piątek, 31 maja 2013

If you follow every dream you might get lost...

Hejka misie! Dwa tygodnie temu wróciłam ze Szkocji. *.* We wtorek po południu oddałam walizkę Domi, żeby się spakowała i miałam czas wolny. W środę rano czekała mnie zbiórka i upewnianie się, że mamy paszporty. No i pojechaliśmy do Warszawy na lotnisko. Musiałam zdać bagaż mój i Domi, miałyśmy stresa, czy się zmieścimy w 32 kg, ale było trochę ponad 19, haha. :D Nie pipczałam na bramkach, więc sukces. Jeszcze z Karolą wypijałyśmy wodę na spółkę, bo nie chciałam wyrzucać prawie pełnej. Dominik geniusz nie odebrał biletu i próbował wejść bez niego, poza tym takie zamieszanie robił.  Potem zostaliśmy przewiezieni na płytę lotniska, do samolotu(siedziałam z zestresowaną Paolką i Karolą - ja przy oknie ^^, powiem wam, że nie wiem, jak Karola może spać, opierając głowę o siedzenie przed nią, ale może!) i bziuuuum do Glasgow. Znowu wylądowałam w grupie pani K. i znowu byłam grupową, czyli osobą, która liczy, czy wszyscy są itd. Pojechaliśmy do hostelu zostawić bagaże, ale początkowo mieliśmy tylko 4 pokoje do dyspozycji. Poszliśmy zwiedzać Glasgow - w ciągu pięciu minut padał deszcz, grad i świeciło słońce. Paula chowała się pod moim parasolem. Widzieliśmy katedrę, byliśmy w muzeum religii i wiele innych. A potem poszliśmy do ohydnej, polskiej restauracji. Siadłam sobie z Karolą, Paulą i Bartkiem i dali nam coś, co chyba miało przypominać kotlety - wizualnie może i tak. Ogólnie całą wycieczkę przeżyłyśmy z dziewczynami na chlebie i ziemniakach, i waflach ryżowych! <3 Tylko dzięki waflom nie umarłyśmy z głodu. W pokoju byłam z Karolą, Paulą i Kamilką. Pokoje wyglądały trochę jak w więzieniu, ja moje piętrowe łóżko dzieliłam z Kamą, która spała na górze. Najśmieszniejszy był jednak moment, kiedy Karola poszła się myć, brzuch mnie bolał ze śmiechu. Weszła pod prysznic i krzyczy: "Tu leci zimna woda!" Zaczęłyśmy mówić, że może trzeba iść po panią albo żeby poczekała, może zaraz się zmieni. Ja proponowałam, że wejdę i zobaczę. xd Przeczytałyśmy instrukcję przeciwpożarową, w końcu mówimy: "Karola, wychodź stamtąd, bo tu coś pisze, ale trzeba sprawdzić." K: "Jak? Jestem cała w mydle!" W końcu jednak wyszła, cała namydlona oczywiście i mocno wkurzona i co się okazało? Że trzeba było bardziej odkręcić kurek. ^^ Restauracja, w której jedliśmy nazywała się u Jarka i tutaj Kamilka rozbroiła wszystkich: "Nie wiem, kim jest Jarek, ale nie gotuje najlepiej." Następny dzień był naprawdę cudowny. Najpierw źle zjechałyśmy na śniadanie, Dominik sierota nawet nie zauważył, że siedzi w holu sam i to pewnie nie tutaj i gdyby nie my(nauczycielki źle piętro podały), to siedział by tam przez cały czas. Pomogła nam jakaś przemiła starsza pani. Czemu w UK ludzie są tacy sympatyczni? Jak się dowiedziała, że jesteśmy z Polski to zaczęła mówić: dżem, marmalada(nie, nie marmolada xd). Zwiedzaliśmy Stirling(zakochałam się w tym miejscu, przepiękne, Dominik tradycyjnie się zgubił). Potem przyszedł czas na Blair Atholl - czyli zamek współczesnych książąt. Ciągle chodziłyśmy z Karolą i ona mówiła: "Taką będę miała suknię ślubną, a taką będziesz miała jako moja druhna, a taką będzie miała Matylda<moja córka ^^>, a taki mundur będzie miał Pasek." haha Potem dzieci latały za pawiem, trolololo. No i potem ruszyliśmy do St. Andrews i nad Morze Północne. Wiało okropnie, ale było ślicznie. No i w St. Andrews studiowali Kate i William, więc chodziłam i mówiłam: "Wiecie co, wiecie co? Po tej trawie mógł chodzić William!" Oczywiście genialne my - zamiast powiedzieć ruszaj uszami, powiedziałyśmy uszaj rusztami. No a ja szłam i darłam się coś do dziewczyn o push-upie i dwóch facetów dziwnie się na mnie patrzyło. "Ej, czy push-up to międzynarodowe słowo? Bo tamtych dwóch dziwnie się na mnie patrzyło..." Paula doszła też do wniosku, że to dziwne, że kiedy ona mówi wtf, to oni to rozumieją. ;p Potem znowu pyszny obiadek u Jarka. Karola się wkurzyła, bo siedziała na dostawce u Jarka. Dostaliśmy gulasz z mięsem jak guma. Marta: "To smakuje jak z psa." Karola: "Ostatnio zdechł mi mój Azorek. To pewnie z niego." Wróciliśmy metrem i był taki przystojny facet, że obie z Karolą wyglądałyśmy tak: *.* A jak wyszliśmy z metra to stało zombie i wszystkich straszyli - byli cali w czerwonym czymś, bleee. Karola od środy truła nam, że chce pierogi ruskie. Stanęła na środku pokoju: "I ch*ja, mają być pierogi ruskie!" Myślałam, że padnę. Dziewczyny się ze mnie śmiały, bo siedziałam w kurtce i butach, bo od razu weszłam na wi-fi. xd Albo konwersacja Pauli z Kamą. P: "Ja chcę na obiadokolację tubisiowy klem!" K: "Wątpię, żeby Jarek umiał robić tubisiowy klem." Piątek był bardzo intensywny. Muszę wam powiedzieć, że na tej wycieczce siedziałam z tyloma osobami: Domi, Ania, Stasiek, Karolina, Kuba i trochę też sama. Byliśmy w górach, dolinach, nad oceanem, nad Loch Ness, w miejscu gdzie był kręcony Harry Potter. :D Wszystko było tak piękne, że chłonęłam widoki jak gąbka. Chyba w życiu nie widziałam tak zapierających dech w piersiach krajobrazów, naprawdę, aż chce się wrócić. Nad Loch Ness byliśmy w takim muzeum, leci sobie filmik i coś było o smoku, a Karolina ma taką ksywkę - Smok. Karola: "Co Karolina? Wielki powrót?" Wycieczka nas wykończyła, a u Jarka czekał nas huggis, co za ohyda. Jeszcze z Karolą się rzuciłyśmy, żeby zająć stolik i od razu był problem, bo pierwszaki się zaczęły obrażać. xd No i jeden chłopak, który musiał się dosiąść do nas, mówi: "Czuję się oburzony." Jak mnie jego ton mógł rozbawić. A Karola: "To jest Sparta!" Do tego Dominik mówi do jednej dziewczyny: "Ej Barbara, tam jest słoń." Ja nie zaczaiłam, o co chodzi, ale zbliżyłam się do Karoli i jej powiedziałam to samo, a ona: "CO TY ROBISZ?" xd Zupą wybrudziłyśmy tylko talerze, żeby chryi nie było, ale ten kolega, co z nami siedział, był jeszcze lepszym kombinatorem, bo zmaczał w niej chleb i zaczął smarować po talerzu i wtedy przyszła kelnerka. "Chcesz dokładkę?" K<ten chłopak>: "Nie, podziękuję. " Kelnerka poszła. K: "Jutro będzie huggis, zrobi mi na złość." I Kama, jedząc zupę: "Kto to w ogóle je? A, ja jem..." Potem drugie danie - wspomniany huggis. J: "Paula, wiesz, że to jagnięcina?" P: "Przekręcili mi owieczkę!" A jak przyszła kucharka opowiadać nam historię tego dania i tam coś było, że wszyscy się potruli, to Paula: "Wszyscy się potruli... My też się potrujemy?" I wszyscy siedzą cicho, kucharka skończyła mówić, Karolina wstaje: "Także tego - cześć. IDZIEMY?" Następnego dnia miała być niespodzianka, któraś z dziewczyn: "Nie lubię niespodzianek, a na pewno nie w wykonaniu Jarka." Kolejny dzień to Edynburg, który przywitał nas deszczem. Byliśmy w galerii sztuki i w muzeum whiskey, gdzie znowu był ładny koleś. Ciągle się śmiał. I mamy z nim zdjęcie, bo Karolina chciała. ^^ Potem jeszcze katedra, Kama pyka zdjęcia, a przewodniczka(która była genialna): "Jednak tu nie można robić zdjęć." Kama<konspiracyjnym szeptem>: "Mam siedem nielegalnych." W autobusie było wesoło. Ponad wszystko uwielbiam Julkę - siostrę cioteczną Karoli. Nie dość, że się wciskała wszystkim pod parasolki, śpi tak jak Karola(to rodzinne o.O), to jeszcze podsumowała Kubę(który robił zdjęcia wszystkiemu: "Tu są koniki, a tu worki z ziemią" K: "Przegapiłem worki z ziemią..."). On mówi, że ma ponad 800 zdjęć, a ona: "To do 1000 dobijesz, na luzaczku, nie?" ;> Potem na szczęście do hotelu, wieczorem na zakupy. Jeden chłopak zakrztusił się kością w KFC, ale wyszedł z tego cało. Natomiast my szalałyśmy. Karolina kazała się wszystkim macać po rękach, bo jakiś facet wysmarował ją mazidłami. Leciała do nas przez główną ulicę z wyciągniętymi rękoma. Szukanie koszulek z napisem: "I ♥ Scotland" zakończyło się sukcesem, i co z tego, że moja jest za duża, a obie<moja i Karoli(Karola i Karolina to 2 różne osoby)> są męskie? Co z tego, że facet miał już dość moich konwersacji z nim o rozmiarach? Chociaż w sumie go to bawiło. Potem biegłyśmy z Karolą po misia i miałyśmy 5 minut, żeby pokonać drogę, którą wcześniej zrobiłyśmy w pół godziny, a jeszcze pobiegłyśmy nie w tą stronę, ale wszystko było ok. Na obiad pojechaliśmy metrem, zgubiliśmy się - fajnie. Obiad był w końcu smaczny! Wieczorem nauczycielki zrobiły dramę, że mamy bałagan i że "tylko nasrać". Ale było ok. Paula rozmawiała ze swoją mamą o Edynburgu i deszczu: "Wlazłam w taką rzekę, co płynęła z góry w dół. Jak to rzeka." Jeszcze któregoś dnia zaspałyśmy - od 8 było śniadanie, a my wstałyśmy za trzy 8. ;p W niedzielę znowu lotnisko. Dominik zgubił paszport - dziecko pecha, ale go znalazł i znowu lot. Karola zawzięcie czytała "Alchemika", a jak spała to "pożyczyłyśmy" sobie jej herbatniki. Paula: "Karola, możemy herbatniki? Jak się zgadzasz, to nic nie mów...... Widzisz! Zgodziła się." Albo Karola się budzi. Ja: "Chcesz herbatniczka?" K: "Wsadź se te swoje herbatniczki w d*pę." J: "Ale to są twoje herbatniczki!" K: "To wsadź se te moje herbatniczki w d*pę!" Koło 21 byliśmy w domu - nie żałuję niczego, było cudownie, z chęcią bym to powtórzyła. Dostałyśmy takie fajne smycze od Jarka. ^^ I przeżyłyśmy szok termiczny, i rozpakowywałyśmy się na parkingu. ;> Karola dostała swoje pierogi ruskie, ja dostałam rosół i happy end. Jak dobrze pójdzie to za rok wcisnę się na obóz do Szwajcarii z gimnazjum(mimo iż będę już absolwentką;p). Jutro czeka mnie spóźniona impreza urodzinowa, powoli kończy mi się weekend i nic nie zrobiłam. To co się działo po przyjeździe ze Szkocji, opowiem wam w następnej notce, bo padnę - przepraszam i tak się rozpisałam, a jeszcze tyle chcę wam opowiedzieć, ale to już w czerwcu - posmęcę wam o zakończeniu roku, poprawianiu sprawdzianów. itd. ;* Łapcie chociaż trochę zdjęć(będziecie je oglądać przez długi czas, bo coraz do nich wrócę ;>):
Nie wiem co to, ale po polsku!
Kradzione od Kamy
Stirling
Morze ;)
Moje imię is so fejmys. ;)
Ocean :)
Cześć Nessie - znów od Kamy
Owieczki!
Harry Potter  - cz. II Byłam również w kawiarni, gdzie J.K. Rowling zaczęła pisać

Harry'ego;)
Bardzo nie chciał mi się dać sfotografować
Whiskey ;)
Deszczowy Edynburg

Paula Genius :)
Słynna już restauracja
Widok z okna :)
Nasz bajzel
Samolotowe dzieło Karoli
 Jestem już zmęczona użeraniem się ze zdjęciami, także, no już wiem, co wam dam w następnej notce, ale to w następnej, która będzie niedługo, a tymczasem pozytywnie: Paramore - Still into you "Cause after all this time I'm still into you... I should be over all the butterflies! I'm into you (I'm into you) and baby even on our worst nights I'm into you (I'm into you). Let em wonder how we got this far cause I don't really need to wonder at all, yeah after all this time I'm still into you..."
Au revoir. xoxo

7 komentarzy:

  1. Push up to międzynarodowe słowo;D Dziwnie sie gapili?Hahha:) Zazdorszczę ci zwiedzania,ale pogoda to jest tam masakryczna, może zadziwić:D Uwielbiam czytac to wszystko,ale nie wiem co komentować bo o tylu rzeczach napisałaś;D Świetne zdjęcia,szczególnie podobają mi się te z owcami, chmurami i oceanem<3
    Zapraszam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ooooo ja na foteczce ^^ jeszcze zapomniałaś o tych facetach gejach z dzieckiem co chodziło po galerii i się darło xdd

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahah, ale miałaś przygód dziewczyno - pozytywnie ! ;)
    to z push-upem mnie totalnie rozwaliło. xD.
    Ale ja Ci zazdroszczę takiego wyjazdu, nie masz pojęcia nawet jak bardzo ; ((( !
    super fotki, MEGA DZIEWCZYNO ! ;)
    cały czas się uśmiecham patrząc na to wszystko, co ty zamieściłaś. GENIALNE ;) !
    miałaś przygode, wpomnienia na całe życie, c'nie ? ;)
    pozdrawiam, i u mnie już na tygodniu nowy rozdział, zapraszam ;**
    eyes-of-the-world.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Tam miało być zapraszam na nn:)

    OdpowiedzUsuń