." Żadna woda nie ciekła, ale okeey... O. do mnie:"Wyjdź z łazienki, ja cię tylko przytulę i sobie pójdę." I jeszcze wiele, wiele innych... Do tego obiadokolacja to było oszustwo: patrzymy - frytki i dwa kotlety, ooo. Tymczasem - kotlety były mdlącym serem, Werka: "Gdzie jest nasze mięso?" Następnego dnia właziliśmy na Pradziada, myślałam że umrę - Wera dosłownie mnie wciągała na tę górę. Jeszcze pytam się faceta: "Długo jeszcze będzie ten postój?" A on: "A co?" J: "Bo nie wiem, czy zdążę zjeść jabłko." Ktoś: "Proszę pana, długo jeszcze?" On: "Czekamy, aż koleżanka zje jabłko." A następnego dnia: "Ma dzisiaj koleżanka jabłko?" J: "Zawsze^^." Poza tym jak w końcu dotarliśmy na tę górę, a my z Werką jadłyśmy kanapki z ohydnym chlebem z kminkiem(Czesi wsadzają ten kminek do wszystkiego...), to był tam pan, który walił kilofem w trawę. Karol: "Co on robi?" Ja: "Nie wiem, może tu nie dotarły jeszcze kosiarki i kosi trawę... Albo kopie sobie grób..." Wszyscy chodzili do hotelu na wifi - jak to pan podsumował, żeby zorganizować nam wycieczkę, wystarczy nas zawieźć pod wieżę z internetem. Zrobiłyśmy z Werką z siebie idiotki przy kelnerze - poszłyśmy po herbatę i mówimy, czy można prosić o herbatę, on: "HerbatKĘ?"<i ten cienki głosik i czeski akcent> W: "A to za darmo?" K: "Nene..." W końcu wytłumaczyłyśmy, że chcemy taką śniadaniową, on już na nas czekał z kuflami, ale wzięłyśmy sobie kubki i pyta się nas o coś dwa razy, ja w końcu: "Nie rozumiemy..." On: "Blak tiiiii?" J: "?" On: "BLACK TEA?" J: "Tak!" Potem się tak na nas gapił, o jacie. W nocy leżę sobie z Werką: "Wera, u ciebie też jest tak zimno jak u mnie?" W: "Nie wiem..." J: "A mogę sprawdzić?" :D No i usnęłam na jej łóżku. ;p A Werka rozbiła talerz na śniadaniu - bo leciało jej krzesło i żeby krzesło nie upadło, puściła talerz, lol. Ostatni dzień klasa poszalała - część się rozchorowała - bóle gardła, chrypy, a Karol skończył z grypą żołądkową, a pan od PP nie chciał mu pomóc, bo myślał że jest pijany - dopiero rano przyznał się do błędu. Nic nie pobije Dominiki - pukała w okno, bo chciała wejść, my jej mówimy, że ją wpuścimy drzwiami, a ona, że wejdzie oknem, bo będzie fajnie. Weszła, przeszłą się po belkach przy suficie i sobie poszła. Potem sporo gadałyśmy, rano wstajemy - Olivka z Patrycją niemyte i niespakowane, 5 rano - nie ma prądu: światła, grzejników, ciepłej wody. Robimy wszystko z zaświeconymi wyświetlaczami telefonów, pani chce nam dać latarkę, ale ona mieszkała w hotelu, a hotel był zamknięty. W pewnym momencie gasną wszystkie latarnie - horror. Paulina zaczyna krzyczeć, ja razem z nią, no i w sumie to beka. Potem wracamy, po drodze jeszcze galeria, po raz kolejny wchodzimy do sklepu o nazwie takiej jak imię Paska. W drodze umieramy z głodu, na stacji benzynowej rzucamy się na kurczaki z Werką. Poza tym Patrycja tłumaczyła Olivce, gdzie mieszka: "Zad*pia, zad*pia, pola, pola, koniec świata." Padłam. Z Werką mamy mnóstwo samoje*ek z wycieczki - robiłyśmy je wszędzie, a każdy pytał się z litością: "Zrobić wam zdjęcie?" "Nie trzeba, my tak specjalnie..." Na żadnym zdjęciu nie widać, gdzie było robione, ale ważne, że nas widać. Kiedyś przyjdzie taki dzień, że wam je pokażę, kiedyś na pewno. W końcu wykończeni wróciliśmy, mama Werki nas zabrała - mama mnie teraz troszkę rozpieszcza, chyba się stęskniła. ;D W każdym razie w piątek mieliśmy ślubowanie. Najpierw poszliśmy na plac pod pomnik zrobić zdjęcia, potem ślubowanie, akademia i przedstawienie jednej klasy, gdzie genialnie sparodiowali pana od informatyki, aczkolwiek mógł się trochę obruszyć o to. ;p Potem były otrzęsiny. Nie jadłam okropnej kanapki - powiedziałam, że jestem alergikiem. Za to byłam cała w jakimś śmierdzącym czymś, choć i tak mniej się ubrudziłam niż niektórzy. Poza tym składaliśmy przysięgę, że nie będziemy się spoufalać z uczniami dwóch pozostałych najbardziej renomowanych szkół(do jednej chodzi moja Karolcia haha^^) i że nie będziemy zgonować na imprezach jak oni, bo uczniowie naszej szkoły upijają się kulturalnie(przypominam, że było to dzień po wycieczce, na której część klasy zgonowała xd). Przed ślubowaniem byłam z Werą u naszej byłej wychowawczyni - pani K. Jak nas zobaczyła pani wicedyrektor, to zapytała się, czego szukamy - my wystraszone, bo ona zazwyczaj była dosyć czepliwa, a ona na wszystko nam tak przymilnie odpowiadała, powiedziała, że możemy nawet pójść i trzecioklasistom trochę o szkole poopowiadać, najlepiej po angielsku, bo właśnie taką mieli lekcje z panią K. W sobotę miało być spotkanie klasowe - była nas cała czwórka - ja, Karola, Pawełek i Adi, ale było genialnie, dużo powspominaliśmy, uśmiałam się, jak nigdy - połowy rzeczy nie pamiętam, ale jednak brakowało mi tego. Karola rzucała sucharami: "Jak nazywa się koza w kleju? - Glukoza!" A Paweł ma w klasie chłopaka, którego tata prowadzi zakład pogrzebowy i Paweł mówi, że nie może się powstrzymać, żeby nie rzucić mu czasem: "Co ty w takim grobowym nastroju?" Poza tym mówi, że w jego klasie nikt nie rozumie jego żartów, więc robi sobie żarty z nich. Od razu mu powiedziałam, że brakuje mu mnie w klasie - bo ja bym się śmiała na okrągło. Szczególnie system rozwalał Adi, niesie trzy szklanki z napojami naraz, Karola: "Trzeba było powiedzieć, pomoglibyśmy ci." Adi: "Jestem w humanie, muszę się przyzwyczajać."(nie żebym coś miała do klas humanistycznych, zgodnie stwierdziliśmy, że podziwiamy tych ludzi, bo wiele humanistów idzie do klas ścisłych, bo boją się rozszerzonej historii czy wos-u, naprawdę szacunek). Potem poszliśmy na spacer, Adi: "Jakbym miał sobie kupić psa, to by był obronny. Po co komu taka mała popierdółka przypominająca chomika?" ♥ Potem odprowadziliśmy Adiego i rozeszliśmy się z zamiarem spotkania się niebawem. W niedzielę była moja kochana siostrzenica - od zeszłego tygodnia już przedszkolak. :D Byłam sobie na zakupach i jestem w posiadaniu nowej bluzki - z jeleniem. xd No a dziś z racji tego, że jest dzień nauczyciela, mam wolne. Karola dostała cynk, że nasza pani K. rano będzie w szkole, no to umówiliśmy się znowu we czworo, że pójdziemy. Chłopcy nas zobaczyli z daleka, kazali nam poczekać i zawrócili po czekoladki, a wtedy Karola dostała telefon, że pani K. jednak nie ma. Chłopaki przychodzą, ja: "A wiecie co?" A: "Niech zgadnę, pani K. nie ma..." No śmiesznie, bo była 7:30, wiecznie spóźniony Adi zwlókł się z łóżka, a tu lipa. Dzwonimy do pani, nikt nie chce rozmawiać, ja leżę ze śmiechu, bo pani była akurat pod prysznicem, a chłopcy kazali się Karoli zapytać, gdzie pani mieszka - lol. W końcu umówiliśmy się, że przyjdziemy jeszcze raz po 12, Adi załamka. Ja poszłam w odwiedziny do pani od chemii, pozwoliła mi założyć fartuch i robić doświadczenie. Fajnie było zobaczyć znowu ludzi z kółka, oj tak. W końcu było po 12, Adi, że jak nie będzie pani, to on sam zje to merci. xd Wchodzimy do szkoły, Adi: "Czuję się jak przyd*pas..." J: "Chyba ci zaraz zrobię zdjęcie, jest koło 12, masz wolne i jesteś w szkole..." Paweł: "I to nie swojej!" No ale spotkaliśmy panią K., była bardzo szczęśliwa, że o niej pamiętaliśmy, powiedziała, że czuje się wyróżniona. Ksiądz śmiał się i robił miny, jak powiedziałam, że przynieśliśmy czekoladki, żeby panią trochę utuczyć i było fajnie. Notka wyszła dłuższa niż się spodziewałam, a teraz czekają was miliony zdjęć, so sorry. Oczywiście Czechy i tylko Czechy. :D Autorką zdjęć jest Werka, więc kradzione, z wyjątkiem jednego czy dwóch. ;p
Ja śpię - Wera robi mi zdjęcia, genius. ;D


Wodospad. *.*


Wchodzimy na Pradziada



Gdzieś w podobnym miejscu się wywaliłam. ;p



Dla widoków się opłacało. :)

Kopalnia złota ^^


Paluszki <3

Kaczorek ;D


Rezerwat mchów - mchy muszą być!

Olivka ;)

Zgon :D

Bucikii :D

Ja i Olivka

Co ja robię? o.O Odpał ;p

Cenzurka :)

Ja se artsyta



Jesteśmy w Czechach - największy napis? China Restaurant!


Ten zegar się ruszał. ;p
Najwięcej zdjęć mamy czarno - białych. Werka: "Zmieńmy efekt..." Olivka: "Na czarno-biały!" Wszyscy zdobywali szczyt, my robiłyśmy zdjęcia... No dobra - nie wszyscy. ;p A Olivka ma tyle pięknych zdjęć. *.* Ale nic z nimi nie zrobi, bo przecież widać jej twarz! Kołek! Chyba powoli zakochuję się w The Getaway Plan i aż nie wiem co wam dać. :D The Getaway Plan - The Reckoning "Dokąd odszedłeś? Jestem jak dziecko bez duszy, nie mam nikogo innego i nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek miała, ale jest coś w sposobie, w jaki się poruszasz. Hej! To jest wyliczanka, walka zanim nadpłyną fale. Hej! To jest wyliczanka i czas na będzie czekać na nic..." Byleby wytrzymać ten tydzień, byleby do 19. :)
 Au revoir. xoxo


PS Niektórzy ludzie mają mnie chyba za idiotkę i wydaje im się, że pewne informacje do mnie nie dotrą, a jednak. Do tego niektórzy ludzie powinni otrzymać Oscary za swą... nie umiem znaleźć słowa... fałszywość? Niech będzie... To mnie dosyć bardzo zasmuca, ale to JUŻ nie jest mój problem...
PS2 Skończyłam w końcu Trylogię czasu. *.* Uwielbiam. ;')

środa, 2 października 2013

A little party never killed nobody...

Siemanko! Kolejny post, który będę pisać na raty, ale powoli wszystko zbiorę razem i opublikuję. Miałam się za to wziąć przedwczoraj, ale czekały mnie cudowne kartkówki z PP i geografii i pytanie z biologii. Skończyło się tak, że nie nauczyłam się na kartkówki, a z biologii zgłosiłam np - witamy w liceum. O uczniach mojej szkoły mówi się, że posiadają trzy "cechy": głodni, nienauczeni i niewyspani i wszystko się zgadza. Ostatnio mój apetyt wzrósł, więc zabijamy go z Werką jabłkami na przerwach, od uczenia są autobusy, a wyspana jestem nigdy... ;) Na razie - kartkówki, kartkówki, sprawdziany, sprawdziany, ale byleby przeżyć ten tydzień do końca i potem Czechy *.* Wrzesień upłynął nam szybko, w powietrzu czuję jesień, mamcia mi kupiła rękawiczki, żebym nie marzła, bo zmarzluchem zrobiłam się strasznym i tak mi jakoś upływa życie. Po mału się oswajam, z każdym dniem coraz bardziej. Przyzwyczajam się do pośpiechu, który ostatnio nieustannie mi towarzyszy, do niewyrabiania z notowaniem na biologii, do wstawania w poniedziałki o 5:30. Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale tęsknię za wf-ami w gimnazjum, teraz to dopiero mam powody do narzekania. Bieganie, rozciąganie i róbta co chceta, a potem się martwcie na sprawdzianach. A co się takiego działo poza tym? Ano dużo tego, aż nie wiadomo od czego zacząć - wciąż nie znam wszystkich moich zajęć dodatkowych, ale liczę, że do końca października wszystko będę miała z głowy. Mam już pełną skalę ocen od 2-5. Według pielęgniarki w cudowny sposób nagle urosłam 3 cm, ale nie narzekam - ze skromnych 164 zrobiło mi się dumne 167(chociaż myślę, że to błąd pomiaru, ale ciii...). Były ME w siatkówce, była rozpacz i komentowanie każdego meczu z Karolą, Pawełkiem i Karoliną. Zaplanowaliśmy spotkanie "3B", czyli przyjdzie kilka osób, ale grunt, że fajnych, jak to Adi powiedział: "raz się żyje...". Poza tym nastraszył mnie ostatnio, jak szłam do kościoła - wredota. ;p Wrzesień to też miesiąc, gdy 16 lat temu na świat przyszły dwie całkiem mi bliskie osóbki - Karolka i Paolka, więc było też urodzinowo. Obecnie czytam wszystkie notki na blogu, bo obiecałam, że zbiorę wszystkie teksty 3B w jeden plik i im wyślę. ;D Poza tym na początku roku, jak usłyszałam "3B" to automatycznie się obejrzałam i przypomniałam sobie, że to już nie o mnie. ;') Aczkolwiek moja mama ostatnio była w moim gimnazjum coś tam podpisać i jak dzwoniła do niej pani z sekretariatu, to powiedziała, że już nie chodzę do szkoły, ale byłam taką uczennicą, z którą trudno jest się rozstać, ojej. Widziałam się jakoś z Paolką i pewnego dnia będziemy sławne, bo zamiast "Boso przez świat", będziemy miały program "Smartem przez Polskę", na którym zbijemy fortunę. ♥ Poza tym miałam też odchyły z Werką, bo ona miała takie duuuże jabłko i za każdym razem jak próbowała się w nie wgryźć, to zaczynałam się śmiać. Albo wczoraj na wf-ie mieliśmy ćwiczenia z kosza. Biegliśmy na przeciwko siebie - jedna osoba z piłką: kozłowała i robiła naskok lub dwutakt, a druga zbierała piłkę spod kosza. No i przed Werką stała taka Dominika, dziewczyna naprzeciwko Dominiki już dawno pobiegła z piłką, a ta dalej stoi, Werka nieśmiało zapukała w jej ramię i takim głosikiem: "Ej, ty już chyba powinnaś tam być<wskazała na kosza>..." Wciąż chce mi się śmiać, jak sobie to przypomnę. Poza tym moi nauczyciele najeżdżają na kobiety. Na polskim mówiliśmy coś o ślubie, a pan do chłopaków: "To panowie jest ten ostatni moment, kiedy jeszcze mamy złudzenia..." albo panu od matmy zadzwonił telefon: "Przepraszam was. Żona - takie dziwne stworzenie." Nawiązując do pana od matmy: mam w klasie dziewczynę o nazwisku Guz, a pan na lekcji: "Gruz do tablicy!" Wszyscy: "Guz" P: "No mówię Gruz!" Masakra. Albo kiedyś na historii pan znalazł jakieś dokumenty: "Tomek - zanieś to do biblioteki i powiedz, że znalazłem to w sali." Kuba: "Powiedz, że ty znalazłeś." P: "Nie, powiedz, że ja znalazłem." K: "Powiedz, że ty znalazłeś." P: "Powiedz, że ja." <Tomek zamknął drzwi, wrócił się>: "A jak się pan nazywa?" P: "Nie wiesz, jak ja się nazywam? Nie wiesz, jak JA się nazywam?" T: "A, dobra - Tomek. Oj, pan Tomek!" <znowu wyszedł i wrócił>: "A gdzie jest biblioteka?" ^^ Poza tym z tym samym panem mamy WOS - zrobił nam kartkówkę, z Werką otworzyłyśmy zeszyty(dosłownie) i elegancko wszystko zerżnęłyśmy - renoma, ma się rozumieć. A potem moja klasa rozważała obywatelstwo - czyli, a co gdy dziecko urodzi się... xd Jeden z chłopaków: "A co jak w ambasadzie amerykańskiej w Polsce urodzi Filipinka?<czy coś takiego>?" P: "Ale ty nie urodzisz, nie grozi ci to." Pani od edb też jest fajna, opowiadała nam, że jej synek chce być ninja, więc ma go zamiar zapisać na karate, bo ćwiczy na siostrze, ale z mężem obstawiają góra 2 lekcje, bo już chciał być Spidermanem, póki nie zauważył, że nie może wspinać się po ścianach. Poza tym ostatnio poleciało kilka jedynek z edb za brak uzupełnionych ćwiczeń, a pani na zastępstwie: "Matko... Co wyście tej S. zrobili, że wam tyle dzid nastawiała? Przecież to dusza nie kobieta..." Brzmiało, jakbyśmy co najmniej maltretowali panią S. xd Albo na fizyce pani mówi: "Światło Ziemi...", a Zuzia do mnie: "Ej, ale skąd to światło? Z latarni?" Tak poza tym to muszę wam opowiedzieć o weekendzie. W sobotę byłam z Werką na pielgrzymce, zmarzłyśmy, ksiądz rzucał śmiesznymi tekstami, ale nie pamiętam. xd Było dużo śpiewania, w końcu mokre i padnięte przybyłyśmy do domów, ze trzy razy zmieniałyśmy zdanie, ale w końcu na wieczór umówiłyśmy się z Karolą, na dni mojej cudnej miejscowości. Zimno strasznie, ale poszłyśmy. Pani ochroniarz chciała Karoli sprawdzić torbę, a ja myślałam, że Karolę tłum zatrzymał i ją ciągnę w swoją stronę, a pani ochroniarz zawzięcie nie puszcza. ;p Widziałyśmy mnóstwo znajomych osób, potem była Farna, posłuchałyśmy trzech piosenek, reszty nie znałyśmy, więc poszłyśmy na karuzelę, bo Karola nas męczyła. Werka na początku mówiła, że jej będzie niedobrze, potem, że ona ma lęk wysokości, a na końcu, że od zawsze boi się karuzel. W końcu gdy się zdecydowałyśmy na jedną, Karola poszła sprawdzić cenę, a my jako ekonomistki po analizie uznałyśmy, że nam się to nie opłaca. Poszłyśmy po coś do jedzenia, znowu odezwały się w nas dusze ekonomistek i stwierdziłyśmy, że sobie idziemy. Było nam zimno, dziewczyny były głodne, więc miałyśmy sobie podjechać autobusem pod mój dom, Jeanette sprawdza rozkład: "O! 20:25 wyjechał..." Werka: "To o której będzie tutaj?"<mija nas autobus> J: "O! To właśnie ten co pojechał!" Karola miała rozkład innej linii. J: "Pośpieszmy się, 21:07 mamy autobus. A nie, to nie w tą stronę, od nas ostatni był 19:19." Idziemy dalej, po drodze jest sklep - dziewczyny postanawiają wejść. Werka: "Karola, ty naprawdę liczysz, że w sobotę o 21 w sklepie będą bułki?" Wchodzimy, półki puste, Karola: "Czym chata bogata..." Potem: "To ja wezmę te rupki." Dziewczyny musiały się spieszyć, bo sklep był czynny do 21, Karola wyjmuje kasę i do pani: "Już, już... Wie pani, jak ciężko się wyjmuje pieniądze zamarzniętymi rękami?" Werka wzięła twistosty, w połowie drogi Karola: "Ja przez cały czas myślałam, że jem rupki, a to są CHrupki..." J: "Nie ma co, poszłyśmy na "melanż", a wracamy przed 22..." xd Idąc w moją stronę, mijałyśmy dwa sklepy czynne do 22, Werka: "O sklep..." "O 2 sklep... kur..." Potem miałyśmy głupawkę, Werka i Karola dzwonią do mam, żeby po nie przyjechały. Karola: "Moja mama właśnie wraca z Łuszczowa." W: "Moja mama też z Łóżkowa(mama Werki spała xd)..." K: "Naprawdę? Też z Łuszczowa?" W: "Noo, też z Łóżkowa..." J: "Ona mówi Łuszczów, nie Łóżków." Albo W: "Dobra, muszę się ogarnąć, bo jak ja będę z mamą rozmawiać." J: "Przecież nic nie piłaś..." W: "No właśnie, żeby nie było, że nic NIE piłam." lol, wymiękam przy nich. W niedzielę też się umówiłyśmy. Przychodzimy z Werką: "Nie mów, że to kolejka..." Były dwie - my stałyśmy po bilety 3 minuty, w drugiej ci co przyszli przed nami, się nawet nie ruszyli. Był Bednarek i Staff. ♥ Ile pozytywnej energii, ojacieeee, się wyszalałyśmy - stałyśmy pod sceną, Karola nas znalazła, Werka darła się na dzieci, nikt w okół nie machał, a Werka się wyróżniała. xd no i "Energetyczny przód pozdrawia leniwy tył..." Ech, sorry, po prostu bardzo mi się podobało. Potem Werka dopchała się po autografy, najgorsze jest to, że poszłyśmy na drugą stronę, a on poszedł tam, gdzie stałyśmy... Ludzie rzucali się jak zwierzęta, Wera miała zgnieciony bok, ja krzyczałam: "Moglibyście zostawić mi chociaż trochę włosów, bo nie chcę być łysa?" Albo na scenę weszła Kayah, a wszyscy: "Kamil, Kamil!" Pozytywnie. ;) Poza tym w poniedziałek święto mieli panowie - u nas chłopcy i nauczyciele dostali wypasione babeczki. Rano spotkałam Maćka: "Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Chłopaka!" M: "To dzisiaj?" J: "No..." M: "Ale naprawdę?" J: "Taaak, co, dobrze wiedzieć, że ma się święto?" xd Poza tym Olivka geniusz - spotkałam ją w łazience któregoś dnia, a ona: "Wzięłyśmy z Patrycją prysznic..." Geniusz w szatni od wf oparła się o prysznic i zmoczyła sobie włosy, a Patrycji spodnie i musiała się torebką zasłaniać, hahah. A dzisiaj byłam w klasie "sama", bo Marika i Wera są chore. Karol w poniedziałek zjadł obiad Dominiki i wczoraj cały dzień to odchorował, dzisiaj przyszedł: "Dominika, dzięki za obiad." ♥ Albo na WOK-u pani: "Czym na nas działa malarstwo i rzeźba?" Tomek: "Pędzlem i dłutem." I przez pana P. nie zdążyłam na autobus - kazał sobie wysyłać moodle, nuddle i inne kluski xd Mowa o informatyce. ;p Albo Ilona: "Rozumiesz to?" J: "Nie" I: "Kur**, skąd mu się to bierze?" czyli dzieci zamieniają kody, trolololo. A dzisiaj mieliśmy łączony niemiecki, pani rozmawia z grupą zaawansowaną, co będą mieli na sprawdzianie: "No np. takie pytanie: Co robimy, gdy jesteśmy chorzy? <cisza> Nic nie robimy, bo tego nie mieliśmy, pomyliłam pytania!" ;D Dobra, macie zdjęcie kradzione od Werki z fb(kocham to, na którym się uśmiecha <3)[zakaz robienia zdjęć, ochrona grozi Werce, ale i tak ją to nie powstrzymuje xd]:

