piątek, 31 października 2014

Someone told me love controls everything but only if you know.

Salut! No i kończy się miesiąc i tradycyjnie trzeba coś naskrobać. Już niebawem nadrobię wszelkie zaległości na waszych blogach, obiecuję. Dajcie mi jeszcze tylko najbliższy tydzień, napiszę moje 1624524 sprawdzianów i w perspektywie mam powrót do świata żywych(obecnie jestem na etapie: "skoro doba ma 24h, to na spokojnie możesz robić plany na 26h" i wcale to nie jest tak, że zapomniałam już, jak to się jest wyspać... a właściwie... co to sen? ;p). Trzeba dodać, że uwielbiam pisać po miesiącu, kiedy pamiętam piąte przez dziesiąte, ale chcę, żeby nie było miesiąca bez notki, więc wysilam szare komórki i klikam w tę klawiaturę z nadzieją, że cokolwiek sobie przypomnę, a wy mnie chociaż minimalnie zrozumiecie. Mamy listopad, pogoda się zrobiła - wiadomo, trzeba było wyciągnąć szaliczki i rękawiczki i czuć w powietrzu jesienną melancholię. Też ją czujecie? Aż mnie łapie tęskność do lata i potrzeba Świąt - nie wiem, czy bardziej przemawia przeze mnie brak choinki czy chęć wolnego. A co się ostatnio działo? A no - wiele. Zacząć trzeba od otrzęsin pierwszaków. Były cztery sale - ćwiczenia fizyczne, test wiedzy, malowanie i przysięga. Oczywiście przez przemowy na sali(otrzęsiny były połączone ze ślubowaniem) było półtora godzinne opóźnienie - supi! Ale zrobiłyśmy sobie dyskotekę z dziewczynami! ^^ No ale - karą u nas było "pyszne" jedzonko, czyli namieszałyśmy wszystkiego i robiłyśmy kanapeczki. Wera była naszym testerem: "Ej, to jest dalej dobre!" "Więcej cynamonu!" "To może dosypiemy tego?" "Ale tego się nie będzie dało zjeść!" Aga: "Wera spróbuje!" ♥ Aguś taka kochana. Podobno nasza sala była najgorsza, jakieś dziewczyny powiedziały nam potem, że spokojnie możemy zostać "kucharkami". Poza tym było całkowicie ciemno, leciała muzyka z horroru, a my dawałyśmy upust naszym emocjom w krzyku - aż miałam wyrzuty sumienia! ;p Szczególnie jak wchodzili do sali i przyjmowali grupową pozycję żółwia w obawie przed nami. ;D Ale ja naprawdę nie jestem straszna! A przynajmniej tak sądzę... Chociaż fakt - część osób nas mocno zirytowała: albo się nie potrafią bawić(na zasadzie: nie zrobię tego, bo nie!) albo są zwyczajnie chamscy, aroganccy(kiedy kolejna osoba na wejściu przywitała nas przekleństwem - tu muszę dodać, że uczniowie mojej szkoły znani są z bardzo dobrego i kulturalnego zachowania, przynajmniej w teorii ;p - więc nie wiem, co te osoby robią u nas, ja sama nie jestem święta - ale trzeba znać umiar, no heloł, w każdym razie zirytowane ich zachowaniem, powiedziałyśmy, że za przeklinanie druga kanapeczka). Otrzęsiny były 10 października, a potem był długi weekend. W sobotę pojechałyśmy na ślub jednej z pracownic naszego wolontariatu - Marii, bo zaprosiła wszystkich wolontariuszy. I był to najpiękniejszy ślub, na jakim byłam. Zaczynając od mnóstwa starych fiatów(Maria i jej mąż mają obsesję na tym punkcie), idąc przez piękny wygląd panny młodej, a na emanującym od nich szczęściu i pogodzie kończąc. No a potem grupowy powrót i śmiech cały czas. Potem mieliśmy półmetek - ach, już "prawie" połowa liceum za mną! Ten czas leci w tempie ekspresowym! Było całkiem fajnie, tylko to był półmetek 3 szkół - było tyle ludzi, że się nie dało oddychać, SAUNA! I jeszcze do Wery przyczepił się jakiś koleś i ciągle ją obmacywał. Najlepiej jak już wyszłyśmy i szukałyśmy całodobowego, bo tak bardzo nam się chciało pić, Wera: "Już wiem, jak się czują te wszystkie murzynki... Biedne bamboszki..." Jakiś facet do nas, widząc nasze poszukiwanie w oczach(wody, tylko wody, ale on to inaczej odebrał ;p): "Alkoholowy jest tam dalej, dziewczyny!" A jeszcze przed półmetkiem czekałyśmy na chłopaka, który miał nam sprzedać bilety, stałyśmy godzinę przed Macdonaldem, kiedy w końcu dałyśmy sobie spokój i stwierdziłyśmy, że nas zrobił w balona, okazało się, że od godziny siedział w środku, ponieważ podjechał autobusem i przyszedł nie z tej strony, z której miał, brawo dla nas! :D W ogóle to moja klasa organizowała Dzień Papieski i za szybko skończyliśmy, więc 3 razy śpiewaliśmy "Abba Ojcze", ale poza tym było świetnie! ;) I wiecie co? Kocham mój wolontariat, szczególnie kiedy robimy sobie spotkanie integracyjne i gramy w mafię( tak to wygląda ), a miejscem naszej historii jest Watykan. I udaję panią sprzedającą różańce, a Wera jest księdzem, któremu odpalam procent ze sprzedaży - o tak się