piątek, 9 maja 2014

I'm just a moment so don't let me pass you by...

"Jestem tylko chwilą, więc nie pozwól mi cię minąć..." Cześć kociaki! :) Oj trochę się nazbierało historii do opowiadania, więc póki mam czas, to nadrobię. Przynajmniej nie zabiorę wam potem tyle cennego czasu z życia co zwykle. Teraz są maturki, więc do środy grzałam mój leniwy tyłeczek, nic konstruktywnego nie zrobiłam, jak to ja, a plany były naprawdę wielkie. Potem musiałam siedzieć do północy, żeby wszystko ogarnąć, pozdrawiam. Nigdy się nie nauczę lepszego zorganizowania, to pewne. Najpierw powinnam wam opowiedzieć, co ciekawego działo się przed maturami. Przede wszystkim mój sor od polskiego jest naprawdę niewyżyty i my padamy tego ofiarami! haha Zazwyczaj nie mamy czasu na omawianie tekstów z rozszerzenia, ale kiedy są to wiersze z podtekstami, to nagle znajdujemy czas i koniecznie musimy się wczuć za ich pomocą w epokę! Jak to Weronika powiedziała: "Ja go rozgryzłam, jego kręcą takie teksty." Ponieważ jakiś czas temu uganiał się za blond pięknością z kadr, a ona chyba dała mu kosza, to serio zaczynamy się zastanawiać, czy nie powinien sobie znaleźć jakiejś kobiety. No ale wracając do naszych utworów... Zaczęliśmy omawiać barok, czytaliśmy wiersz(o ten), nawet jak nie chcecie czytać, to wam pokrótce opowiem - chodzi o to, że pierwsza część wiersza jest filozoficzna - poeta mówi o reinkarnacji itp., a druga, że jeśli reinkarnacja istnieje, to podmiot liryczny chce zostać wietrzykiem, żeby się dostać pod chusty Jagny, które zakrywają jej piersi. No patola, ale co tam. Po przeczytaniu, sor: "Chyba nie zaczailiście, bo jakbyście zrozumieli, to byście nie siedzieli tak drętwo." Sor się pyta, o czym jest pierwsza część wiersza, to my pięknie odpowiadamy, a potem się pyta, o czym jest druga i tu już było gorzej. W końcu pyta się, po co ten podmiot chce zostać wietrzykiem: "No drodzy państwo, jesteście już prawie dorośli, to o pewnych rzeczach chyba możecie powiedzieć głośno. Może pani Dominika, bo ma taki tajemniczy uśmiech jak Mona Lisa." Dominika się wykręciła. "To może pani Ilona, bo zawsze jest taka wygadana i ma coś do powiedzenia." Oczywiście też powiedziała, że nie, no i to tylko wisiało w powietrzu: "To może pani Jeanette?" J: "No tak jakby..." Sor: "Nie ma tak jakby." <słyszę, że Marika obok mnie skręca się ze śmiechu> I wykrzyczałam na całą klasę: "No ten podmiot chce zostać tym wietrzykiem, żeby się dostać tej Jagnie pod ubranie!" Klasa w śmiech, ja po wyrecytowaniu tego jak z karabinu też się śmieję i jestem cała czerwona, a sor: "Dobrze." Ponieważ tam jest fragment o tym, że ten wietrzyk chce zamieszkać w alabastrowej jaskini, no to sor chciał się dowiedzieć od nas, gdzie konkretnie. Oczywiście moja klasa nie wpadła na prawidłową odpowiedź, bo każdy miał głupie skojarzenia, sor sam sobie odpowiedział, że wietrzyk chce zamieszkać w piersiach Jagi( o.O). Zuzia potem powiedziała, że dobrze, że jej nie zapytał, bo ona by mu inną odpowiedź dała. xd No a potem cytował nam jeszcze inne bardziej nieoczywiste wierszyki, więc pozwolicie, że wam tego oszczędzę, ale jak zaczął nam opisywać emblemat - czyli obrazek i tekst, w których trzeba było znaleźć coś wspólnego, to padliśmy wszyscy. Za to alabastrowa jaskinia to teraz nasze ulubione słowa. ;p Jednak życie Jeanette nigdy nie jest nudne. W zeszły poniedziałek pisaliśmy kartkówkę z historii, nic nie umiałam, ale sor miał nas gdzieś czyt. otwórzcie sobie podręczniki, a ja będę udawał, że nie widzę, bo i tak nie jesteście humanem. No to żal nie skorzystać, ale wtedy chyba wykończyłam moje szczęście. Popołudniu biegłam na dworzec, mój autobus mi uciekł i musiałam poczekać z 20 min. Usiadłam sobie i zaraz przyszedł jakiś facet i pyta się, czy może usiąść. No to powiedziałam, żeby siadał, cała ławka była wolna, to myślałam, że