środa, 30 lipca 2014

We're like cars on a cable and life's like an hourglass glued to the table.

"Jesteśmy jak samochody na linie, a życie jest jak klepsydra przyklejona do stołu..." Hejka misie kolorowe! ;* Chyba już zapomniałam, jak się pisze, ale cóż - raz się coś dzieje, a gdy najdą nudy, to po prostu dopada mnie brak weny i błogie lenistwo. U mnie się działo, problem w tym, że wiszę jeszcze notkę z czerwca, który był tak owocujący, że chyba byłoby mi żal go nie opisać. Wybaczycie mi taki wehikuł czasu? Jeśli nie, to po prostu omińcie te wypociny i zapraszam już niebawem(notka przygotowana - tylko dodać ;p) na coś bardziej adekwatnego - wakacyjnego, lipcowego, pachnącego włoskim słońcem i polskimi malinami, a teraz powróćmy do strasznych czasów szkoły, upałów spędzanych w lekcyjnych salach i zagłębmy się w czerwiec - naprawdę muszę wysilić mój rozluźniony mózg, żeby chociaż połowę rzeczy sobie przypomniał. ;) (ale będzie to dobre ćwiczenie, zważając na to, że za miesiąc horror powróci) Czerwiec owocował w różne wydarzenia kulturalno-rozrywkowe. Zaczęło się od finału "Kilometrów dobra" i wolontariatu - biliśmy rekord Guinessa i układaliśmy kilometry ze złotówek. Co prawda nie udało się, ale było wesoło. Nie licząc jakiegoś zawodzącego zespołu w tle, "uczenia się" do bioli i od czasu do czasu kropiącego deszczu było świetnie. Ludzie byli cudownie mili, był "niedźwiedź", czyli facet w przebraniu robiący furrorę, tańczyliśmy fishmoba i zapraszaliśmy ludzi z tłumu do pary - ja dorwałam jakąś zagubioną panią. ;) Mieliśmy darmową herbatkę. <3 Do tego Marika w miejskim spotkała jakiegoś dziwnego faceta i potem znowu się na niego natknęłyśmy, gadał coś, że siedział w więzieniu, bo zaatakował na koncercie gryfem od gitary policjantów? o.O Sama nie wiem... ;p No ale dzień dziecka udany. :D Tydzień później były Biegi Solidarności - dałam radę tym 2km z moją zerową kondycją, chociaż do podium mi było raczej daleko. ;p Potem czekałam na Starym Mieście na autobus, czytając książkę i odwiedziłam moją babusię. *.* Czemu ona tak cudownie gotuje? Zawsze +3kg, a w lecie dochodzą maliny, duuuużo malin. ♥ W czerwcu byłam na "Gwiazd naszych wina" - ten film jest megasuperwzruszający i ma przewspaniały soundtrack. Pomijam fakt, że jestem bez uczuć, bo jako jedyna na sali nie płakałam, czułam się jak drewno. xd Za to Paula wypłakała się za nas 2. I poszłyśmy do parku na wifi - lekceważąc gryzące nas komarzyce(jak ja nie znoszę tych kreatur), i dostałam spóźniony prezent urodzinowy - "Złodziejka książek". ♥ A w środku była karteczka, kochane słowa i azjatyckie znaczki. Znalazłam też chwilę dla mojej Karolci - jak zwykle pogaduchy i spotkałyśmy casanovę z naszego starego, dobrego gimnazjum. Jak dziwnie zobaczyć znane twarze po jakimś czasie. Przyszedł też czas na naszą wzruszającą ostatnią wspólną podróż autobusem w zeszłym roku szkolnym. Mieliśmy też darmową wycieczkę na Roztocze - 2 godziny czekania na autobus, bo nie przyjechał, bo przyjechał za mały, w końcu się poddaliśmy, a tu: ta dam! Jednak jedziemy. Byliśmy podzieleni na grupy - ja byłam szefową, każda grupa miała zadania do wykonania, ja biegałam z jakimś miernikiem od temperatury, wilgotności powietrza itd., a Wera wszystko notowała. :D Ogólnie to nie była najlepsza wycieczka, była drobna spina i w ogóle, ale wszystko wróciło do normy przed powrotem do domu. Potem czuć już było w powietrzu koniec roku, nauczyciele zaczęli wystawiać oceny, walka i strach do końca. ;p Oglądaliśmy filmy i tylko na biologii ręce dalej odpadały od pisania. Poszłyśmy też do klubu na imprezę charytatywną - było kameralnie, na początku trochę drętwo, ale potem naprawdę sympatycznie. Trochę rozrywki po wszystkich odpowiedziach, testach i zarwanych nocach się przydało. Pod koniec roku przyszedł czas również na pożegnanie z sorem od polskiego, któy nas zostawia, ale muszę przyznać, że jego "przemowa" pozytywnie mnie zaskoczyła - podziękował, powiedział, co mu się podobało, złożył życzenia, dodał rady - teraz czeka mnie nowa sorka i mam nadzieję, że będzie dobrze. Koniec roku był wspaniały - odebrałam wypracowane świadectwo z paskiem, wybrałam sobie książkę, do tego moja klasa miała najwyższą średnią w szkole - aż się ciepło robi, bo jesteśmy ostatnią klasą naszej wychowawczyni przed pójściem na emeryturę, a podobno nasi poprzednicy nie dawali jej powodów do radości. My w nagrodę będziemy organizować otrzęsiny dla pierwszoklasistów. Opuściłyśmy szkołę z uśmiechami i nie omieszkałyśmy sobie zrobić zdjęć ze świadectwami. ;3 