bawimy. :D I niedługo mamy mieć Bal Wolontariusza! ♥ I byliśmy ostatnio z klasą na "Bogowie" - jestem pod wrażeniem, było śmiesznie, wzruszająco i utwierdzająco w przekonaniu, że biol-chem był dobrym wyborem. Tylko na cóż te przekleństwa co drugie słowo? Ja rozumiem, że trochę trzeba - dla wyrazu, sama, jak już wspomniałam, do świętych nie należę, to naturalny wpływ emocji jest, ale jeśli mam wrażenie, że w filmie nie było zdania bez niecenzuralnych słów, to coś jest nie halo. W ogóle to wczoraj osiągnęłam szczyty mojej głupoty, nie będę wam opowiadać wszelkich tego przyczyn, ale jedną "anegdotkę" na dowód. Otóż: chodzę teraz na pewne warsztaty i projekt i wczoraj miałam spotkanie z moim opiekunem z owego projektu, omawiamy tekst i był tam fragment o powstaniu warszawskim, pytanie opiekuna: "Kto brał udział w powstaniu?" Ja: <cisza> O: "To nie jest podchwytliwe..." J: <cisza> O: "No kto?" J: "Generałowie, dowódcy..." O: "I...?" J: "Mieszkańcy Warszawy?" O: "Wszyscy?" J: "No nie wszyscy..." O: "No to kto?" J: <cisza> O: "W powstaniu brali udział..." J: "POWSTAŃCY!" O: "No właśnie!" 5 minut mi to zajęło, rozumiecie? Geniusz. ♥ Ale do końca życia zapamiętam, że w powstaniu biorą udział powstańcy. xd I ostatnio miałam też interesującą przygodę, idę sobie na dworzec w jakąś sobotę - zaczepia mnie ktoś: "Polka?" No to sobie myślę - pewnie chce zapytać o drogę: "Tak, Polka." Ktoś, chłopak dokładniej: "O, jak dobrze! Samych cudzoziemców tu spotykam!" I idąc ze mną na dworzec, opowiedział mi połowę swojego życia - no może przesadzam, ale o maturze, znajomych, studiach, miejscu zamieszkania dowiedziałam się chyba prawie wszystkiego. I jeszcze nawet dorzucił kilka żarcików: "Co ma wspólnego azot i węgiel?" "NiC" albo "Czym się różni kura od studenta?" "Kura znosi jaja, a student musi znosić wszystko." Takie życiowe mądrości. :D W ogóle w klasie jak zwykle rozwijamy mądre myśli. Na niemieckim rozmawialiśmy o modelu tradycyjnej i nowoczesnej rodziny, ustaliliśmy, że w tradycyjnej dziadkowie mieszkają w jednym domu z rodziną swych dzieci, sorka: "A w nowoczesnej rodzinie gdzie mieszkają dziadkowie?" Grzesiek: "W piwnicy..." Albo na religii - historia Adama i Ewy, rozmawiamy, że mieli dwóch synów, Ola: "Skąd się wziął następny człowiek?" Dominika: "Zgadnij!" A na angielskim zawsze chcemy grać w wisielca albo oglądać film i zawsze słyszmy to samo - w sobotę. ;p Kuba: "Zagrajmy w wisielca!" Sorka: "W wisielca pogramy... w sobotę!" Grzesiek: "A ja byłem w sobotę i nikogo nie było..." <3 Albo - moja wychowawczyni jest bardzo religijna, co roku na otrzęsiny było robione piekło, ale my mieliśmy od niej zakaz, no i padła propozycja, żebyśmy poszli do teatru na "Mistrza i Małgorzatę". Sorka od polskiego: "Bardzo się cieszę, bo wiecie, tam jest o szatanie...<my w śmiech> A! Zapomniałam, kto jest waszą wychowawczynią...." No i oczywiście naszej inteligencji nie brak też na matematyce. Sor sprawdza listę: "Dominika!" Zuzia: "Ona się zgubiła, mogę jej powiedzieć gdzie mamy?" S: "Ale zawsze mamy w 2!" Z: "Ale ona nie wie!" S: "Jest plan<na korytarzu>...<chwila ciszy i olśnienie> Nie umie czytać?" Sor opowiada żarcik: "Dlaczego w delcie nie ma ryb? Bo delta= b^2-4ac" Kuba: "Sorze, jeszcze jeden taki żart i dostanę przepukliny..." A w Dzień Chłopaka klasowi "gentelmani" dostali prezenty na ostatniej lekcji, wcześniej dawałyśmy tylko nauczycielom, dajemy sorowi od matematyki, chłopcy: "O! Sor dostał prezent na Dzień Chłopaka, a my nie!" S<zgaszenie miesiąca>: "No trzeba być mężczyzną!" Dobra koniec, koniec, koniec - tyle pamiętałam. ;>
Nastrój melancholijny to i tęsknota za Włochami się pojawia...
Jessie Ware - Say you love me "Po prostu powiedz, że mnie chcesz, to wszystko czego trzeba. Serce ranią ciernie twoich błędów... Ponieważ nie chcę się zakochiwać, jeśli Ty nie chcesz spróbować. Ale wszystko o czym myślałam, to, to, że może mógłbyś... Kochanie, wygląda na to, że zaczyna nam brakować słów i miłość odpływa w dal. Po prostu powiedz, że mnie kochasz, tylko dzisiaj..." 
Au revoir. xoxo

PS Ostatnio mnie zalewają wspomnienia, nie wiem, na ile to dobrze...
PS2 Miałam dziś dobry dzień - nie licząc niezapowiedzianej kartkówki z polskiego, trafiłam pierwszy raz na wyrozumiałego kierowcę, który widząc, że biegnę, poczekał, w przeciwieństwie do swoich "sympatycznych" kolegów.
PS3 Czekamy na wolne. *.* Tydzień...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz