piątek, 13 września 2013

We don’t know where we going till we turn up...

"Nie wiemy, dokąd zmierzamy, dopóki się tam nie pojawimy..." Siemanko misiaki! A raczej powinnam powiedzieć: Guten Tag! jak przystało na dziewczynę uczącą się języka niemieckiego, choć pora raczej na takie powitanie nieodpowiednia. ;) Obecnie porzuciłam francuski(na niedługo, niebawem znów odnowimy nasz związek *.*) na rzecz niemieckiego. Chyba powinnam Wam opowiedzieć wszystko po kolei - wrażenia z nowej szkoły i klasy, bo fajnie będzie to przeczytać za trzy lata, kiedy będę bogatsza o pewne doświadczenia i będę wspominać, jakie straszne były początki. No to tak - poniedziałek 2 września. Jeanette założyła sukienkę, buty na koturnie(które na Starym Mieście okazały się zmorą), a właściwie najpierw jeszcze mniej wygodne, nowe, obcierające baleriny i wyruszyła po Olivkę. Oczywiście spóźniłyśmy się na autobus, nie zatrzymał się. Poszłyśmy na inny - zdążyłyśmy. Z rozpoczęcia niewiele pamiętam, bo niewiele zrozumiałam. Stałyśmy na szarym końcu, chór śpiewał jakieś piosenki, a my miałyśmy totalną nabitę, bo Olivka zamiast powiedzieć, że kupimy sobie krótkofalówki na sprawdziany, powiedziała, że kupimy sobie mikrofalówki. ♥ Haha, Olivka będzie gotować na lekcjach. Potem rozeszliśmy się po salach - moja nowa wychowawczyni nieco przypomina mi moją pierwszą wychowawczynię z gimnazjum, no bo kto dzieciom z I liceum mówi, żeby uważały przy przechodzeniu przez ulicę? Zresztą, obecnie mam tak, że wszystkich porównuję do jakichś znajomych mi osób z gimnazjum. Zwiedziliśmy też szkołę, a potem do domu. Pierwsze wrażenia z nowej klasy - G. to lansiara i mnie denerwuje, raczej się z nią nie polubię, bo działa mi na nerwy jej kręcenie tylną częścią ciała, ok. Klasa - trochę sztywni, zdecydowanie nie tak rozrywkowi jak III B. Szkoła - mała, logiczny układ sal, chyba dam radę. Pierwszy tydzień to było wzajemne poznawanie się, moje wrażenia - z pewnymi osobami nie zamienię słowa przez 3 lata. Ogólnie szkoła jest fajna, ludzie ze starszych klas w większości są sympatyczni, pomocni i starają się nas uspokoić(ach, jak dziwnie być znowu pierwszaczkiem!). Dostaliśmy opierdziel(I klasy), że stoimy na środku korytarzy, haha(szkoła jest naprawdę malutka), w dodatku większość osób(w tym nauczyciele) mówią nam, że trafiliśmy na całkiem fajne grono pedagogiczne. Plusy są też takie, że częściej widuję się z Olivką(czasem razem dojeżdżamy - dojazdy są ok, jak się wsiada na pierwszym przystanku, poza tym widuję się z wieloma znajomymi osobami^^). Pierwszy tydzień minął mi pod znakiem "latamy za książkami". Siedzę z Werką i Mariką, więc luzik. Niektórzy nauczyciele już podbili moje serce, ale facet od historii(Plastuś) dyktuje tak szybko, że z Werką olewamy notatki - tak samo biologia, nie ma co próbować nadążyć. Czwartki są moje i Karolci - jedziemy razem, ona mnie odprowadza do szkoły, potem idzie do siebie, a potem razem wracamy, chociaż w pierwszym tygodniu nawet jej nie zauważyłam w autobusie, bo wsiadłam do pełnego, a ona: krzyczała, dzwoniła itd. ;p Najgorsze są poniedziałki, bo kto wymyślił lekcje od 7:30 na początku tygodnia? O.O Muszę wstać wpół do 6! No i w czwartki lekcje kończę po 16, ale dajemy radę. Straszne mi się szykują wtorki, bo mam do 15, ale od 16:30 - 18 będę miała francuski i do domu będę wracać o 19. ;/ Na razie w miarę wszystko ogarniam, trochę kartkówek się nam szykuje... W pierwszym tygodniu kogo się nie pytałam - każdy chciał do naszego gimnazjum, do III B. <3 W sobotę spotkałyśmy się z dziewczynami na ploty, tak żeby nie wypaść z obiegu, co u której słychać. ^^ Miałam już dodatkowy angielski - Sylwia, Kuba, Kamilka i pani Magda poprawiają humor lepiej niż jakiekolwiek prochy, a miałam zły dzień! ;p <słyszeliście? The fox leżę i kwiczę, to przez p. Magdę>. Jak mówiłam moja szkoła jest