Jak wracałyśmy podobno widziała nas Karola i zaczęła krzyczeć, przez co wszyscy się na nią patrzyli, a my nawet nie zwróciłyśmy uwagi. Zaczęły się wakacje, myśli odleciały z dala od szkolnych sal... Skoro już powracam do czerwca, nie mogę pominąć cudownych tekstów mojej znakomitej klasy, a tego nigdy nie brakuje, chociaż sporej części nie jestem w stanie rozczytać. ^^ Jak wiadomo koniec roku sprzyja rozluźnieniu. Dlatego wymyślamy istnienie wojskowych sądów administracyjnych(wojsko i administracja w sądownictwie się wykluczają, ale nie dla nas - ku rozpaczy naszego byłego już sora). I Tomek mówiący: "Sorze, ja z nikim nie sypiam! W tym wieku?" Sor: "To najwyższy czas zacząć!" T: "To jak sor był w moim wieku..." Albo na historii: "Nowe formy w sztukach pięknych to będzie wasza p. domowa - to takie faaaaascynuuuuuujące." i ta ironia przy: "Czy Kuba ma znowu jakiś swój porywisty żart?" Sor się pyta: "Z jakiej stacji USA wysyłało sondy?" Ktoś: "Przylądek Nadziei." Geniusze pochodzą z biol-chemów. ♥ Tomek: "Firma Osram." Sor: "A wiesz co ja mam do tej firmy?" T: "Papier?" Jak to sor mówi - co raz "walimy coś jak grzywką o parapet". ;p Sor: "Co to jest biały węgiel?"<chodzi o energię wód> T: "Cukier!" S: "Szkoda, że nie koks..." Kuba: "Czemu biały?" S: "A jaki kolor ma spadająca woda?" K: "Biały..." Sor wcale nie jest lepszy od nas: "Zapomniałem, jak się nazywa ta piosenkarka - ROAR" "Katy Perry!" Sor: "No ona tam myje krokodylowi zęby, polewa słonia wodą... Piosenka nie jest zła, ale to jest teledysk!"  A czy ja wam opowiadałam, jak uparcie z Werą twierdziłyśmy, że na wf-ie skaczemy 10m? Hahaha - taka znajomość odległości. ;p Wiecie co? Tęsknię za soreczką od niemca - jej teksty np. "Gdzie jest mój hefcik?" ;') Polski też zawsze był owocny - polska gościnność: "Gość w dom, cukier do szafy, 6 łyżek i nie mieszają." Zuzia przy omawianiu lektury nie mogła nie wspomnieć o Kevinie - "bo tam byli tacy złodzieje i oni ciągle żyli!" albo dlaczego Don Kichot był miły - "bo podziękował, jak go rozbierały" - no i wszystko jasne! Gorzej po wypracowaniu: "No wiem... Trochę mi się temat zgubił w połowie." Ale jak to sor mówił: "Nieważne jak wyszło, ważne są zamiary." xd I Marlena wzięta do odpowiedzi: "Czym się tak Pani stresuje?" M: "Bo sorze, ja tak pierwszy raz..." Cała klasa - płacz ze śmiechu. Lub gdy którejś z dziewczyn spadł telefon: "Pani nie rzuca telefonem, bo chyba jest w wersji bez skrzydełek." Gdy sor nam tłumaczył funkcję magiczną języka: " "Jesteście mężem i żoną" zmienia ich rzeczywistość - pytanie tylko czy na lepsze?" Jak to Aga podsumowała - jemu naprawdę potrzeba kobiety! ;p W tym wszystkim wyróżnia się Tomek, ktoś: "Gdzie jest Tomek?" Kuba: "Wyskoczył przez okno." To nie żart, gdy Tomkowi się nudzi, a sor wychodzi z klasy, Tomek wyskakuje przez okno na parterze i robi kółko wokół szkoły, by wrócić do klasy - takie rzeczy się dzieją. ;D Poza tym moja klasa ma brudne myśli cały czas - a sor miał je razem z nami. <do gadającego Tomka z Kubą> "Mówi się, że kobiety plotkują, proszę..." T: "A sor wie co ja robiłem? Dmuchałem!" S: "Mnie nie obchodzi co Pan robi, byleby to się nie odbywało na lekcji i nie kosztem Pana Jakuba." T: "Dmuchałem korektor!" Kuba: "Zdesperowany Tomek... A na randki też z nim chodzisz?" Albo inny wyraz geniuszu, sor: "Teraz to chyba jest więcej kruków w miastach niż w lesie." Kuba: "A to w miastach nie gawrony?" Sor: "Nie znam się na ptaszkach, Pan Jakub najwidoczniej tak..." Ostatnie angielskie również dawały powód do uśmiechu - chłopaki rzucali poduszką w kształcie Słońca, mówiąc, że grają w męskie słoneczko - a ja i Mariczka pechowiec brajan nią dostałyśmy. Kuba jak zwykle filozofie - na temat zangielszczania polskich nazw: "A oni mogą pisać the Globe? Jak tak, to jest rasizm!" T: "Nie każdy słyszał o Szekspirze..." Sorka: "Jak nie każdy? o.O" T: "Ja nie słyszałem!" Uwielbiam ich robienie na złość sorce, to słodkie i urocze. ;') Ona nam się odpłaca, robiąc często niesprawiedliwą skalę ocen. <sprawdza kartkówki> Kuba: "O! 4 błędy...<na 20 pkt.> Jakieś 2?" Ja: "Ty sobie nie zawyżaj oceny!" K: "Legenda mówi o 4 za 80%... Haha, masz szansę na 4 po tym konkursie!" J: "Może się w końcu wygrzebię z tego zagrożenia." Uwielbiam naszą ironię. <3 Koniec pisania o szkole, wracam do wakacyjnego życia. Trzymajcie się cieplutko i łapcie zdjęcia! ;*
1., 2. Zdjęcia z kilometrów dobra - tak się zbiera! ;3
3. Pieczątka z klubu musi być, nawet gdy impreza nie była hiper i większość czasu spędziło się na gadaniu na kanapie. ;p

Zakochałam się w tej piosence - jak Szymborska napisała "na dobre, na niedobre i na litość boską". Strachy na lachy - Twoje oczy lubią mnie "Twój niewyraźny głos muska się po pięciolinii. Śmiejesz mi się w nos, chcesz mnie obcyganić. Czujesz łatwy łup, jesteś wszak sprytnym złodziejem. Nie rzucasz słów na wiatr, dobrze wiesz, że już wieje... Twoje oczy lubią mnie i to mnie zgubi, twoje oczy lubią mnie i to mnie zgubi..." A niech gubi! ;)

Au revoir. xoxo


PS Za rok MUSZĘ na Lednicę. *.* Filmiki, zdjęcia, opisy - wszystko sprawia, że chcę. :D
PS2 W roku szkolnym jestem niesystematyczna, ale wakacje zdecydowanie za bardzo mnie rozleniwiają – przyjdzie rok, z notkami będzie łatwiej… może ;p                                 

2 komentarze:

  1. kocham Cię i zazdroszczę paska, bo jestem ciemną masą i nigdy przenigdy nie miałam i mieć nie będę, ale dobra, mniejsza. cieszę się że u Ciebie tak wesoło i mam nadzieję że wakacje równie (lub jeszcze bardziej) szczęśliwe ♥ teksty Twojej klasy jak zwykle mnie rozwaliły, a te grosiki to jak dla mnie beka życia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Omo.. też przez długi czas zapodziałam się w blogosferze i mimo że czasem pisałam to jakoś nie byłam aktywna, ale jak widać wracam i się nawet odzywam do innych, więc ostatecznie odżyłam. :)
    Szkoda, że się nie udało z pobiciem rekordu.
    Oh, skąd ja to znam? Weekend u babci... Ba! Nawet nie weekend, wieczór u babci a już waga idzie w górę, ale to chyba normalne. Porządna babunia powinna karmić i nawet przekarmić swoje wnuki. Babcie są takie kochane <3
    Jakbym widziała siebie w gimnazjum! Co prawda paska (Gratulacje!) nie miałam, ale niewiele mi brakowało. Natomiast połowa mojej klasy miała świadectwa z wyróżnienie, w dodatku byliśmy najlepszą klasą w szkole z największą średnią i największymi osiągnięciami i również byliśmy ostatnią klasa naszej wychowawczyni. Ach te wspomnienia...
    Pozdrawiam i przepraszam, że długo nie zaglądałam :*

    OdpowiedzUsuń