sobie siądzie gdzieś na drugim końcu, ale nie! Musiał siąść koło mnie i jak się okazało był pijany. ;/ No i zaczyna mi gadać: "Jestem Piotruś. Napijesz się ze mną kielicha? A kawy, a herbaty, a wody? No jak cię ta matka wychowała, że ty nic nie pijesz!" No i tak gada i gada. I akurat przyszła policja, policjant zauważył, że coś nie halo i do mnie podszedł: "To pani znajomy?" J: "Nie" P: "To pana znajoma?" Piotruś: "Nie." P: "No to niech się pan od niej odsunie." Piotruś: "Już idę" I siedzi dalej. P: "Niech się pan od niej odsunie." Piotruś: "No już, już." P: "Niech się pan od niej odsunie, albo ja pana przesunę!" Piotruś: "Wiesz, dlaczego oni mnie wyganiają? BO JA MAM CHIŃSKĄ SIATKĘ!" <H&M, pozdrawiam> "To ja już idę. I życzę Ci, żebyś się dobrze ożeniła!" I poszedł, podziękowałam policjantom i zaraz potem się zirytowałam. Jak tak, to wszyscy się tylko gapili i nikt nic nie zrobił, tylko policja odeszła, podeszła do mnie jakaś kobieta i od razu z krzykiem: "Czemu ty nic nie mówiłaś?! Ja myślałam, że ty go tolerujesz!" Wdech, wydech, nie chciałam być niemiła, więc powiedziałam tylko, że pan był mi obojętny, to wyglądała jakby ją zamurowało, odeszła, stanęła obok i zaczęła mnie obgadywać do swojego męża, jakbym wcale nie siedziała obok. No szlag mnie trafia, ale po prostu olałam. Potem przyjechał już mój autobus, szukam portfela i wracają ci moi policjanci - wybawcy. Zatrzymali się koło mnie, jeden się uśmiechnął: "Co, już się nikt nie dosiada?" Także taka przygoda. Na szczęście od czwartku miałam wolne. 1 maja pojechałyśmy na wolontariat i to wymaga kolejnego długiego opisu. W ramach mistrzostw Polski ministrantów i lektorów w piłkę nożną, Caritas organizował mecz: księża kontra gwiazdy piłki nożnej i poszukiwali wolontariuszy, więc ja, Wera i Marika się zgłosiłyśmy. Jak to w święto bywa - pociągi i autobusy raz na kilka godzin, więc musiałyśmy wyjechać 2 godziny wcześniej i jakoś zorganizować sobie czas. Już w miejskim dostałyśmy głupawki, gdy mijałyśmy rzekę: "O zróbmy sobie 1000 selfies, a potem je nazwiemy: ja i woda; woda i ja; woda, ja i woda; ja bez wody; woda beze mnie!" Mogłyśmy tak w nieskończoność, ludzie się na nas patrzyli i było fajnie. Potem dziewczynom zachciało się lodów i shakeów i zaczęła się serio głupawka. Zobaczyłyśmy most: "Róbmy zdjęcia! My i most, most i my!" Śmieszyło nas wszystko, potem doszła do nas Paulinka, a potem poszłyśmy na wolontariat, dmuchałyśmy balony i było fajnie. Miałyśmy rozdawać skarbony, ale nikt ich nie chciał brać, wiec potem zrobiłyśmy podmiankę, ale to potem... Na początku nasza szefowa - Asia potrzebowała 2 osób na parking, bo przyszedł jakiś facet i mówi, że 2 wolontariuszy musi stać z policją. Asia mówi, że nie ma wolnych wolontariuszy, a poza tym nie ma chłopaków, a bez sensu, żeby wysyłała dziewczyny i że za kilkanaście minut przyjedzie ksiądz z ministrantami, to pośle 2, a ten facet, że muszą być na już. To Marika się zgłosiła na ochotnika, a żeby nie była sama to poszłam z nią. Asia powiedziała, że mamy nic nie robić, tylko stać i się uśmiechać, a jak przyjadą ci ministranci, to nas zmienią. Stałyśmy jak idiotki, wszyscy się na nas gapili i nic nie robiłyśmy. xd Policja sobie świetnie dawała radę sama, raz jak nas jakiś koleś mijał, to wychylił się przez szybę i powiedział nam dzień dobry. Potem przyszedł taki ładny chłopak nas zmienić. *.