mała, ale normalnie prawie się w ogóle nie widuję z tymi samymi osobami, bo jest duuuużo ludu. Tak w ogóle to nauczyciele w szkole są bardziej śmieszni od nas - zresztą różne fajne pogłoski o nas krążą: uczeń z książką na korytarzu - na pewno biol - chem; biol - chem na pewno zna odpowiedź na twoje pytanie, ale ci jej nie powie, żebyś nie dostał lepszej oceny od niego, ha! Zresztą, wiecie kiedy poczułam, że jestem w renomowanej szkole, gdzie chodzą the best of? Kiedy przyszłam w czwartek rano do szkoły(pani od chemii zapowiedziała test diagnostyczny, z którego oceny nie będą się liczyć), a moja klasa siedzi z notatkami, a wśród ludzi krąży pytanie o kwasy karboksylowe. Moja IIIB nawet by nie zajrzała do książek, gdyby się dowiedzieli, że oceny nie będą się liczyć, a tutaj - WOW! No ale dobra, w ogóle to pierwszego dnia mieliśmy powiedzieć, co lubimy itd., Karol mówi: "Lubię oglądać seriale... ALE NIE TAKIE, JAK WY WSZYSCY MYŚLICIE!" - i tyle żartów mojej klasy. Drugi tydzień - grono lansiar w klasie rośnie, są grupki i jest sztywno. W pierwszym tygodniu uśmiechałam się do ludzi, a oni zamiast odwzajemnić, patrzyli się na mnie jak na psychopatkę. A wiecie, że tak się zaczęła moja znajomość z Paulą? Uśmiechnęła się do mnie w 1 kl. gimnazjum po wf-ie i od razu ją polubiłam. ♥ Pamiętam do dziś, ale to nie gimnazjum - tu jesteśmy starsi, każdy ma już jakichś swoich znajomych "na zawsze" i jest nam trudniej się zaaklimatyzować - mój wniosek. Nawet nie próbujemy... W ogóle to obiecałam sobie, że nie będę nikogo oceniać po pozorach, bo wiem, że czas i tak pokaże - przekonałam się o tym. W drugim tygodniu odkryłam, że jedna z dziewczyn dojeżdża do mojej miejscowości - tylko chodziła gdzie indziej do gimnazjum, więc się nie znałyśmy, niby ją kojarzyłam, ale mimo wszystko fajnie. We wtorek integracja klas I nad zalewem. Klasa Maćka jedzie z nami(w pierwszy dzień szkoły Maciek jak mnie zobaczył na korytarzu to stanął, zaczął się szczerzyć i machać - a ja się śmiałam - teraz to on już zna z pół szkoły, na każdej przerwie z kimś innym. Pewnie prędzej czy później znowu skończy w Samorządzie. xd Powiem Wam, że fajnie było tak zobaczyć kogoś znajomego na korytarzu - takie małe fragmenciki gimnazjum), nie było dla nich miejsca i musieli stać na początku - Maciek mówi, że dla niego to luz i nie ma tłoku, bo on jak jeździ do szkoły i wsiada na ostatnim przystanku, to ostatnio jechał na desce rozdzielczej albo drzwi mu się zamknęły idealnie przed nosem. Śmiałam się, że ja zawsze siedzę i że jeździ o złych godzinach i ze złego przystanku. ;p A potem śmieliśmy się, że druga linia ma mniejsze autobusy, a wchodzi więcej ludzi i to jest fenomen. Potem musieliśmy siedzieć po trzy osoby, więc powiedziałam do jakiegoś chłopaka: "Siadaj do nas. Nie jesteśmy takie grube, na jakie wyglądamy." O dziwo siadł, ale z Werką miałyśmy takie tematy, że chyba czuł się specyficznie. Na integracji każda klasa miała przygotować swoją prezentację - my mieliśmy piosenkę(humor w wersji biol - chemu, bo rok temu biol-chem zrobił to samo) i ubraliśmy się w fartuchy. Integracja nie wyszła - znowu się podzieliliśmy, ale pogadałyśmy z dziewczynami z 2 klasy. Ale był szkolny zespół disco polo! Dziewczyny wpadły na scenę, pani pedagog nas próbowała zaciągnąć, a my nie, na to pani: "No co wy biol - chemy?" I poszłyśmy z Werką, i szalałyśmy z resztą, i to była najlepsza część integracji, a Werka ma to wszystko nagrane, włącznie z czyimiś tyłami, bo jak biegłyśmy na scenę, to puściła aparat i miał samowolkę. ^^ Poza tym szykuje nam się klasowa wycieczka do Czech, z Werką jedziemy na szkolną pielgrzymkę, hah(w sobotę! ale ma być darmowe żarcie i w ogóle ;p) i w następnym tygodniu idziemy na Festiwal Nauki - pokazy z biologii, zawsze chodziliśmy na fizyczne, więc coś nowego. Ogólnie potem miałam zły humor, dobijało