sobota, 26 maja 2012

Work hard, party harder...

Salut! Ojoj jak długo mnie tu nie było - nieładnie, nakrzyczcie na mnie. ;p Ale za to dzisiejsza notka powinna wam się spodobać i w dodatku będzie baaardzo długa, bo mam do opowiedzienia prawie cały maj. Zacznę od soboty(5 maja), opiszę to krótko - zakupy. Mianowicie biegałam z rodzicami za przelotką, a potem się pakowałam. Niedziela, czyli wyjazd do Londynu bziuuuum - juuupi. Autokar był ładny, siedziałam z Klaudią, jakoś uszło. Zresztą w podróży dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy np. dlaczego krasnoludki się śmieją, gdy chodzą po lesie(nie powiem wam;p) i że Biedronka(sklep) wcale nie jest polska, a... portugalska! Obiad przy granicy też był dobry xdee. Jemy rosół, K: "Co to jest?" M: "Umm... Kluski?!" Taa... Potem przejzad przez Niemcy i Marta, która napiła sie niechcący płynu do płukania, śmiałam sie z tego przez całą wycieczkę. Holandię przespałam, chociaż spało się okropnie. W Belgii o 2 w nocy wysiedliśmy na postój na stacji, Sylwia się cieszyła, że dostała sms powitalny xdeee. Tutaj muszę podziękować z całego serca panu Sheeranowi, któy służył mi za kołysankę, gdyby nie on najprawdopodobniej nie przespałabym ani minuty w nocy, po prostu Ed, jego głos i piosenki są niezastąpione. O czwartej sprawdzanie paszportów na granicy, Sylwia i jej konwersacja: Hi, Thanks, Bye. Potem mieliśmy czas wolny, haha Hazza i para książęca byli na okładkach wszystkich gazet. Poza tym napisałyśmy na kartce do autobusu obok "Salut!"("cześć" po francusku) i odpisali, ale na tym skończyła się rozmowa, bo odjechaliśmy. Potem przejazd Euro Tunelem i kolejny postój, musiałam się ogarnąć w łazience, w dodatku nie mogłam znaleźć swojej walizki i nigdy nie cieszyłam się tak z mycia zębów.  Potem z Sylwią słuchałyśmy radia - leciało "Valerie" ♥. Nie ma to jak rozmowa - "w czwartek robimy party w pokoju", pani S: "Ja wam dam imprezę!" W: "Ale Jeanette ma urodziny, a poza tym pani jest zaproszona." pani S: "No to chyba, że..." Poza tym dziewczyny nazywały mnie Janet na wycieczce i widziałam długopis z moim imieniem. Potem objazd po Londynie autokarem, a później obiad. Ja się pochorowałam - fantastycznie. Dziewczyny wzięły mi walizkę, ale zostawiły torbę podręczną, więc nie miałam telefonu przez całą noc. W pokoju byłam z Werą i Sylwią, potem cała wycieczka poszła na piechotę na kolację, a ja zostałam z panią S. w hotelu, który był genialny. Oglądałam sobie telewizję - The Voice UK i mnóstwo innych programów xdee. Ej, ale autentycznie tam wszystko kojarzy się z 1D. We wtorek najpierw poszliśmy na zakupy, gdzie Sylwia musiała zabłysnąć. S: "How much is it?" Jakiś facet: "5" W: "Targuj się!" S: "4" F: "Where are you from? Russia?!" S: "Nie, Poland." Ten facet był świetny, zaczął tańczyć, coś tam do nas gadać, śpiewał i mówił ciągle: Dzie-dzie-dzie-dziękuję. Szybko przebiegliśmy po Galerii Narodowej, nie zapamiętaliśmy nic, ale widzieliśmy obrazy Leonarda da Vinci. Zwiedziliśmy Londyn, byliśmy na zmianie warty i mieliśmy rejs po Tamizie, który miał trwać 40 minut, a trwał 7, przy czym ja ominęłam ponad połowę, bo poszłam z Martą do toalety. Oczywiście nie mogło się obyć bez przygód, bo jeszcze przed rejsem ja i Marta się zgubiłysmy, ale spoko - od czego jest telefon? Potem S. i W. kupowały książkę o Londynie po polsku, sprzedawca: "Hello!" Ja: "Wera, przywitaj się!" Sprzedawca z angielskim akcentem: "Dobrze, dobrze. Polska...", a potem jeszcze "Dziękuję". ;p Środa, czyli beznadziejny wyjazd do Oxfordu. Londyn jest tysiąc razy ładniejszy. Poza tym było zimno i padało, i nic nie pamiętam. Potem czekało na nas Muzeum Historii Naturalnej, było naprawdę świetnie, tylko mieliśmy za mało czasu, mam wrażenie, że nic nie zobaczyłam, potrzebowałabym ze trzy razy więcej czasu, bo tam jest mnóstwo rzeczy do zobaczenia + walnęłam głową w szybę, jak próbowałam "pocałować" żabę(chciałam sobie zrobić zdjęcie i tak sie przysuwałam, że walnęłam głową, aż mnie odrzuciło. W. i S. nie mogły się opanować, ja też xdee). Rano dziewczyny robiły sztuczny bałagan, żeby sprzątaczka miała co robić xdee, czyli W. do S.(położyły się na łóżku, twierdząc, że jest zbyt porządnie): Na trzy cztery szybko wstajemy. W nocy mieliśmy jeszcze objazd po Londynie, London Eye w nocy jest przepiękne, mogłabym się nad nim zachwycać godzinami. W nocy włączył się alarm w całym hotelu, a ja go nie usłyszałam, phii... Czwartek - moje urodziny, ogarnianie walizek i składanie mi życzeń pod autobusem oraz dmuchanie wirtualnego tortu, to także jeżdżenie metrem(zdeptałam jakiegoś faceta), wizyta w Regent's Park(moje ulubione miejsce) i Muzeum Madame Tussauds. Marta do dzisiaj mi wypomina, jak w sali strachów darłam się: don't touch me, don't touch me! Leave me alone! Bo to takie śmieszne, że facet szedł za nami przez pół sali, zamiast zająć sie innymi. xdee Sama nie chciała iść, siłą ją zaciągnęłam, a potem to chciała tam wracać. xdee Wieczorem wyjechaliśmy z Londynu i do Dover, tam czekał na nas prom i rozmowa przez autokary z Niemcami, która była dziwna. Powiedzieli nam, że są z Malibu, a my im, że z Ibizy, pytali się, kto jest naszym dentystą, a zakończyli całą rozmowę, kiedy dowiedzieli się, że jesteśmy z Polski, mówiąc: tylko nie ukradnijcie nam autokaru.wtf? Na promie było bardzo fajnie, rozmawiałam sobie z Alicją, Martą i Adą o ludziach z naszej szkoły. Cała podróż powrotna był fantastyczna. Z jednej strony się cieszyłam, że jestem juz w Polsce, a z drugiej strony było mi tak smutno, jakby ktoś mi coś zabrał. Poza tym S. miała bardzo dużo innych ciekawych polsko-angielskich konwersacji, ale chyba nie powinnam o nich mówić. Mogę wam za to powiedzieć, że kiedy zepsuła nam sie karta do pokoju, to S. zaczęła kopać i walić rękami w drzwi + kląć po polsku na cały hotel, aż jakiś Afroamerykanin wyszedł z pokoju niedaleko naszego, a S. udawała, że to nie ona. omg xdee Poza tym za każdym razem, jak zaczynalismy oglądac jakiś film w autokarze to ja... usypiałam ;p. Tydzień po przyjeździe minął bardzo szybko. W sobotę zaraz po Londynie przyczłapały do mnie Gosia z Olivcią z tortem, zmówiły się we dwie i z lekka mnie zaskoczyły, aczkolwiek było całkiem miłe mini niezapowiedziane party - takie najlepsze. ;D W piątek był występ - akademia o Janie Pawle II. Majster liczył fałsze, a Adrian mnie ciągle bił, bo nie mógł pocelować w Majstra - dzięki, dzięki, następnym razem koło nich nie stoję. W sobotę trzeba było świętować moje urodziny(u babci). Olivcia wymiotła całą imprezę. Ja: Olivia to jest rów... O: Mówię ci, że to rzeka. ;p albo <rozmowa o mrówkach> O: A skąd wiesz, że to nie jest królowa? A: Bo jest mniejsza i nie ma skrzydełek? O: A może to miniaturka, a skrzydełka ktoś jej powyrywał? Mała Zemsta też miała swoje chwile. Stałyśmy też nad rowem i krzyczałyśmy, że tubylcy nam zrobią z tyłka garaż i strażacy nam machali, fajnie było. W poniedziałek była prezentacja z projekciku - w końcu koniec, aż mi szkoda. Marta krzycząca: Niemkę zgubiłam! - bezcenne <miała dziewczynę na wymianie>. Cały tydzień jakoś minął - uwielbiam, jak nasza wychowawczyni mówi: pica zamiast pizza. ;p W piątek zrobiłam sobie z Anecią mały pokaz filmowy - nic specjalnego. Dzisiaj trzeba było oblecieć wszystkie sklepy, poza tym jak moja mama zobaczyła mój pokój POSPRZĄTANY, to stwierdziła, że myślała, że pomyliła mieszkania. Do tego dzisiaj mamy Dzień Matki, także Wszystkiego najlepszego dla wszystkich mamuś. :) No to teraz zdjęcia? ;)













1. Pierwsze spojrzenie na Londyn, jeszcze z autobusu.
2. Trafalgar Square.
3. London Eye z Tamizy.
4. Regent's Park. ♥ (zwierzęta w parkach w ogole nie boją się ludzi)
5.,6.,7.,8. Madame Tussauds.
9. Mój tort od Gosi i Olivci. mniam.
10. Tubylcyyy....!!!
11. Rzeka haha.
12. Torcik.
13. Ja dmuchająca świeczki, które się nie chciały palić. ;p (ale za to dymiły xdee)
Nie mam pomysłu na piosenkę... Emeli Sande - My kind of love - niech będzie to, bo to piękna piosenka, którą jakis czas temu męczyłam... "Cause when you've given up. When no matter what you do it's never good enough. When you never thought that it could ever get this tough, that's when you feel my kind of love." Ładna, prawda? A teraz au revoir. Liczę, że pod tą notką będzie przynajmniej 5 komentarzy, w końcu były moje urodziny, więc coś mi się należy jako prezent, prawda?
PS Wiecie, że tę notkę piszę od dwóch tygodni? :p
PS2 Chciałam wam jeszcze powiedzieć, że tu macie mojego twittera, jeśli chcecie :) @Jeanette5_
Jeśli chcecie mi zadać jakieś pytania, to ----> www.ask.fm/Jeanette5
A tutaj macie opowiadanie pisane przez Paulę, które jest dedykowane dla mnie i do którego po części ją natchnęłam, a że ostatnio pojawił się tam 3 rozdział to macie http://canyougivemeyourlove.blogspot.com a jej reklamę robię ;p Jeśli ktoś, kto mnie czyta, lubi The Wanted, to coś dla niego, a jeśli nie, to myślę, że Paula z chęcią pozna waszą opinię, prawda?
Jeśli ktoś miałby potrzebę lub ochotę ze mną porozmawiać, to niech napisze, podam mu numer gg. :)




2 komentarze:

  1. hahaha siedzę i ryję się z Sylwii ale nie ma co jest zajebista xdd wkońcu moja siostra a wiadomo że nasza rodzina jest zajebista ^^ a pozatym ja wiem czemu sie krasnoludki śmieją. a bo je trawa łaskocze ... dobra nie powiem gdzie ale wiem ^^

    OdpowiedzUsuń