* Potem rozdawałyśmy balony - miały być dla dzieci, ale wyszło, jak wyszło. Idą sobie maluchy, a jeden chłopak się skulił do ich poziomu i do Mariki: "Ja też mogę balonika?" Potem podeszli jacyś kolesie do mnie: "Od takiej ładnej pani to weźmiemy!" A zaraz polecieli do Wery i mówili, że szkoda, że wzięli u mnie, bo u niej też by wzięli! O! Naciągacze. ;p Ponieważ skarbony nie szły, to na przerwie Asia powiedziała, żebyśmy dały sobie spokój i albo zajęły się czymś innym albo poszły na halę. Stanęłyśmy z Werą po 2 stronach automatu z puszkami i musieli nam wrzucać! Raz podszedł chłopak z kolegą, my stoimy, a on: "Zaraz wrzucę wam, naprawdę!" Jego kolega: "To ja nie będę gorszy!" Poza tym ten automat się psuł i nie wyrzucał niektórych zakupów, Wera stała tyle koło tego automatu, że już obczaiła, które wypadają, a które nie i mówiła ludziom. Najlepiej było jak Paulinka zapłaciła za 3 paczki chipsów, bo każda się blokowała. Podchodzi ochroniarz: "Co się dzieje dziewczyny?" My: "Chipsy nie chcą wypaść!" O: "Ja bym wam to zrobił, ale tu są kamery. Idźcie do tamtego ochroniarza, on jest głupi." Ten drugi przyszedł do nas, pyta się, co się dzieje. "To ty płaciłaś za chipsy?" J: "Nie, koleżanka." "Ty?" Wera: "Nie." O: "Widać, że nie ty, bo taka uśmiechnięta z tym rogalem stoisz, jakbyś płaciła, to byś się nie śmiała." Potem zawołał drugiego i próbowali przechylić automat: "O cholera! To z 400kg waży!" Walili w niego, w końcu jakoś przechylili, chipsy wypadły, Paulinka je dostała, ochroniarz: "To ja chcę chipsa za to!" P: "Nawet całą paczkę!" Zostało z 5 minut meczu, więc wzięłyśmy puszki i siadłyśmy sobie na dole trybun. Schodzi jakiś chłopak i wrzuca Werze kasę, schodzi jego kolega i nie wie, czy ma wrzucić mi, czy Werze, ja: "Ej no! Musi być sprawiedliwie! Jej już wrzuciliście!" Wrzucił mi, zszedł 3 i też ma dylemat, ja: "Jej wrzucają wszyscy na ładne oczy, a mi nikt. ;c" To ważyli nasze puszki, potem kazali nam się przesunąć i zaczęli gadać. Wera prowadziła z nimi negocjacje, powiedzieli, że wrzucą nam kasę, jak im damy po buziaku. Mecz się kończył i w końcu stwierdzili, że dobra - dadzą nam tą kasę i wrzucili mi, a jeden: "OOOO! To teraz koleżanka nam daje po buziaku!" "Ja nic nie daję! ;p" Potem stali, ja zaczęłam się śmiać, a jeden: "O! Jakie ma dołeczki!" Potem ciągle przyłaził do nas, jak stałyśmy, a że był podobny do Bednarka, to dał Werze "autograf" i zrobiłam im zdjęcie. ;> Najlepiej jeszcze było, jak biskup mówi, że uczestników turnieju zaprasza rano na mszę, a jeden z tych chłopaków: "ZNOWUUUUU?" i do tego mina męczennika. No cudnie. ;p Potem jeszcze nocny pociąg i rozmowy o życiu, haha. W sobotę na spontana trzeba było zrobić projekt z wychowawczej, więc w deszczu pomknęłam na pociąg, skończyło się na robieniu zdjęć, słuchaniu disco polo i gadaniu. W poniedziałek ruszyłam mój zacny tyłeczek do Pauli(spotkajmy się w połowie czyt. ja dojdę do 3/4 drogi, a Paula mi wmawia, że to jest połowa!), beka bardzo. Paula mnie męczy swoimi koreańskimi miłościami - EXO wszędzie xd. ♥ We wtoreczek natomiast spotkanie z Karolcią, Mariką i Werą. Najpierw poszłyśmy odwiedzić panią K. do gimnazjum, stwierdziliśmy, że trzeba coś zorganizować - jakieś spotkanko albo coś. Potem do Karoli - grałyśmy w dobble, ale Wera i Karola to oszustki, zasłaniały nam karty i zabierały, zanim zdążyły powiedzieć. Albo Wera: "Nie mogę się doczekać 17 maja." J: "Bo twoje imieniny czy moja impreza?" W: "Imieniny, bo liczę, że mama mi coś rzuci." Karola: "Co? Chyba szmatę w twarz..." Serio czasami jesteśmy dla siebie takie niemiłe, że powinnyśmy zostać adminkami chamsko.pl. ;D W ogóle to ostatnio mama popsuła korki i nie mieliśmy światła: "Jak ja się wykąpię???" Co zrobiła moja mums? Pozapalała znicze w łazience! Było jak w grobowcu, a dziewczyny miały taką polewkę, jak im pisałam, że bajka. ;) Miałam wam napisać jeszcze 176245242 rzeczy, ale zgubiłam moją karteluszkę. ;c Jak ją znajdę, to wam dopiszę, ok? ;> Powiem wam, że szykuje nam się teraz mocno imprezowy czas: Juwenalia *.*, finał kilometrów dobra, w niedzielę robimy jako wolontariat przy maratonie i jeszcze trylion innych rzeczy, będzie fajnie + dostaniemy dużo koszulek. :D Po co komu sen? ;)
Nasze cudowne buty na moście i tylko: "Ej, nikt nam nie ukradnie toreb?"

Nie mam weny na piosenki, bo słucham ich dużo(niektóre się nie nadają do upublicznienia, jak idziemy przez polną drogę i się drzemy: "A NIECH SIĘ LUDZIE ŚMIEJĄ!", Marika bełkocze, że Karola jest myszką - ona serio coś ćpa, a potem śpiewa: "Dziś w klubie będzie bang..." haha). Macie smęta Elaiza - Is it right? "Czy to właściwe, czy nie? Nie mogę tak dalej, Ty nie możesz, jeśli powiesz tak, a nawet jeśli powiesz nie i tak nie wiesz jak ani dokąd odejść. Wiem, że nie łatwo zdecydować, aby znaleźć swoją własną drogę. Och, zasięg jest wielki, ale nie możesz się ukryć... Czy to właściwe?"

PS Niecałe 2 miesiące do Włoch. *.* Odliczam...
PS2 Przez Eurowizję i "Zieloną milę" poszłam wczoraj spać o 2 w nocy, nie pozdrawiam. Ale finał. :D
PS3 Od kilkunastu minut waszej Jeanette przybył kolejny roczek, jejejej. Starzeję się bardzo. ;p
PS4 Powrót do szkoły był ciężki, ale mój plan obecnie na czas matur >>>> , wtorek 2 lekcje! ♥

2 komentarze:

  1. ojej, ale Ci fajnie! ja tymczasem umieram z przejedzenia, bo Maciek, bo robienia ciasta, bo ciocia, bo robienie babeczek x.x Help! ale mam nowy challeng - 50 dni bez słodyczy, równo do końca czerwca! ^^ trzymaj kciuki <3
    a ja nie lubię Eurowizji, u Maćka oglądaliśmy the voice of Poland. o 2 spać nie poszłam, najpóźniej to 24, widzisz jaka grzeczna jestem? XD
    zazdroszczę planu lekcji! :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Misiek, ja wiem że może się trochę użalam i w ogóle, ale po prostu czasem serio już nie daję rady, bo zjedzenie pieprzonej kanapki to wyczyn nie lada. To chore. W dodatku mam problem z ludźmi z klasy i wychowawczynią, ale to inna sprawa. Dzisiaj nawet popłakałam się jak wychodziłam do szkoły. Sama nie wiem czemu. Maciek chyba wyczuł że coś jest nie tak, bo nękał mnie na każdej przerwie ;') kochany, umie pocieszać. Więc mimo wszystko dziś jest lepiej, dziś jadłam, dziś byłam też u przyjaciółki, no i dziś zdałam sobie sprawę że jeszcze tylko 9 dni do koncertu!!! <3 także jest ok.
    Kocham Cię! ♥

    OdpowiedzUsuń