mnie wszystko, ale Karolcia mi go polepszyła i nasze odwiedziny w gimnazjum. Nie ma naszej ukochanej pani bibliotekarki. ;'c Ale widziałyśmy się z panią wychowawczynią. I wiecie co? Czułam się jak w domu... Wiedziałam, gdzie iść, dziewczyny(teraz z 2 i 3 klas O.O) jak nas zobaczyły, to nas przytulały. <3 Poza tym jedna z dziewczyn powiedziała, że zaklepała mi miejsce na kółku chemicznym. ;') I pani Sz. powiedziała, że zawsze mnie mile na nim zobaczy. Mówiłam, że nauczyciele są zabawni? Np. pani od edb(strasznie mi przypomina panią z gimnazjum - to poczucie humoru i siadanie na ławce): "Ile wy tego czasu spędzacie na ulicy? Pół godziny do szkoły i pół godziny z... Ale nie bójcie się - już niedługo nie będziecie wychodzić, będziecie ryć, nie śmiejcie się, naprawdę..." albo "Wiecie, że mamy w mieście sarenki i łosie? Ostatnio sobie spacerował po rondzie... Normalnie przystanek Alaska..." i "Najgorzej jak się stanie wypadek w polu, bo co? Pójdziecie prosić sarenkę o pomoc?" Sor od historii(niechcący część klasy uciekła z jego pierwszej lekcji, bo była pomyłka w zastępstwach): "No jak oni uciekli, a wy zostaliście to dziwne jakieś, nie?" albo u mnie w klasie jest z 5 Dominik(coś koło tego, już prawie łapię się w imionach - a myślałam że nie zapamiętam - 35 osób, także...), pan zaczyna sprawdzać listę, doszedł do pierwszej Dominiki: "A! To w tej klasie mam serial pt."Dominika!" Sprawdza dalej: "Dominik?" Klasa: "DOMINIKA!" S: "Dominik!" K: "Dominika!" S: "DOMINIK! To jest facet... A dobra, Dominika." Pyta się nas: "Jak nazywał się król <wymienił państwo>?" <cisza> "Karol!" Karol się poderwał: "Nie ty! Król się tak nazywał!" Wychowawczyni rozdawała nam karteczki, na których pisały imiona rodziców, a nie nasze: "Beata..." Grzesiek: "Tutaj!" Poza tym to: często biegam z Olivką na autobus, ona mnie ciągle rozwala - wszyscy się boją nauczyciela od informatyki, a Olivka się z nim kłóci, on ciągle krzyczy: "Klawiatury nie widziałaś?" Poza tym niektóre osoby w klasie dają się lubić, popsuła nam się złota jesień, nie miałam jeszcze wf-u - jupiiii!(i oby jak najdłużej), będziemy mieli dyskotekę. Była impreza w klubie dla klas pierwszych, na której nie byłam, ale Olivka mi opowiadała. :D Olivka to jest taki nieogar(jak Marika) - muszę z nią chodzić i tłumaczyć, co ona chce, bo jej nikt nie rozumie. ;p Mieliśmy też zdjęcia klasowe - miały być 2 - poważne i śmieszne, ale w naszym wypadku niczym się nie różnią. xd A wiecie, że w moim liceum uczy mój były pan od historii? Uczył mnie w zastępstwie i był bardzo faaajny. Szkoda, że z nim nie mamy. ;c Jedna dziewczyna się nas pytała, skąd go znamy. ^^ A dziś wracałam z tatkiem autobusem, bo przyjechał złożyć dokumenty do urzędu, parapampampam. W sumie to było śmiesznie, bo zatrzymał dla mnie autobus. Ale się rozpisałam... Wiem, że coś pominęłam, ale połowa września jest... O! Zostałam przyjęta do chóru szkolnego dzisiaj, ale nie będę chodzić, bo mi to koliduje i w ogóle. I było zebranie - mama lubi moją wychowawczynię, ale rozmawiała na zebraniu z mamą Werki i tak gadały, że mama Werki usłyszała zamiast: "Jeanette nie lubi laluni" to: "Jakiś nauczyciel powiedział do Jeanette - laluniu". Taki galimatias był przez to, ale z Werką wszystko odkręciłyśmy. Poza tym jakiś tata pomylił sale na zebraniu - siedział całe u nas, zgłosił się jako opiekun na dyskoteke, a pod koniec wyleciał jak oparzony, jak się dowiedział, że to nie tutaj. xd Albo mama mówi, że taka dumna była z siebie, bo znalazła salę, a przyszły woźne i im powiedziały, że mają zejść do sali sportowej. Na razie uczę się systematycznie, pffff - dopiero drugi tydzień. ;D Robiłam porządek na mailu, a ponieważ zdjęć nie mam, to zobaczcie co znalazłam:
1. Baaaardzo stare zdjęcie z wf-u z Karolcią. <3 (bardzo niekatualne xd)
2. Rysunek Charlotte jeszcze z projektu z 2 kl. O.O