A teraz tak na szybko, dostałam nominację Liebster Award od beata97z.bloog.pl Dziękuję. ;) Nie będę nikogo nominować, bo nie mam pomysłu na pytania, także ten, tylko odpowiem, to się może czegoś dowiecie. ;D


1. Co rozumiesz przez słowa: "Be the best version of YOU"?
 Dla mnie to bądź sobą – najlepsza wersja ciebie to po prosty Ty.

2. Czy gdybyś miała kłopot, to istnieje osoba, do której mogłabyś walić drzwiami i oknami?
Tak, na szczęście tak i to nawet kilka takich ktosiów jest. Wiem, że mogę do nich zadzwonić o 3 nad ranem i powiedzieć: „Siedzę w więzieniu w Meksyku.”, a oni odpowiedzą: „Zaraz tam będziemy.” No chyba, że będą siedzieć razem ze mną – to też możliwe, hihi.

3. Czemu ludzie komplikują sobie życie?
Ludzie to takie istoty, które lubią narzekać, gdy nie ma problemów, to często sobie je stwarzają, by mieć nad czym się użalać.

4. Utrzymujesz kontakt z jakimś blogowiczem/blogowiczką?
W pewnym sensie.

5. Jaki jest Twój cel w życiu?
Mam wiele celów, ale taki podstawowy to być szczęśliwą, po prostu – tylko tyle i aż tyle.

6. Co jest najważniejsze przy prowadzeniu bloga?
Systematyczność pewnie, haha, coś czego mi brakuje. xd Nie no, ale tak na serio to myślę, że grunt to być sobą, żeby być szczerym na blogu, nie udawać kogoś, kim się nie jest – o ile chodzi o blog-pamiętnik. 

7. Czujesz się spełniona w życiu?
Trudne pytanie, chyba jeszcze nie mogę na nie odpowiedzieć - jestem na etapie, gdy wyznaczam sobie cele, gdy spełnię choć część z nich, będę mogła powiedzieć, że tak. Na razie jestem co najwyżej zadowolona z tego, co już udało mi się osiągnąć. Nie brzmi to zbyt skromnie, niestety... ;p

8. Słowa, których nie chciałabyś nigdy w życiu usłyszeć?
Bywam zbyt wrażliwa, toteż dużo jest takich słów...

9. Jesteś bliska spełnienia marzeń?
Jestem typem marzycielki - do niektórych marzeń jest już całkiem blisko, inne wciąż pozostają tylko w sferze marzeń.

10. Najpierw myślisz, potem mówisz, czy na odwrót?
Niestety często najpierw mówię, potem myślę, jak to odkręcić albo nie mówię nic i tłumię wszystko w sobie.

11. Gdyby była możliwość zorganizowania spotkania blogowiczów np. we Wrocławiu to jesteś za?
Jak najbardziej za! To byłoby genialne, tylko Wrocław niezwykle daleko ode mnie, ale co tam… ;) To musiałoby być cudowne doświadczenie.

Zbyt dużo dobrych piosenek ostatnio przewija się przez moje słuchawki... Pozostańmy w klimacie z notki: Kamil Bednarek - Jestem (sobą) ft. Staff "To właśnie ja, idę przez ten świat odważnie, pier**lę ludzi, którzy mają brudną wyobraźnię. To ja. Walczę z nienawiścią i ściemą, zawieszona między niebem a ziemią. Tak to Ty, zagubiony w sobie już od dawna, sam nie wiesz, która strona twego życia jest poprawna. Dobry czy zły, otoczony beznadzieją, bycie sobą, jest twą ostatnią nadzieją. Ostatnią nadzieją." Wrzesień zweryfikował mi już niektórych "przyjaciół". Pozdrawiam.

Idziemy spać. Au revoir. xoxo

piątek, 13 września 2013

We don’t know where we going till we turn up...

"Nie wiemy, dokąd zmierzamy, dopóki się tam nie pojawimy..." Siemanko misiaki! A raczej powinnam powiedzieć: Guten Tag! jak przystało na dziewczynę uczącą się języka niemieckiego, choć pora raczej na takie powitanie nieodpowiednia. ;) Obecnie porzuciłam francuski(na niedługo, niebawem znów odnowimy nasz związek *.*) na rzecz niemieckiego. Chyba powinnam Wam opowiedzieć wszystko po kolei - wrażenia z nowej szkoły i klasy, bo fajnie będzie to przeczytać za trzy lata, kiedy będę bogatsza o pewne doświadczenia i będę wspominać, jakie straszne były początki. No to tak - poniedziałek 2 września. Jeanette założyła sukienkę, buty na koturnie(które na Starym Mieście okazały się zmorą), a właściwie najpierw jeszcze mniej wygodne, nowe, obcierające baleriny i wyruszyła po Olivkę. Oczywiście spóźniłyśmy się na autobus, nie zatrzymał się. Poszłyśmy na inny - zdążyłyśmy. Z rozpoczęcia niewiele pamiętam, bo niewiele zrozumiałam. Stałyśmy na szarym końcu, chór śpiewał jakieś piosenki, a my miałyśmy totalną nabitę, bo Olivka zamiast powiedzieć, że kupimy sobie krótkofalówki na sprawdziany, powiedziała, że kupimy sobie mikrofalówki. ♥ Haha, Olivka będzie gotować na lekcjach. Potem rozeszliśmy się po salach - moja nowa wychowawczyni nieco przypomina mi moją pierwszą wychowawczynię z gimnazjum, no bo kto dzieciom z I liceum mówi, żeby uważały przy przechodzeniu przez ulicę? Zresztą, obecnie mam tak, że wszystkich porównuję do jakichś znajomych mi osób z gimnazjum. Zwiedziliśmy też szkołę, a potem do domu. Pierwsze wrażenia z nowej klasy - G. to lansiara i mnie denerwuje, raczej się z nią nie polubię, bo działa mi na nerwy jej kręcenie tylną częścią ciała, ok. Klasa - trochę sztywni, zdecydowanie nie tak rozrywkowi jak III B. Szkoła - mała, logiczny układ sal, chyba dam radę. Pierwszy tydzień to było wzajemne poznawanie się, moje wrażenia - z pewnymi osobami nie zamienię słowa przez 3 lata. Ogólnie szkoła jest fajna, ludzie ze starszych klas w większości są sympatyczni, pomocni i starają się nas uspokoić(ach, jak dziwnie być znowu pierwszaczkiem!). Dostaliśmy opierdziel(I klasy), że stoimy na środku korytarzy, haha(szkoła jest naprawdę malutka), w dodatku większość osób(w tym nauczyciele) mówią nam, że trafiliśmy na całkiem fajne grono pedagogiczne. Plusy są też takie, że częściej widuję się z Olivką(czasem razem dojeżdżamy - dojazdy są ok, jak się wsiada na pierwszym przystanku, poza tym widuję się z wieloma znajomymi osobami^^). Pierwszy tydzień minął mi pod znakiem "latamy za książkami". Siedzę z Werką i Mariką, więc luzik. Niektórzy nauczyciele już podbili moje serce, ale facet od historii(Plastuś) dyktuje tak szybko, że z Werką olewamy notatki - tak samo biologia, nie ma co próbować nadążyć. Czwartki są moje i Karolci - jedziemy razem, ona mnie odprowadza do szkoły, potem idzie do siebie, a potem razem wracamy, chociaż w pierwszym tygodniu nawet jej nie zauważyłam w autobusie, bo wsiadłam do pełnego, a ona: krzyczała, dzwoniła itd. ;p Najgorsze są poniedziałki, bo kto wymyślił lekcje od 7:30 na początku tygodnia? O.O Muszę wstać wpół do 6! No i w czwartki lekcje kończę po 16, ale dajemy radę. Straszne mi się szykują wtorki, bo mam do 15, ale od 16:30 - 18 będę miała francuski i do domu będę wracać o 19. ;/ Na razie w miarę wszystko ogarniam, trochę kartkówek się nam szykuje... W pierwszym tygodniu kogo się nie pytałam - każdy chciał do naszego gimnazjum, do III B. <3 W sobotę spotkałyśmy się z dziewczynami na ploty, tak żeby nie wypaść z obiegu, co u której słychać. ^^ Miałam już dodatkowy angielski - Sylwia, Kuba, Kamilka i pani Magda poprawiają humor lepiej niż jakiekolwiek prochy, a miałam zły dzień! ;p <słyszeliście? The fox leżę i kwiczę, to przez p. Magdę>. Jak mówiłam moja szkoła jest mała, ale normalnie prawie się w ogóle nie widuję z tymi samymi osobami, bo jest duuuużo ludu. Tak w ogóle to nauczyciele w szkole są bardziej śmieszni od nas - zresztą różne fajne pogłoski o nas krążą: uczeń z książką na korytarzu - na pewno biol - chem; biol - chem na pewno zna odpowiedź na twoje pytanie, ale ci jej nie powie, żebyś nie dostał lepszej oceny od niego, ha! Zresztą, wiecie kiedy poczułam, że jestem w renomowanej szkole, gdzie chodzą the best of? Kiedy przyszłam w czwartek rano do szkoły(pani od chemii zapowiedziała test diagnostyczny, z którego oceny nie będą się liczyć), a moja klasa siedzi z notatkami, a wśród ludzi krąży pytanie o kwasy karboksylowe. Moja IIIB nawet by nie zajrzała do książek, gdyby się dowiedzieli, że oceny nie będą się liczyć, a tutaj - WOW! No ale dobra, w ogóle to pierwszego dnia mieliśmy powiedzieć, co lubimy itd., Karol mówi: "Lubię oglądać seriale... ALE NIE TAKIE, JAK WY WSZYSCY MYŚLICIE!" - i tyle żartów mojej klasy. Drugi tydzień - grono lansiar w klasie rośnie, są grupki i jest sztywno. W pierwszym tygodniu uśmiechałam się do ludzi, a oni zamiast odwzajemnić, patrzyli się na mnie jak na psychopatkę. A wiecie, że tak się zaczęła moja znajomość z Paulą? Uśmiechnęła się do mnie w 1 kl. gimnazjum po wf-ie i od razu ją polubiłam. ♥ Pamiętam do dziś, ale to nie gimnazjum - tu jesteśmy starsi, każdy ma już jakichś swoich znajomych "na zawsze" i jest nam trudniej się zaaklimatyzować - mój wniosek. Nawet nie próbujemy... W ogóle to obiecałam sobie, że nie będę nikogo oceniać po pozorach, bo wiem, że czas i tak pokaże - przekonałam się o tym. W drugim tygodniu odkryłam, że jedna z dziewczyn dojeżdża do mojej miejscowości - tylko chodziła gdzie indziej do gimnazjum, więc się nie znałyśmy, niby ją kojarzyłam, ale mimo wszystko fajnie. We wtorek integracja klas I nad zalewem. Klasa Maćka jedzie z nami(w pierwszy dzień szkoły Maciek jak mnie zobaczył na korytarzu to stanął, zaczął się szczerzyć i machać - a ja się śmiałam - teraz to on już zna z pół szkoły, na każdej przerwie z kimś innym. Pewnie prędzej czy później znowu skończy w Samorządzie. xd Powiem Wam, że fajnie było tak zobaczyć kogoś znajomego na korytarzu - takie małe fragmenciki gimnazjum), nie było dla nich miejsca i musieli stać na początku - Maciek mówi, że dla niego to luz i nie ma tłoku, bo on jak jeździ do szkoły i wsiada na ostatnim przystanku, to ostatnio jechał na desce rozdzielczej albo drzwi mu się zamknęły idealnie przed nosem. Śmiałam się, że ja zawsze siedzę i że jeździ o złych godzinach i ze złego przystanku. ;p A potem śmieliśmy się, że druga linia ma mniejsze autobusy, a wchodzi więcej ludzi i to jest fenomen. Potem musieliśmy siedzieć po trzy osoby, więc powiedziałam do jakiegoś chłopaka: "Siadaj do nas. Nie jesteśmy takie grube, na jakie wyglądamy." O dziwo siadł, ale z Werką miałyśmy takie tematy, że chyba czuł się specyficznie. Na integracji każda klasa miała przygotować swoją prezentację - my mieliśmy piosenkę(humor w wersji biol - chemu, bo rok temu biol-chem zrobił to samo) i ubraliśmy się w fartuchy. Integracja nie wyszła - znowu się podzieliliśmy, ale pogadałyśmy z dziewczynami z 2 klasy. Ale był szkolny zespół disco polo! Dziewczyny wpadły na scenę, pani pedagog nas próbowała zaciągnąć, a my nie, na to pani: "No co wy biol - chemy?" I poszłyśmy z Werką, i szalałyśmy z resztą, i to była najlepsza część integracji, a Werka ma to wszystko nagrane, włącznie z czyimiś tyłami, bo jak biegłyśmy na scenę, to puściła aparat i miał samowolkę. ^^ Poza tym szykuje nam się klasowa wycieczka do Czech, z Werką jedziemy na szkolną pielgrzymkę, hah(w sobotę! ale ma być darmowe żarcie i w ogóle ;p) i w następnym tygodniu idziemy na Festiwal Nauki - pokazy z biologii, zawsze chodziliśmy na fizyczne, więc coś nowego. Ogólnie potem miałam zły humor, dobijało mnie wszystko, ale Karolcia mi go polepszyła i nasze odwiedziny w gimnazjum. Nie ma naszej ukochanej pani bibliotekarki. ;'c Ale widziałyśmy się z panią wychowawczynią. I wiecie co? Czułam się jak w domu... Wiedziałam, gdzie iść, dziewczyny(teraz z 2 i 3 klas O.O) jak nas zobaczyły, to nas przytulały. <3 Poza tym jedna z dziewczyn powiedziała, że zaklepała mi miejsce na kółku chemicznym. ;') I pani Sz. powiedziała, że zawsze mnie mile na nim zobaczy. Mówiłam, że nauczyciele są zabawni? Np. pani od edb(strasznie mi przypomina panią z gimnazjum - to poczucie humoru i siadanie na ławce): "Ile wy tego czasu spędzacie na ulicy? Pół godziny do szkoły i pół godziny z... Ale nie bójcie się - już niedługo nie będziecie wychodzić, będziecie ryć, nie śmiejcie się, naprawdę..." albo "Wiecie, że mamy w mieście sarenki i łosie? Ostatnio sobie spacerował po rondzie... Normalnie przystanek Alaska..." i "Najgorzej jak się stanie wypadek w polu, bo co? Pójdziecie prosić sarenkę o pomoc?" Sor od historii(niechcący część klasy uciekła z jego pierwszej lekcji, bo była pomyłka w zastępstwach): "No jak oni uciekli, a wy zostaliście to dziwne jakieś, nie?" albo u mnie w klasie jest z 5 Dominik(coś koło tego, już prawie łapię się w imionach - a myślałam że nie zapamiętam - 35 osób, także...), pan zaczyna sprawdzać listę, doszedł do pierwszej Dominiki: "A! To w tej klasie mam serial pt."Dominika!" Sprawdza dalej: "Dominik?" Klasa: "DOMINIKA!" S: "Dominik!" K: "Dominika!" S: "DOMINIK! To jest facet... A dobra, Dominika." Pyta się nas: "Jak nazywał się król <wymienił państwo>?" <cisza> "Karol!" Karol się poderwał: "Nie ty! Król się tak nazywał!" Wychowawczyni rozdawała nam karteczki, na których pisały imiona rodziców, a nie nasze: "Beata..." Grzesiek: "Tutaj!" Poza tym to: często biegam z Olivką na autobus, ona mnie ciągle rozwala - wszyscy się boją nauczyciela od informatyki, a Olivka się z nim kłóci, on ciągle krzyczy: "Klawiatury nie widziałaś?" Poza tym niektóre osoby w klasie dają się lubić, popsuła nam się złota jesień, nie miałam jeszcze wf-u - jupiiii!(i oby jak najdłużej), będziemy mieli dyskotekę. Była impreza w klubie dla klas pierwszych, na której nie byłam, ale Olivka mi opowiadała. :D Olivka to jest taki nieogar(jak Marika) - muszę z nią chodzić i tłumaczyć, co ona chce, bo jej nikt nie rozumie. ;p Mieliśmy też zdjęcia klasowe - miały być 2 - poważne i śmieszne, ale w naszym wypadku niczym się nie różnią. xd A wiecie, że w moim liceum uczy mój były pan od historii? Uczył mnie w zastępstwie i był bardzo faaajny. Szkoda, że z nim nie mamy. ;c Jedna dziewczyna się nas pytała, skąd go znamy. ^^ A dziś wracałam z tatkiem autobusem, bo przyjechał złożyć dokumenty do urzędu, parapampampam. W sumie to było śmiesznie, bo zatrzymał dla mnie autobus. Ale się rozpisałam... Wiem, że coś pominęłam, ale połowa września jest... O! Zostałam przyjęta do chóru szkolnego dzisiaj, ale nie będę chodzić, bo mi to koliduje i w ogóle. I było zebranie - mama lubi moją wychowawczynię, ale rozmawiała na zebraniu z mamą Werki i tak gadały, że mama Werki usłyszała zamiast: "Jeanette nie lubi laluni" to: "Jakiś nauczyciel powiedział do Jeanette - laluniu". Taki galimatias był przez to, ale z Werką wszystko odkręciłyśmy. Poza tym jakiś tata pomylił sale na zebraniu - siedział całe u nas, zgłosił się jako opiekun na dyskoteke, a pod koniec wyleciał jak oparzony, jak się dowiedział, że to nie tutaj. xd Albo mama mówi, że taka dumna była z siebie, bo znalazła salę, a przyszły woźne i im powiedziały, że mają zejść do sali sportowej. Na razie uczę się systematycznie, pffff - dopiero drugi tydzień. ;D Robiłam porządek na mailu, a ponieważ zdjęć nie mam, to zobaczcie co znalazłam:
1. Baaaardzo stare zdjęcie z wf-u z Karolcią. <3 (bardzo niekatualne xd)
2. Rysunek Charlotte jeszcze z projektu z 2 kl. O.O

Lećmy pozytywnie James Arthur - You're Nobody 'Til Somebody Loves You "When I look back we're falling down, you live with a break. You always give it, I take it, all the way. We've still got so much to love, babe. You're nobody 'til somebody loves you, it's hard times when nobody wants you..." Jesteś nikim, póki ktoś Cię nie pokocha, to ciężkie czasy, gdy nikt Cię nie chce... Okey, nie smęcimy, idziemy spać - pokłony dla tych, co wytrwają.

Au revoir. xoxo(nie ma to jak zaczynać po niemiecku i kończyć po francusku, ale przyznajcie, że Auf Wiedersehen nie brzmi tak melodycznie ;) )

PS Po 3 latach bez papieru i mydła w szkolnych toaletach widzę, jakie są nieocenione.
PS2 W mieście, do którego chodzę do LO będą kręcić niektóre sceny moich ukochanych "Kamieni na szaniec", poszukują statystów... od 19 roku życia grrr... i tak to po drodze na dworzec, więc przez przypadek się tam zaplączę. ^^
PS3 U nas w szkole mamy otwarte sale na przerwach - szok kulturowy.
PS4 Karoli śni się, że ma mi kupić 2kg jabłek za 6 z historii z gimnazjum. xd Haha, bo obiecała! xd
PS5 Narobię sobie PS-ów, bo kto mi zabroni? ^^ Chyba źle używam tej możliwości... Chcę świętaaa! Jak wam się podoba nowe tło? Niewiele zmieniam na tym blogu, ale przyszła jesień...
PS6 Przyznajcie , że jestem okropna z tym moim "moja IIIB..." Naprawdę mi ich brakuje. ;') KONIEC!(zrobię wam ordery czy coś, tylko się upomnijcie ;D)