Lećmy pozytywnie James Arthur - You're Nobody 'Til Somebody Loves You "When I look back we're falling down, you live with a break. You always give it, I take it, all the way. We've still got so much to love, babe. You're nobody 'til somebody loves you, it's hard times when nobody wants you..." Jesteś nikim, póki ktoś Cię nie pokocha, to ciężkie czasy, gdy nikt Cię nie chce... Okey, nie smęcimy, idziemy spać - pokłony dla tych, co wytrwają.

Au revoir. xoxo(nie ma to jak zaczynać po niemiecku i kończyć po francusku, ale przyznajcie, że Auf Wiedersehen nie brzmi tak melodycznie ;) )

PS Po 3 latach bez papieru i mydła w szkolnych toaletach widzę, jakie są nieocenione.
PS2 W mieście, do którego chodzę do LO będą kręcić niektóre sceny moich ukochanych "Kamieni na szaniec", poszukują statystów... od 19 roku życia grrr... i tak to po drodze na dworzec, więc przez przypadek się tam zaplączę. ^^
PS3 U nas w szkole mamy otwarte sale na przerwach - szok kulturowy.
PS4 Karoli śni się, że ma mi kupić 2kg jabłek za 6 z historii z gimnazjum. xd Haha, bo obiecała! xd
PS5 Narobię sobie PS-ów, bo kto mi zabroni? ^^ Chyba źle używam tej możliwości... Chcę świętaaa! Jak wam się podoba nowe tło? Niewiele zmieniam na tym blogu, ale przyszła jesień...
PS6 Przyznajcie , że jestem okropna z tym moim "moja IIIB..." Naprawdę mi ich brakuje. ;') KONIEC!(zrobię wam ordery czy coś, tylko się upomnijcie ;D)




3 komentarze:

  1. Witam w klubie biedaków z liceum :) Ale żeby na biol.-chem.?? Ludzie, straszny profil! Jak ty tam sobie poradzisz?? Ja jestem na humanie a i tak nas męczą ,,jako humaniści powinniście być dobrzy ze wszystkich dziedzin nauki!" Ale masz rację- liceum to jest szok kulturowy. Niesamowity.

    sztukiibanialuki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. ja na razie na szkołe nie narzekam..jest ok:) u mnie to tyle wiar w szkole ze trudno zliczyć, ale ok:P

    OdpowiedzUsuń
  3. oo ja miałam niemiecki z gimnazjum ale mało pamiętam! w każdej klasie znajdą sie osoby, których nie lubi się na dzień dobry :)


    pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń